Straciłam moje kochane maleństwo w 13 tyg. ciąży;( Moja historia;(

A więc zaczęło się tak…W kwietniu nie dostałam okresu… Ale nie przejmowałam się tym, dlatego, że myślałam, że to przez stres i moje ciężkie załamanie psychiczne…;( Przyszedł maj – po raz kolejny nie dostałam miesięczki… Pierwsza myśl – jestem w ciąży… Poczekałam jeszcze kilka dni, ale modliłam się o to żebym go nie dostała heh, bo bardzo chciałam byc w ciąży…W nocy 5 maja stwierdziliśmy z chłopakiem, że na następny dzień zrobimy test ciążowy… Nie mogłam się doczekac…W końcu przyszedł 6 maja…kupiłam test…i chciałam jak najszybciej dojśc do domu żeby wreszcie go zrobic… || Chłopak został w moim pokoju, a ja poszłam do łazienki…Zrobiłam test i czekałam na wynik… Pojawiła się pierwsza kreseczka, a ja z niecierpliwością czekałam na drugą…myślałam, że się nie pojawi, aż tu nagle patrzę a tu wymarzone dwie kreseczki…wzięłam test w rękę…cała się trzęsłam…to chyba z wrażenia… Zaczęłam skakac ze szczęścia jak głupia, patrzyłam w lustro i płakałam…Krzyczałam “Będę mamusią… Boże dziękuję Ci…” Byłam taka szczęśliwa… Poszłam do pokoju, przytuliłam chłopaka i powiedziałam “Kochanie będę mamusią… Będziemy mieli maleństwo”…Znowu się rozpłakałam… Nie mogłam w to uwierzyc, że się udało… Moje marzenie się spełniło… Cieszyliśmy się tak bardzo… To była dla nas najwspanialsza wiadomoś…będziemy mieli maleńką Nadusię – bo tak właśnie miała miec na imię nasza maleńka córeczka…;(;(;( Chciałam iśc do ginekologa jak najszybciej, poszliśmy tego samego dnia, ale niestety najpierw musiałam się zapisac na wizytę… Był wtorek… A zapisali mnie dopiero na środę – na następny tydzień…14 maja… Było mi trochę smutno, że muszę aż tyle czekac… Ale cóż mogłąm zrobic…;( Czekałam i czekaam aż tu w końcu przyszedł upragniony 14 maja… Byłam umówiona do jakiejś nowej ginekolog – Stanisławy Garnys… Cieszyłam się, że będzie to kobieta, ale chyba niepotrzebnie;( Stwierdziła, że jest to ciąża, ale wczesna ok. 6 tydzień…Wedle moich obliczeń był to już 9…Zrobiła mi badanie ginekologiczne… Powiedziała, że mam małą nadżerkę i przepisała mi STEROVAG (6 dni) i kwas foliowy, ale brałam go już wcześniej, bo chciałam żeby maleństwo było zdrowe… Powiedziała, że dzisiaj nie zrobi mi USG, że zrobi je dopiero na następnej wizycie za 2 tygodnie;(;(;(;( 26 maja kazała mi isc na badania, a do niej 28 maja… Matko…jak ja się wkurzyłam, że muszę czekac aż 2 tygodnie żeby zobaczyc moją dzidzię…;( ale byłam dzielna i wytrzymałam… Nadszedł 28 maja…jak zwykle Radek poszedł ze mną;* W gabinecie była pani ginekolog i jej asystentka… Nadżerka nie ustąpiła…;( Obie kłóciły się o to, który to tydzień ciąży…Jedna mówiła, że 8, a druga, że 12…i co tu myślec;(;( Powiedziła, żebym poczekała chwilkę na korytarzy, że zaraz zrobi mi USG…czekałam… Aż w końcu poprosiła mnie jeszcze raz do gabinetu…Asystentka założyła kartę ciąży, której mi nie dała;( Przypuszczalny termin porodu to 16 grudnia 2008 r. Spowrotem kazały mi wyjśc i czekac… Czekałam chyba z 20 min. Znowu mnie zawołały… Pani doktor dała mi receptę…LUTEINA – powiedziała, że to na podtrzymanie ciąży i jakieś witaminy dla kobiet w ciąży – PRENATAL… Nie wiedziałam, co i dlaczego, bo nic nie mówiła… Powiedziała, że dzisiaj nie zrobi mi USG, bo nie ma czasu;(;(;(;(;(;( Poprostu się załamałam;( i chłopak też…ile można czekac;( kazała mi przyjśc za kolejny tydzień…powiedziała, że wtedy mi zrobi…czyli 4 czerwca…;( Czekałam jak głupia…chciałam wreszcie zobaczyc mojego mauszka;( Brałam tą LUTEINĘ…jak zaczęłam ją brac to miałam jakieś małe plamienia…przestraszyłam się, ale wyczytałam, że podczas brania tego leku mogą one występowac… Był 31 maja… Byłam u chłopaka…posziśmy na jakąś zabawę… Ae cały czas siedziałam na ławce…bolał mnie brzuszek i krwawiłam… Nie było to takie obfite krwawienie… A na necie pisało, że może byc…i tak się bałam, ale to była sobota, nie mogłam iśc do lekarza…czekałam do wizyty, która miała byc w środę… Pojechałam do domu, poszłam spac…Rano obudziłąm sięze strasznym bólem brzucha…to były skurcze… Tak strasznie bolało, że aż płakałam…;( Zadzwoniłam do chłopaka… Nie wiedzieliśmy, co robic…obiecał, że przyjedzie… Poszam do łazienki…ledwo co szłam…krew się ze mnie lała jak z wiadra;( pełno skrzepów i jakiś grudek;( wiedziałam, że to już koniec…że poroniłam… Tak strasznie wyłam;( wróciłąm do pokoju, napisałam do chłopaka, że dzidziusia już nie ma… A on mówił, że wszystko będzie dobrze…i że napewno nie poroniłam;( ae ja wiedziałam… Bóle były coraz silniejsze… Powiedziałam mamie, że jestem w ciąży… Nie mogłam już wytrzymac, kładłam się gdzie popadło, zwijałam się z bólu;( było mi tak gorąco, chociaż na dworze było chłodno…siedziałam na ławce na dworze, a mama przyniosła mi okład na głowę…Krew się tak ała, że bałam się, że pobrudzę spodnie;( Mamazadzwoniła po tatę żeby mnie zawiózł do szpitala… Czekałam…poprostu nie wiedziałam co mam ze soba robic;(bylo mi tak zle i pod wzgledem