Wróciłam do pracy, kiedy Igi miał niecałe 8 m-cy. O dziwo poszło lepiej niż się spodziewałam. Zostawał z babcią bez protestów, z radością szedł sobie na całodzienny spacer (był sierpień oczywiście) i dopiero po moim powrocie dawał znaki, ze jednak czuje moją nieobecność (wisiał mi na szyi cały wieczór i budził się często w nocy). Te objawy tęskonty przeszły mu po ok. 2 tyg.
Teraz Igor ma 11 m-cy i coraz bardziej przeżywa nasze poranne rozstania. Myślałam, ze się przyzwyczaił i będzie tylko lepiej, tymczasem on nabiera świadomości i jest coraz gorzej.
Jak tylko widzi, że zakładam buty, nie da się oszukać i zaciągnąć “w ciekawe” miejsce, tylko przytula się do mnie i nie chce puścić.
Jak myślicie: lepiej wymknąć się niepostrzeżenie? Czy uczciwie pożegnać się przed wyjściem?
Na razie stosuję to pierwsze, ale czuję się jak oszust 🙁 Może powinnam sie uczciwie pożegnać?
Tao i Igor (17.12.2002)
12 odpowiedzi na pytanie: trudne pożegania
Re: trudne pożegania
u mnie jest podobnie. Poszłam do pracy jak Weronika Miała 9m teraz ma prawie 14 i co rano przechodzimy koszmar. ona budzi się zanim wyjdę do pracy i pilnuje minie żebym tylko nie zniknęła jej z oczu.. jak wychodzę to mąż pokazuje jej coś ciekawego, ale ona i tak wie co jest grane. Myślałam że jak się będę z nią żegnała to nie będzie płakać, ale wtedy jest jeszcze gorzej…więc wychodzę ukradkiem…też czuję się z tym źle ale nie widzę innego wyjścia..(może to kiedyś minie) zato jak wracam z pracy to jest przyklejona do mnie aż do zaśnięcia…i tak codzień.
ewka i Weronika 06.10.02
Re: trudne pożegania
powinnać się z nim pożegnać, przytulić, i powtarzać codziennie, że za parę godzin wrócisz. Wymykanie się to najgorsze rozwiązanie
Kaśka z Natusią (20 miesięcy 🙂
Re: trudne pożegania
no właśnie… Myślałam, że z biegiem czasu będzie lepiej… Jest odwrotnie… Boję się, ze jak Igor będzie jeszcze starszy będzie probował mnie jakoś zatrzymać. Dzieci potrafią kombinować.
Najgorsze jest to, że obie metody wychodzenia z domu są nieskuteczne :((
Tao i Igor (17.12.2002)
Re: trudne pożegania
wiem, ze tak powinnam. Tylko mam wrażenie, że Igi jest na to jeszcze za mały. Nie rozumie, co do niego gadam o szybkim powrocie, za to drze się, kiedy probuję go odkleić od mojej szyi i przekazać babci (po czułym pożeganiu).
Dlatego na razie poprzestaję na wymykaniu… Ale wiem, wiem, to wredne 🙁
Mam nadzieję, że jak mój maluszek trochę więcej nabierze świadomości, jakoś przez to przebrniemy…
Tao i Igor (17.12.2002)
Re: trudne pożegania
nie jest za mały! Przecież za chwilę skończy rok 🙂 Początki są trudne – Nati też tak robiła gdy wróciłam do pracy, a ona miała 7 miesięcy. Ale powtarzałam to codziennie – i szybko to do niej dotarło. I nie zdarzyło się jej, żeby żegnała mnie z płaczem. Dziecko, które zostawia się wymykając chyłkiem z domu ma poczucie porzucenia przez matkę – nawt jeśli parę godzin poźniej ona wraca. Taki maluch gdy budzi się bez mamy jest zdezorientowany!
Kaśka z Natusią (20 miesięcy 🙂
Re: trudne pożegania
Masz rację. Chyba nie doceniam własnego dziecka.
Może on się boi, że go zostawiam na zawsze.
Będę postępować zgodnie z Twoją radą.
dzięki
Tao i Igor (17.12.2002)
Re: trudne pożegania
zawsze do usług 🙂
Kaśka z Natusią (20 miesięcy 🙂
Re: trudne pożegania
Ja wróciłam do pracy jak mały miał 6 miesięcy i od początku nie miałam problemów. Po pracy owszem nie odstępuje mnie, ale rano mi pomacha i pokazuje nóżkami jak szybko mam iść a jak jest źle to babcia bierze go na okno i pokazuje jak szybko idę i szybko wrócę. I uważam, że nie powinnas się wymykać, tylko do znudzenia powtarzać że szybko do niego wrócisz. Pozdrowienia.
Halina i Radek (05.01.2002r.)
Re: trudne pożegania
Mam to samo i też mi z tym beznadziejnie:(( Zwłaszcza, jak widze zanoszącego się od płaczu Mikołaja na rękach babci. Ja jednak wybrałam drugą metodę, choć nie ukrywam, ze jest trudniejsza. Jakoś tak bardzo robi mi się wtedy smutno. Ale wydaje mi się, ze lepiej powiedzieć dziecku, nawet wtedy, gdy ono jeszcze nie zawiele z tego rozumie, ze mama musi iść do pieprzonej roboty, ale postara się uwinąć jak najszybciej i niedługo wróci do domu. Ale tak czy tak, to takie pożegnanie to straszny syf:(
Re: trudne pożegania
Ja mam, jeszcze jedną, dość wredną koncepcję. Może Igor i Miki nie lubią babć. Mikiemu to się nie dziwię – moja babcia jest apodyktyczna, mówi do niego dzidzia i najchętniej nosiłaby go cały czas na rękach. I w ogóle nie pozwala mu robić całej masy fajnych rzeczy: ganiać się z psem, jeść ciastka z podłogi i ciągle myje mu ręce.
Re: trudne pożegania
Ja mam, jeszcze jedną, dość wredną koncepcję. Może Igor i Miki nie lubią babć. Mikiemu to się nie dziwię – moja babcia jest apodyktyczna, mówi do niego dzidzia i najchętniej nosiłaby go cały czas na rękach. I w ogóle nie pozwala mu robić całej masy fajnych rzeczy: ganiać się z psem, jeść ciastka z podłogi i ciągle myje mu ręce.
Re: trudne pożegania
Ja mam, jeszcze jedną, dość wredną koncepcję. Może Igor i Miki nie lubią babć. Mikiemu to się nie dziwię – moja babcia jest apodyktyczna, mówi do niego dzidzia i najchętniej nosiłaby go cały czas na rękach. I w ogóle nie pozwala mu robić całej masy fajnych rzeczy: ganiać się z psem, jeść ciastka z podłogi i ciągle myje mu ręce.
Znasz odpowiedź na pytanie: trudne pożegania