psychicznym i fizycznym…myslalam ze zaraz zemdleje;( powiedzialam mamie ze ja juz nie wytrzymam i zeby zadzwonila po karetke, ale ona zadzwonila jeszcze raz tdo taty, on powiedzial ze jest juz w drodze, przyjechal, zabrali mnie do szpitala;( trafilam na oddzial ginekologiczno-polozniczy;( lekarz badajac mnie powiedzial ze kiepsko to wyglada, ale jest jakas szansa, podkreslil “jakas”;( mialam jeszcze odrobinke nadzieji…wierzylam jeszcze w to, ze moze jednak da sie jeszcze cos robic;( kazal zabrac mnie na USG…tak strasznie plakalam, bylo mi tak ciezko… A nie bylo przy mnie wtedy nikogo;( pielegniarka zawiozla mnie na wozku na USG…czekalismy przed drzwiami za ginekologiem…bardzo dlugo…bylam taka zalamana i zaplakana…lzy splywaly mi jdna za druga…pielegniarka patrzyla na mnie ze smutkiem w oczch, ale nie tego wtedy potrzebowalam;(;(;(;( w koncu przyszedl lekarz…weszlismy do srodka…kazal mi sie polozyc i zrobil USG…powiedzial ze nie ma tu ciazy…przynajmniej zywej;(((( ze jest tylko cos blyszczacego w szyjce macicy – to byl moj dzidzius…tylko ze sie juz wysunacl z macicy;(;( To byly najgorsze slowa w moim zyciu;(;(;( Powiedzial ze nie wie czy to byla ciaza czy nie, ale ze pewnie tak… Powiedzial ze dla potwierdzenia zrobi mi probe ciazowa…powiedzial ze jezeli wyjdzie test pozytywny to czeka mnie zabieg lyzeczkowania;(poszlam do sali, polozylam sie do lozka…caly czas plakalam…i sluchalam muzyki…szczerze mowiac teraz moim marzeniem bylo to zeby wyszlo ze to jednak nie byla ciaza, chociaz wiedzialam ze to nierealne;(;(;(;( po pewnym czasie przyszla po mnie pielegniarka i poprosila mnie na zabieg;( wylam jak glupia…;( poszlam…lekarz kazal mi sie polozyc na fotelu ginekologicznym, przypieli mi nogi zebym sie nie ruszala…lekarz powiedzial ze moge krzyczec, piszczec, plakac tylko ze pod zadnym pozorem mam sie nie ruszac…bo moze to doprowadzic do przerwania macicy i nie moglabym pozniej juz nigdy zajsc w ciaze;(;(;( wsadzil cos do srodka i usuwal moje malenstwo;((;(;( jezu jak to bolalo;( nigdy jeszcze nie czulam tak okropnego bolu i nigdy nikomu tego nie zycze…krzyczalam, wrecz sie darlam…lekarz kazal mi policzyc do 10 i ze to juz bedzie koniec…liczylam tak szybko…i coraz bardziej plakalam… Ale i tak najbardziej bolalo mnie serduszko i mysl, ze zaraz mojego dzidziusia juz nie bedzie;(((( to taki cholerny bol, a zwlaszcza datego ze ja nawet nigdy nie zdazylam go zbaczyc na USG, przez ta glupia babe;( nie uslyszalam nigdy jak bije serduszko mojej malenkiej Nadusi;((((((((( nigdy jej tego nie wybacze;( ae co z tego jak jej juz tu nie ma;((((( po wszystkim ekrz zada mi pytanie, czy zalezalo mi na tym dziecku pomimo mojego mlodego wieku,odpowiedzialam z zalem w sercu, ze tak i to bardzo;(((((( wrocilam spowrotem do sali;(;(;(;(;(;(;( teraz wylam jeszcze bardziej, ie moglam przestac, tak strasznie mnie to bolalo ze juz nigdy nie przytule mojego kochanego Anioleczka, nie powiem jak bardzo go kocham;(;( nie bede mamusia;( w sali bylo mnostwo kobiet w ciazy…tak strasznie bylo mi przykro jak widzialm ich brzuszki, jak rozmawialy o swich malenstwach;( Stracilam moja kochana Nadusie w 13 tygodniu ciąży;( na dodatek 1 czerwca – w Dzien Dziecka – najgorszy dzien w moim zyciu;( Nigdy go nie zapomne;( stracilam cale moje zycie, to co kochalam i o czym marzylam;( Na nasrtepny dzien jak byl obchod…lekarz zapyta czy chce juz wyjsc do domu, powiedzialm ze tak…pozniej stwierdzialm ze chce z nim porozmawiac…czekaam na korytarzu… Na krzesle obok mnie siedziala jakas dziewczyna w ciazy… Nie wiedzial o tym ze ja poronilam…powiedzila “ale mnie bola cycki, no wychodz juz… Powinien juz wyjsc tydzien temu a nie chce” ja sie usmiechnelam i sobie pomyslalam ze powinna sie cieszyc ze wogole wyjdzie, odwrocilam sie i zaczelam plakac;( w koncu lekarz znaazl dla mnie chwilke czasu…zapytalam go o to czy bede mogla jeszcze miec dzidziusia i po jakim czasie…porozmawialam z nim i bylo mi troszke lepiej… Ale co z tego;( mojego Aniolka juz tu nie ma i nigdy nie bedzie;((((( po wyjsciu ze szpitala byo mi bardzo ciezko, zreszta jest nadal, jak widze jakies dzieci to wyobrazam sobie moja Nadusie;( jak widze jakas pare z dzidziusiem to wyobrazam sobie ze to ja, Radek i nasz dzidzius, zaraz placze… Nie moge patrzec na rzeczy zwiazane z dziecmi bo zaraz placze;( ciagle czytam o poronieniach, dlaczego i wogole, o badaniach i sama probuje szukac przyczyny;(;(;(;(;( nawet nie wiem jakie badania moge zrobic zeby sie dowiedziec;( a tak bardzo bym chciala, zeby uniknac tego samego podczas kolejnej ciazy… Tak strasznie ie boje ze znowu tak bedzie, ze poraz kolejny strace moje malenstwo;(((((((( wierze w to, ze moja malenka, kochana Nadusia jest gdzies tam w niebie i czuwa nad nami i bardzo nas kocha, bo my ja kochamy;* teraz to ona o nas dbra i nam pmaga….;( |||||||| dlacego tak jest ze Ci ktorzy nie chca miec dziecka je maja, a Ci ktorzy tak bardzo tego chca, czekaja to je traca;((((((

10 odpowiedzi na pytanie: Straciłam moje kochane maleństwo w 13 tyg. ciąży;( Moja historia;(

  1. Poryczałam się czytając Twoją historię Angeliko, to jest okropna niesprawiedliwość, że musimy przez to przechodzić. Ja po pierwszej stracie (ciąża pozamaciczna) miałam straszną depresję przez dwa miesiące, przez cały ten czas leżałam i gapiłam sie sufit. Kiedy zaszłam w drugą ciąże miałam przeczucie, że wszystko będzie ok, niestety wszystko szlag trafił w szóstym tygodniu. Teraz jest mi ciężko uwierzyć w szczęśliwy finał. Przeraził mnie również opis Twojego zabiegu, muszę Ci powiedzieć, że teraz rzadko się zdarza, żeby łyżeczkowanie było robione bez znieczulenia, we wszystkich szpitalach w Łodzi wykonuje sie ten zabieg w narkozie. Strasznie, że musiałaś tak cierpieć dodatkowo. Nie będę pisała nic żeby Cie pocieszyć bo tego bólu nie można zagłuszyć słowami, ale na własnym przykładzie powiem, że jeszcze chwil parę i przyjdzie taki dzień kiedy przestaniesz płakać i znowu uśmiechniesz się do słońca… Przytulam Cię z całych sił…dla Twojej Nadusi [*]

    • Dziękuję za Twoje słowa;* Bardzo mi przykro z tego, że Tobie też się nie udało;(((( To takie straszne;( Tak strasznie boli;( U mnie za pierwszym razem też podejrzewano ciążę pozamaciczną, ale to chyba była normalna ciąża tylko bardzo szybko poroniłam…;( Do tej pory sama nie wiem, czy to była ciąża czy nie… Nie miałam okresu, zrobiam sobie test, wyszedł pozytywny, poszłam do lekarza, powiedział, że macica jest powiększona, wziął mnie na USG i powiedział, że w macicy nic nie ma, podejrzewał ciążę pozamaciczną, wypisał mi skierowanie do szpitala… Ale nie poszłam…Za kilka dni silnie krwawiłam, tak strasznie bolał mnie brzuch, poszłam do szpitala…próba wyszła słabo dodatnia… Na wypisie pisało, że to były zaburzenia miesiączkowania, ale czy to możliwe żeby test wyszedł słbo dodatnio???? Do tej pory mnie to zastanawia…tym bardziej, że w ostatni dzień badał mnie ginekolog i powiedział takie coś “Według mnie to były albo zaburzenia miesiączkowania, albo bardzo wczesna ciąża”…Z tymi lekarzami to tak jest;( czy to możliwe, że byłam w ciąży?? bo z krwią też leciały skrzepy itp.;(

      • Zamieszczone przez laurencja
        Poryczałam się czytając Twoją historię Angeliko, to jest okropna niesprawiedliwość, że musimy przez to przechodzić. Ja po pierwszej stracie (ciąża pozamaciczna) miałam straszną depresję przez dwa miesiące, przez cały ten czas leżałam i gapiłam sie sufit. Kiedy zaszłam w drugą ciąże miałam przeczucie, że wszystko będzie ok, niestety wszystko szlag trafił w szóstym tygodniu. Teraz jest mi ciężko uwierzyć w szczęśliwy finał. Przeraził mnie również opis Twojego zabiegu, muszę Ci powiedzieć, że teraz rzadko się zdarza, żeby łyżeczkowanie było robione bez znieczulenia, we wszystkich szpitalach w Łodzi wykonuje sie ten zabieg w narkozie. Strasznie, że musiałaś tak cierpieć dodatkowo. Nie będę pisała nic żeby Cie pocieszyć bo tego bólu nie można zagłuszyć słowami, ale na własnym przykładzie powiem, że jeszcze chwil parę i przyjdzie taki dzień kiedy przestaniesz płakać i znowu uśmiechniesz się do słońca… Przytulam Cię z całych sił…dla Twojej Nadusi [*]

        Niestety łyżeczkowanie bez znieczulenia jest nadal praktykowane. Przy pierwszej stracie, gdy odeszła moja Nadusia po pierwsze rodziłam bez żadnych środków przeciwbólowych a po drugie łyżeczkowali mnie na żywca. To wszystko zależy od szpitala. Drugą córkę Biankę również rodziłam siłami natury, ale już na prochach, a do łyżeczkowania mnie uśpili. Fachowa opieka na Ligocie w Katowicach.

        • Bardzo mi przykro Angelika ze musialas przez to przechodzic. Mnie poronienie spotkalo rok temu w sierpniu i dlugo nie moglam sie pozbierac. Ale z czasem po jakis paru miesiacach od poronienia bylo troche lepiej. Znajomi wiedza ze poronilam i dalej teksty no ewa musisz sie starac. Nauczylam sie przemilczac wszytko ale nigdy nie zapmne 21 sierpnia dnia poronienia. Mam nadzieje ze niedlugo poczujesz sie lepiej bo wiem co czujesz jesli masz ochote pogadac mozesz mi na priv wyslac wiadomosc. Pozdrawiam

          • re

            Witaj:)
            Mnie również jest bardzo przykro z powodu tego co się stało. Mojej Nelce serduszko przestało bić w 8 tc. Dokładnie w dniu moich urodzin miałam zabieg. W szpitalu długo mnie męczyli- Nelka nie chciała opuścić mojej macicy. Od tego czasu minęły 3 miesiące. Ból mija- zostaje tylko żal. Dzień po zabiegu poszłam do pracy. To mi pomogło wrócić do żywych. No i od tego czasu zaczęłam szukać przyczyny. Zrobiłam pełno badań. Nie chcę żeby mnie to jeszcze raz spotkało. Nie przeżyję tego. Dopiero niedawno znalazłam prawdopodobną przyczynę. No i teraz kończę leczenie. Dam sobie jeszcze jakieś 2-3 miesiące i do dzieła:) Tobie również życzę powodzenia i wierzę,że tak jak ja szybko dojdziesz do siebie.

            • Zamieszczone przez angelikam90
              A więc zaczęło się tak…W kwietniu nie dostałam okresu… Ale nie przejmowałam się tym, dlatego, że myślałam, że to przez stres i moje ciężkie załamanie psychiczne…;( Przyszedł maj – po raz kolejny nie dostałam miesięczki… Pierwsza myśl – jestem w ciąży… Poczekałam jeszcze kilka dni, ale modliłam się o to żebym go nie dostała heh, bo bardzo chciałam byc w ciąży…W nocy 5 maja stwierdziliśmy z chłopakiem, że na następny dzień zrobimy test ciążowy… Nie mogłam się doczekac…W końcu przyszedł 6 maja…kupiłam test…i chciałam jak najszybciej dojśc do domu żeby wreszcie go zrobic… || Chłopak został w moim pokoju, a ja poszłam do łazienki…Zrobiłam test i czekałam na wynik… Pojawiła się pierwsza kreseczka, a ja z niecierpliwością czekałam na drugą…myślałam, że się nie pojawi, aż tu nagle patrzę a tu wymarzone dwie kreseczki…wzięłam test w rękę…cała się trzęsłam…to chyba z wrażenia… Zaczęłam skakac ze szczęścia jak głupia, patrzyłam w lustro i płakałam…Krzyczałam “Będę mamusią… Boże dziękuję Ci…” Byłam taka szczęśliwa… Poszłam do pokoju, przytuliłam chłopaka i powiedziałam “Kochanie będę mamusią… Będziemy mieli maleństwo”…Znowu się rozpłakałam… Nie mogłam w to uwierzyc, że się udało… Moje marzenie się spełniło… Cieszyliśmy się tak bardzo… To była dla nas najwspanialsza wiadomoś…będziemy mieli maleńką Nadusię – bo tak właśnie miała miec na imię nasza maleńka córeczka…;(;(;( Chciałam iśc do ginekologa jak najszybciej, poszliśmy tego samego dnia, ale niestety najpierw musiałam się zapisac na wizytę… Był wtorek… A zapisali mnie dopiero na środę – na następny tydzień…14 maja… Było mi trochę smutno, że muszę aż tyle czekac… Ale cóż mogłąm zrobic…;( Czekałam i czekaam aż tu w końcu przyszedł upragniony 14 maja… Byłam umówiona do jakiejś nowej ginekolog – Stanisławy Garnys… Cieszyłam się, że będzie to kobieta, ale chyba niepotrzebnie;( Stwierdziła, że jest to ciąża, ale wczesna ok. 6 tydzień…Wedle moich obliczeń był to już 9…Zrobiła mi badanie ginekologiczne… Powiedziała, że mam małą nadżerkę i przepisała mi STEROVAG (6 dni) i kwas foliowy, ale brałam go już wcześniej, bo chciałam żeby maleństwo było zdrowe… Powiedziała, że dzisiaj nie zrobi mi USG, że zrobi je dopiero na następnej wizycie za 2 tygodnie;(;(;(;( 26 maja kazała mi isc na badania, a do niej 28 maja… Matko…jak ja się wkurzyłam, że muszę czekac aż 2 tygodnie żeby zobaczyc moją dzidzię…;( ale byłam dzielna i wytrzymałam… Nadszedł 28 maja…jak zwykle Radek poszedł ze mną;* W gabinecie była pani ginekolog i jej asystentka… Nadżerka nie ustąpiła…;( Obie kłóciły się o to, który to tydzień ciąży…Jedna mówiła, że 8, a druga, że 12…i co tu myślec;(;( Powiedziła, żebym poczekała chwilkę na korytarzy, że zaraz zrobi mi USG…czekałam… Aż w końcu poprosiła mnie jeszcze raz do gabinetu…Asystentka założyła kartę ciąży, której mi nie dała;( Przypuszczalny termin porodu to 16 grudnia 2008 r. Spowrotem kazały mi wyjśc i czekac… Czekałam chyba z 20 min. Znowu mnie zawołały… Pani doktor dała mi receptę…LUTEINA – powiedziała, że to na podtrzymanie ciąży i jakieś witaminy dla kobiet w ciąży – PRENATAL… Nie wiedziałam, co i dlaczego, bo nic nie mówiła… Powiedziała, że dzisiaj nie zrobi mi USG, bo nie ma czasu;(;(;(;(;(;( Poprostu się załamałam;( i chłopak też…ile można czekac;( kazała mi przyjśc za kolejny tydzień…powiedziała, że wtedy mi zrobi…czyli 4 czerwca…;( Czekałam jak głupia…chciałam wreszcie zobaczyc mojego mauszka;( Brałam tą LUTEINĘ…jak zaczęłam ją brac to miałam jakieś małe plamienia…przestraszyłam się, ale wyczytałam, że podczas brania tego leku mogą one występowac… Był 31 maja… Byłam u chłopaka…posziśmy na jakąś zabawę… Ae cały czas siedziałam na ławce…bolał mnie brzuszek i krwawiłam… Nie było to takie obfite krwawienie… A na necie pisało, że może byc…i tak się bałam, ale to była sobota, nie mogłam iśc do lekarza…czekałam do wizyty, która miała byc w środę… Pojechałam do domu, poszłam spac…Rano obudziłąm sięze strasznym bólem brzucha…to były skurcze… Tak strasznie bolało, że aż płakałam…;( Zadzwoniłam do chłopaka… Nie wiedzieliśmy, co robic…obiecał, że przyjedzie… Poszam do łazienki…ledwo co szłam…krew się ze mnie lała jak z wiadra;( pełno skrzepów i jakiś grudek;( wiedziałam, że to już koniec…że poroniłam… Tak strasznie wyłam;( wróciłąm do pokoju, napisałam do chłopaka, że dzidziusia już nie ma… A on mówił, że wszystko będzie dobrze…i że napewno nie poroniłam;( ae ja wiedziałam… Bóle były coraz silniejsze… Powiedziałam mamie, że jestem w ciąży… Nie mogłam już wytrzymac, kładłam się gdzie popadło, zwijałam się z bólu;( było mi tak gorąco, chociaż na dworze było chłodno…siedziałam na ławce na dworze, a mama przyniosła mi okład na głowę…Krew się tak ała, że bałam się, że pobrudzę spodnie;( Mamazadzwoniła po tatę żeby mnie zawiózł do szpitala… Czekałam…poprostu nie wiedziałam co mam ze soba robic;(bylo mi tak zle i pod wzgledem psychicznym i fizycznym…myslalam ze zaraz zemdleje;( powiedzialam mamie ze ja juz nie wytrzymam i zeby zadzwonila po karetke, ale ona zadzwonila jeszcze raz tdo taty, on powiedzial ze jest juz w drodze, przyjechal, zabrali mnie do szpitala;( trafilam na oddzial ginekologiczno-polozniczy;( lekarz badajac mnie powiedzial ze kiepsko to wyglada, ale jest jakas szansa, podkreslil “jakas”;( mialam jeszcze odrobinke nadzieji…wierzylam jeszcze w to, ze moze jednak da sie jeszcze cos robic;( kazal zabrac mnie na USG…tak strasznie plakalam, bylo mi tak ciezko… A nie bylo przy mnie wtedy nikogo;( pielegniarka zawiozla mnie na wozku na USG…czekalismy przed drzwiami za ginekologiem…bardzo dlugo…bylam taka zalamana i zaplakana…lzy splywaly mi jdna za druga…pielegniarka patrzyla na mnie ze smutkiem w oczch, ale nie tego wtedy potrzebowalam;(;(;(;( w koncu przyszedl lekarz…weszlismy do srodka…kazal mi sie polozyc i zrobil USG…powiedzial ze nie ma tu ciazy…przynajmniej zywej;(((( ze jest tylko cos blyszczacego w szyjce macicy – to byl moj dzidzius…tylko ze sie juz wysunacl z macicy;(;( To byly najgorsze slowa w moim zyciu;(;(;( Powiedzial ze nie wie czy to byla ciaza czy nie, ale ze pewnie tak… Powiedzial ze dla potwierdzenia zrobi mi probe ciazowa…powiedzial ze jezeli wyjdzie test pozytywny to czeka mnie zabieg lyzeczkowania;(poszlam do sali, polozylam sie do lozka…caly czas plakalam…i sluchalam muzyki…szczerze mowiac teraz moim marzeniem bylo to zeby wyszlo ze to jednak nie byla ciaza, chociaz wiedzialam ze to nierealne;(;(;(;( po pewnym czasie przyszla po mnie pielegniarka i poprosila mnie na zabieg;( wylam jak glupia…;( poszlam…lekarz kazal mi sie polozyc na fotelu ginekologicznym, przypieli mi nogi zebym sie nie ruszala…lekarz powiedzial ze moge krzyczec, piszczec, plakac tylko ze pod zadnym pozorem mam sie nie ruszac…bo moze to doprowadzic do przerwania macicy i nie moglabym pozniej juz nigdy zajsc w ciaze;(;(;( wsadzil cos do srodka i usuwal moje malenstwo;((;(;( jezu jak to bolalo;( nigdy jeszcze nie czulam tak okropnego bolu i nigdy nikomu tego nie zycze…krzyczalam, wrecz sie darlam…lekarz kazal mi policzyc do 10 i ze to juz bedzie koniec…liczylam tak szybko…i coraz bardziej plakalam… Ale i tak najbardziej bolalo mnie serduszko i mysl, ze zaraz mojego dzidziusia juz nie bedzie;(((( to taki cholerny bol, a zwlaszcza datego ze ja nawet nigdy nie zdazylam go zbaczyc na USG, przez ta glupia babe;( nie uslyszalam nigdy jak bije serduszko mojej malenkiej Nadusi;((((((((( nigdy jej tego nie wybacze;( ae co z tego jak jej juz tu nie ma;((((( po wszystkim ekrz zada mi pytanie, czy zalezalo mi na tym dziecku pomimo mojego mlodego wieku,odpowiedzialam z zalem w sercu, ze tak i to bardzo;(((((( wrocilam spowrotem do sali;(;(;(;(;(;(;( teraz wylam jeszcze bardziej, ie moglam przestac, tak strasznie mnie to bolalo ze juz nigdy nie przytule mojego kochanego Anioleczka, nie powiem jak bardzo go kocham;(;( nie bede mamusia;( w sali bylo mnostwo kobiet w ciazy…tak strasznie bylo mi przykro jak widzialm ich brzuszki, jak rozmawialy o swich malenstwach;( Stracilam moja kochana Nadusie w 13 tygodniu ciąży;( na dodatek 1 czerwca – w Dzien Dziecka – najgorszy dzien w moim zyciu;( Nigdy go nie zapomne;( stracilam cale moje zycie, to co kochalam i o czym marzylam;( Na nasrtepny dzien jak byl obchod…lekarz zapyta czy chce juz wyjsc do domu, powiedzialm ze tak…pozniej stwierdzialm ze chce z nim porozmawiac…czekaam na korytarzu… Na krzesle obok mnie siedziala jakas dziewczyna w ciazy… Nie wiedzial o tym ze ja poronilam…powiedzila “ale mnie bola cycki, no wychodz juz… Powinien juz wyjsc tydzien temu a nie chce” ja sie usmiechnelam i sobie pomyslalam ze powinna sie cieszyc ze wogole wyjdzie, odwrocilam sie i zaczelam plakac;( w koncu lekarz znaazl dla mnie chwilke czasu…zapytalam go o to czy bede mogla jeszcze miec dzidziusia i po jakim czasie…porozmawialam z nim i bylo mi troszke lepiej… Ale co z tego;( mojego Aniolka juz tu nie ma i nigdy nie bedzie;((((( po wyjsciu ze szpitala byo mi bardzo ciezko, zreszta jest nadal, jak widze jakies dzieci to wyobrazam sobie moja Nadusie;( jak widze jakas pare z dzidziusiem to wyobrazam sobie ze to ja, Radek i nasz dzidzius, zaraz placze… Nie moge patrzec na rzeczy zwiazane z dziecmi bo zaraz placze;( ciagle czytam o poronieniach, dlaczego i wogole, o badaniach i sama probuje szukac przyczyny;(;(;(;(;( nawet nie wiem jakie badania moge zrobic zeby sie dowiedziec;( a tak bardzo bym chciala, zeby uniknac tego samego podczas kolejnej ciazy… Tak strasznie ie boje ze znowu tak bedzie, ze poraz kolejny strace moje malenstwo;(((((((( wierze w to, ze moja malenka, kochana Nadusia jest gdzies tam w niebie i czuwa nad nami i bardzo nas kocha, bo my ja kochamy;* teraz to ona o nas dbra i nam pmaga….;( |||||||| dlacego tak jest ze Ci ktorzy nie chca miec dziecka je maja, a Ci ktorzy tak bardzo tego chca, czekaja to je traca;((((((

              kochana przeczytałam Twoją opowieść i tak mi się smutno zrobiło..bardzo mi przykro że straciłaś swoją dzidzię..przytulam Cię mocno i życzę Wam żebyście ujrzeli dwie krechy i żeby sytuacja się nie powtórzyła

              • Zamieszczone przez crazy_ally
                kochana przeczytałam Twoją opowieść i tak mi się smutno zrobiło..bardzo mi przykro że straciłaś swoją dzidzię..przytulam Cię mocno i życzę Wam żebyście ujrzeli dwie krechy i żeby sytuacja się nie powtórzyła

                Mi też jest bardzo przykro, że straciłam moją Nadusię, ale niestety czasu się nie cofnie;(((( Również mam nadzieję, że jeszcze wszystko się uda i że znów zobaczę na teście dwie kreseczki i że tym razem maleństwu nic nie będzie i urodzi się całe i zdrowe;* Pozdrawiam;*

                • Zamieszczone przez angelikam90
                  Mi też jest bardzo przykro, że straciłam moją Nadusię, ale niestety czasu się nie cofnie;(((( Również mam nadzieję, że jeszcze wszystko się uda i że znów zobaczę na teście dwie kreseczki i że tym razem maleństwu nic nie będzie i urodzi się całe i zdrowe;* Pozdrawiam;*

                  Przykro mi z Twojego powodu…
                  Dobrze ze jest to forum… Mozemy pogadac,ja stracilam moja ciązę równo 3 tygodnie temu i tez nie uslyszalam serduszka a na dodatek na usg widac bylo dwie fasolki i teraz do konca zycia nie dowiem się na pewno czy nosiłam “pod sercem” bliżniaczków…
                  Dzis dostalam pierwszą miesiączkę…Leje się tak że nie nadążam z tamponami…
                  Mam nadzieje ze niedlugo znowu zaczniemy sie starac bo mimo ze tamta ciąza byla zupelnym przypadkiem to pokochałam te dzieciatka od poczatku i teraz strasznie chce miec kolejne dzieci…
                  Pozdrawiam

                  • Zamieszczone przez karolciadg
                    Niestety łyżeczkowanie bez znieczulenia jest nadal praktykowane. Przy pierwszej stracie, gdy odeszła moja Nadusia po pierwsze rodziłam bez żadnych środków przeciwbólowych a po drugie łyżeczkowali mnie na żywca. To wszystko zależy od szpitala. Drugą córkę Biankę również rodziłam siłami natury, ale już na prochach, a do łyżeczkowania mnie uśpili. Fachowa opieka na Ligocie w Katowicach.

                    Jestem w szoku, że są takie hieny, które nie znieczulają przy łyżeczkowaniu!!!!:eek::mad:

                    • Zamieszczone przez angelikam90
                      A więc zaczęło się tak…W kwietniu nie dostałam okresu… Ale nie przejmowałam się tym, dlatego, że myślałam, że to przez stres i moje ciężkie załamanie psychiczne…;( Przyszedł maj – po raz kolejny nie dostałam miesięczki… Pierwsza myśl – jestem w ciąży… Poczekałam jeszcze kilka dni, ale modliłam się o to żebym go nie dostała heh, bo bardzo chciałam byc w ciąży…W nocy 5 maja stwierdziliśmy z chłopakiem, że na następny dzień zrobimy test ciążowy… Nie mogłam się doczekac…W końcu przyszedł 6 maja…kupiłam test…i chciałam jak najszybciej dojśc do domu żeby wreszcie go zrobic… || Chłopak został w moim pokoju, a ja poszłam do łazienki…Zrobiłam test i czekałam na wynik… Pojawiła się pierwsza kreseczka, a ja z niecierpliwością czekałam na drugą…myślałam, że się nie pojawi, aż tu nagle patrzę a tu wymarzone dwie kreseczki…wzięłam test w rękę…cała się trzęsłam…to chyba z wrażenia… Zaczęłam skakac ze szczęścia jak głupia, patrzyłam w lustro i płakałam…Krzyczałam “Będę mamusią… Boże dziękuję Ci…” Byłam taka szczęśliwa… Poszłam do pokoju, przytuliłam chłopaka i powiedziałam “Kochanie będę mamusią… Będziemy mieli maleństwo”…Znowu się rozpłakałam… Nie mogłam w to uwierzyc, że się udało… Moje marzenie się spełniło… Cieszyliśmy się tak bardzo… To była dla nas najwspanialsza wiadomoś…będziemy mieli maleńką Nadusię – bo tak właśnie miała miec na imię nasza maleńka córeczka…;(;(;( Chciałam iśc do ginekologa jak najszybciej, poszliśmy tego samego dnia, ale niestety najpierw musiałam się zapisac na wizytę… Był wtorek… A zapisali mnie dopiero na środę – na następny tydzień…14 maja… Było mi trochę smutno, że muszę aż tyle czekac… Ale cóż mogłąm zrobic…;( Czekałam i czekaam aż tu w końcu przyszedł upragniony 14 maja… Byłam umówiona do jakiejś nowej ginekolog – Stanisławy Garnys… Cieszyłam się, że będzie to kobieta, ale chyba niepotrzebnie;( Stwierdziła, że jest to ciąża, ale wczesna ok. 6 tydzień…Wedle moich obliczeń był to już 9…Zrobiła mi badanie ginekologiczne… Powiedziała, że mam małą nadżerkę i przepisała mi STEROVAG (6 dni) i kwas foliowy, ale brałam go już wcześniej, bo chciałam żeby maleństwo było zdrowe… Powiedziała, że dzisiaj nie zrobi mi USG, że zrobi je dopiero na następnej wizycie za 2 tygodnie;(;(;(;( 26 maja kazała mi isc na badania, a do niej 28 maja… Matko…jak ja się wkurzyłam, że muszę czekac aż 2 tygodnie żeby zobaczyc moją dzidzię…;( ale byłam dzielna i wytrzymałam… Nadszedł 28 maja…jak zwykle Radek poszedł ze mną;* W gabinecie była pani ginekolog i jej asystentka… Nadżerka nie ustąpiła…;( Obie kłóciły się o to, który to tydzień ciąży…Jedna mówiła, że 8, a druga, że 12…i co tu myślec;(;( Powiedziła, żebym poczekała chwilkę na korytarzy, że zaraz zrobi mi USG…czekałam… Aż w końcu poprosiła mnie jeszcze raz do gabinetu…Asystentka założyła kartę ciąży, której mi nie dała;( Przypuszczalny termin porodu to 16 grudnia 2008 r. Spowrotem kazały mi wyjśc i czekac… Czekałam chyba z 20 min. Znowu mnie zawołały… Pani doktor dała mi receptę…LUTEINA – powiedziała, że to na podtrzymanie ciąży i jakieś witaminy dla kobiet w ciąży – PRENATAL… Nie wiedziałam, co i dlaczego, bo nic nie mówiła… Powiedziała, że dzisiaj nie zrobi mi USG, bo nie ma czasu;(;(;(;(;(;( Poprostu się załamałam;( i chłopak też…ile można czekac;( kazała mi przyjśc za kolejny tydzień…powiedziała, że wtedy mi zrobi…czyli 4 czerwca…;( Czekałam jak głupia…chciałam wreszcie zobaczyc mojego mauszka;( Brałam tą LUTEINĘ…jak zaczęłam ją brac to miałam jakieś małe plamienia…przestraszyłam się, ale wyczytałam, że podczas brania tego leku mogą one występowac… Był 31 maja… Byłam u chłopaka…posziśmy na jakąś zabawę… Ae cały czas siedziałam na ławce…bolał mnie brzuszek i krwawiłam… Nie było to takie obfite krwawienie… A na necie pisało, że może byc…i tak się bałam, ale to była sobota, nie mogłam iśc do lekarza…czekałam do wizyty, która miała byc w środę… Pojechałam do domu, poszłam spac…Rano obudziłąm sięze strasznym bólem brzucha…to były skurcze… Tak strasznie bolało, że aż płakałam…;( Zadzwoniłam do chłopaka… Nie wiedzieliśmy, co robic…obiecał, że przyjedzie… Poszam do łazienki…ledwo co szłam…krew się ze mnie lała jak z wiadra;( pełno skrzepów i jakiś grudek;( wiedziałam, że to już koniec…że poroniłam… Tak strasznie wyłam;( wróciłąm do pokoju, napisałam do chłopaka, że dzidziusia już nie ma… A on mówił, że wszystko będzie dobrze…i że napewno nie poroniłam;( ae ja wiedziałam… Bóle były coraz silniejsze… Powiedziałam mamie, że jestem w ciąży… Nie mogłam już wytrzymac, kładłam się gdzie popadło, zwijałam się z bólu;( było mi tak gorąco, chociaż na dworze było chłodno…siedziałam na ławce na dworze, a mama przyniosła mi okład na głowę…Krew się tak ała, że bałam się, że pobrudzę spodnie;( Mamazadzwoniła po tatę żeby mnie zawiózł do szpitala… Czekałam…poprostu nie wiedziałam co mam ze soba robic;(bylo mi tak zle i pod wzgledem psychicznym i fizycznym…myslalam ze zaraz zemdleje;( powiedzialam mamie ze ja juz nie wytrzymam i zeby zadzwonila po karetke, ale ona zadzwonila jeszcze raz tdo taty, on powiedzial ze jest juz w drodze, przyjechal, zabrali mnie do szpitala;( trafilam na oddzial ginekologiczno-polozniczy;( lekarz badajac mnie powiedzial ze kiepsko to wyglada, ale jest jakas szansa, podkreslil “jakas”;( mialam jeszcze odrobinke nadzieji…wierzylam jeszcze w to, ze moze jednak da sie jeszcze cos robic;( kazal zabrac mnie na USG…tak strasznie plakalam, bylo mi tak ciezko… A nie bylo przy mnie wtedy nikogo;( pielegniarka zawiozla mnie na wozku na USG…czekalismy przed drzwiami za ginekologiem…bardzo dlugo…bylam taka zalamana i zaplakana…lzy splywaly mi jdna za druga…pielegniarka patrzyla na mnie ze smutkiem w oczch, ale nie tego wtedy potrzebowalam;(;(;(;( w koncu przyszedl lekarz…weszlismy do srodka…kazal mi sie polozyc i zrobil USG…powiedzial ze nie ma tu ciazy…przynajmniej zywej;(((( ze jest tylko cos blyszczacego w szyjce macicy – to byl moj dzidzius…tylko ze sie juz wysunacl z macicy;(;( To byly najgorsze slowa w moim zyciu;(;(;( Powiedzial ze nie wie czy to byla ciaza czy nie, ale ze pewnie tak… Powiedzial ze dla potwierdzenia zrobi mi probe ciazowa…powiedzial ze jezeli wyjdzie test pozytywny to czeka mnie zabieg lyzeczkowania;(poszlam do sali, polozylam sie do lozka…caly czas plakalam…i sluchalam muzyki…szczerze mowiac teraz moim marzeniem bylo to zeby wyszlo ze to jednak nie byla ciaza, chociaz wiedzialam ze to nierealne;(;(;(;( po pewnym czasie przyszla po mnie pielegniarka i poprosila mnie na zabieg;( wylam jak glupia…;( poszlam…lekarz kazal mi sie polozyc na fotelu ginekologicznym, przypieli mi nogi zebym sie nie ruszala…lekarz powiedzial ze moge krzyczec, piszczec, plakac tylko ze pod zadnym pozorem mam sie nie ruszac…bo moze to doprowadzic do przerwania macicy i nie moglabym pozniej juz nigdy zajsc w ciaze;(;(;( wsadzil cos do srodka i usuwal moje malenstwo;((;(;( jezu jak to bolalo;( nigdy jeszcze nie czulam tak okropnego bolu i nigdy nikomu tego nie zycze…krzyczalam, wrecz sie darlam…lekarz kazal mi policzyc do 10 i ze to juz bedzie koniec…liczylam tak szybko…i coraz bardziej plakalam… Ale i tak najbardziej bolalo mnie serduszko i mysl, ze zaraz mojego dzidziusia juz nie bedzie;(((( to taki cholerny bol, a zwlaszcza datego ze ja nawet nigdy nie zdazylam go zbaczyc na USG, przez ta glupia babe;( nie uslyszalam nigdy jak bije serduszko mojej malenkiej Nadusi;((((((((( nigdy jej tego nie wybacze;( ae co z tego jak jej juz tu nie ma;((((( po wszystkim ekrz zada mi pytanie, czy zalezalo mi na tym dziecku pomimo mojego mlodego wieku,odpowiedzialam z zalem w sercu, ze tak i to bardzo;(((((( wrocilam spowrotem do sali;(;(;(;(;(;(;( teraz wylam jeszcze bardziej, ie moglam przestac, tak strasznie mnie to bolalo ze juz nigdy nie przytule mojego kochanego Anioleczka, nie powiem jak bardzo go kocham;(;( nie bede mamusia;( w sali bylo mnostwo kobiet w ciazy…tak strasznie bylo mi przykro jak widzialm ich brzuszki, jak rozmawialy o swich malenstwach;( Stracilam moja kochana Nadusie w 13 tygodniu ciąży;( na dodatek 1 czerwca – w Dzien Dziecka – najgorszy dzien w moim zyciu;( Nigdy go nie zapomne;( stracilam cale moje zycie, to co kochalam i o czym marzylam;( Na nasrtepny dzien jak byl obchod…lekarz zapyta czy chce juz wyjsc do domu, powiedzialm ze tak…pozniej stwierdzialm ze chce z nim porozmawiac…czekaam na korytarzu… Na krzesle obok mnie siedziala jakas dziewczyna w ciazy… Nie wiedzial o tym ze ja poronilam…powiedzila “ale mnie bola cycki, no wychodz juz… Powinien juz wyjsc tydzien temu a nie chce” ja sie usmiechnelam i sobie pomyslalam ze powinna sie cieszyc ze wogole wyjdzie, odwrocilam sie i zaczelam plakac;( w koncu lekarz znaazl dla mnie chwilke czasu…zapytalam go o to czy bede mogla jeszcze miec dzidziusia i po jakim czasie…porozmawialam z nim i bylo mi troszke lepiej… Ale co z tego;( mojego Aniolka juz tu nie ma i nigdy nie bedzie;((((( po wyjsciu ze szpitala byo mi bardzo ciezko, zreszta jest nadal, jak widze jakies dzieci to wyobrazam sobie moja Nadusie;( jak widze jakas pare z dzidziusiem to wyobrazam sobie ze to ja, Radek i nasz dzidzius, zaraz placze… Nie moge patrzec na rzeczy zwiazane z dziecmi bo zaraz placze;( ciagle czytam o poronieniach, dlaczego i wogole, o badaniach i sama probuje szukac przyczyny;(;(;(;(;( nawet nie wiem jakie badania moge zrobic zeby sie dowiedziec;( a tak bardzo bym chciala, zeby uniknac tego samego podczas kolejnej ciazy… Tak strasznie ie boje ze znowu tak bedzie, ze poraz kolejny strace moje malenstwo;(((((((( wierze w to, ze moja malenka, kochana Nadusia jest gdzies tam w niebie i czuwa nad nami i bardzo nas kocha, bo my ja kochamy;* teraz to ona o nas dbra i nam pmaga….;( |||||||| dlacego tak jest ze Ci ktorzy nie chca miec dziecka je maja, a Ci ktorzy tak bardzo tego chca, czekaja to je traca;((((((

                      Witaj angelikam 90

                      Powiem ci krotko co u mnie sie dzialo Pisze do Ciebie poniewaz Twoja sytuacja jest podobna bardzo do mojej bardzo mi przykro ze tak sie stalo ale musimy zyc dalej. :* 3mam za Ciebie kciuki i mocno cie tule

                      Bylam niby w 4-5tyg ciazy po zrobieniu 1-usg grozilo mi poronienie lezalam w szpitalu po tyg wracam ponownie do szpitala z silnymi bolami podbrzusza i krwawieniem zrobiono mi ponownie USG okazuje sie ze jest to ciaza obumarla robia wyniki beta-HCG na podstawie tego wqyniku w 100% juz wiedzialam ze dzidzia nie rosla juz wczesniej. Mialam zostac w szpitalu wyprosilam ze przyjde w poniedzialek tak kazano mi czekac na zabieg.Jednak w niedziele dostalam okropnych boli nie wiem czy rodzilas silami natury ale mialam bole takie jak porodowe nie wytrzymalam do poniedzialku poszlam juz w niedziele polozono mnie o 18 na oddzial dostalam przeciwbolowa kroplowke odczekali kilka godzin bo trzeba byc na czczo zrobili mi zabieg dowiaduje sie pozniej ze jednak bylam w 8-9tc :*( takze teori jest wiele czy juz wczesniej nic nie roslo czy w trakcie nie wiem takich mamy lekarzy niestety 🙁 wczoraj wyszlam ze szpitala dobrze sie teraz czuje lecz musze uwazac na siebie nie dzwigac nie przemeczac sie i jeszcze czekam na wynik za 2 tyg Hist-Pat czy wewnatrz wszystko jest Ok :*( Pozdrawiam

                      Znasz odpowiedź na pytanie: Straciłam moje kochane maleństwo w 13 tyg. ciąży;( Moja historia;(

                      Dodaj komentarz

                      Angina u dwulatka

                      Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                      Czytaj dalej →

                      Mozarella w ciąży

                      Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                      Czytaj dalej →

                      Ile kosztuje żłobek?

                      Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                      Czytaj dalej →

                      Dziewczyny po cc – dreny

                      Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                      Czytaj dalej →

                      Meskie imie miedzynarodowe.

                      Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                      Czytaj dalej →

                      Wielotorbielowatość nerek

                      W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                      Czytaj dalej →

                      Ruchome kolano

                      Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                      Czytaj dalej →
                      Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                      Logo
                      Enable registration in settings - general