Wiem, że się Wam narażam

Otóż to… Ale muszę to napisać, dręczy mnie to od dawna…
Dość długo mnie nie było, więc po pierwsze gratuluję wszystkim szczęśliwym!!!! Ale nie o tym chciałam… Mój problem to brak SKALI w opisywaniu własnych odczuć. Chodzi mi o opisy poczucia beznadzei, braku chęci do życia, załamania itp u dziewczyn, którym nie udało się za 3,2 czy nawet 1 razem (bez żadnego leczenia itp.). Absolutnie nie odbieram im prawa do smutku, czy żalu, ale jakich słów ma użyć dziewczyna, której nie udaje się od kilku lat wytężonych starań, badań, zabiegów, leków? Która roni ciążę nawet,gdy się w końcu uda? Jak ona ma wyrazić ogrom bólu, jeżeli odpowiednio silne słowa zostały użyte przy, nazwijmy to “delikatniejszych przypadkach”? I dodatkowo – co takiej dziewczynie odpowiedzieć, żeby ją pocieszyć, jeżeli “pociechy” dużego kalibru użyjemy przy mniejszych kłopotach? Czy to samo? Czy nie “należy jej się” więcej? Tylko, że tego “więcej” słownik już nie przewiduje…A w naszym wypadku (forum) słowa są jedynym narzędziem wyrażania uczuć!!!
Wiem, że pierwsza nieudana próba też boli, ja po trzeciej odchodziłam od zmysłów, ale nawet teraz – po 14, nie czuję się upoważniona do jawnej ostatecznej rozpaczy, bo mam na względzie osoby, które przeszły więcej…
Życzę wszystkim, żeby ból i rozpacz po trzeciej nieudanej próbie były największymi jakie nas spotykają. Ale ponieważ życie bywa inne niż życzenia – DOBIERAJMY uczciwie słowa, mając na uwadze innych, którym WAŻNE I MOCNE słowa mogą być bardziej potrzebne…
Trochę przydługo, ale musiałam to wyrzucić z siebie…
Pozdrawiam serdecznie,
KAWI
“Słowa to tylko słowa, ale bez nich świat traci właściwe kontury i proporcje”

kawi

[Zobacz stronę]

20 odpowiedzi na pytanie: Wiem, że się Wam narażam

  1. Re: Wiem, że się Wam narażam

    Witaj!
    Wiem, ze to bedzie troche nie na temat (bo nie do konca na temat slow…) Chcialam tylko powiedziec Tobie oraz innym “starajacym sie”, ze moja ciocia starala sie 14 lat! (nie 14 miesiecy), lekarze mowili jej, ze nie ma szans na to, zeby kiedykolwiek zaszla w ciaze, ze w jej przypadku i przy jej stanie zdrowia to jest zupelnie niemozliwe. I po tych 14-tu latach staran, badan, wedrowek od lekarza do lekarza, rozpaczy i nadziei, w koncu udalo sie! Jej wyczekany, wymarzony, wymodlony syn ma teraz juz 29 lat. Cuda sie zdarzaja. 🙂
    A dzisiaj na pewno sa lepsze mozliwosci diagnostyki i leczenia niz te 29 lat temu, wiec nie traccie nadziei! Jestescie dzielne i wpaniale. Zycze Wam duzo sily i wiary. Pozdrawiam Was.

    • Re: Wiem, że się Wam narażam

      Wcale nikogo nie obrażasz, to są twoje odczucia i wcale Ci się nie dziwię, tak długo już czekasz na dzidzię że możesz mieć żal, dobrze jest się wyżalić to pomaga, ja największy ból przeżyłam jak się nie udało za pierwszym razem, poprostu myślałamże to jest tak ho siup, skoro inne zachodzą przez wpadki no to ja mam nie zajść skoro tego chcę? Mi się udało dopiero teraz za 4 razem, ale mimo to nie potrafię się narzaie cieszyś, bo się bardzo boję czy wszystko będzie oki. W tym cykl byłam nastawiona że będzie @, zaryzykowałam w 26dc i pokazały sie 2 krechy. Mam nadzieję kochana że uda Ci się jak najszybciej i Bóg wynagrodzi Ci ten długi czas oczekiwania na upragnioną dzidzię. Pozdrawiam ci gorąco

      JoVi i…
      falvit i folik
      gg 1582733

      • Re: Wiem, że się Wam narażam

        Kawi,
        zgadzam się z Tobą w 100%, nic dodać nic ująć…
        Anita lat 36 ( 21 cykl starań)

        • Re: Wiem, że się Wam narażam

          Też sie z Tobą zgadam.
          Aga -27 cykl starań-
          Może wreszcie sie uda?

          • Re: Wiem, że się Wam narażam

            Kawi zgadzam się z tobą co do długości starań, to znaczy jeśli starania trwają kilka cyki to napewno uczucia towarzyszące takiej osobie są zdecydowanie inne niż komuś kto stara się kilka lat. I z pewnością takiej osobie należy się dużo więcej współczucia i słowa do tego użyte powinny być zdecydowanie inne. Natomiast chyba niemogę się zgodzić co do opisywania bólu towarzyszącego poronieniu, wydaje mi się ze jest to taką tragedią że czy ktoś poronił 1 czy 3 to niema to znaczenia w sensie opisywania własnego bólu, beznadziejności itp. W takim przypadku jest różnicy co do wiary i nadzieii że w końcu się uda, bo z pewnością osoba która raz poroniła bardziej śmiało spogląda w przyszłość niż osoba roniąca kilka razy. Poza tym wydaje mi się że każdy przeżywa pewnoe rzeczy indywidualnie i wzależności od tego co w danym momencie jest jego prywatną tragedią. Osoba która raz poroniła niepotrafi sobie wyobrazić co to znaczy poronić kilka razy, dla niej liczy się to że poroniła i nierozwodzi się nad tym czy ktoś od niej więcej przeżył.
            Niewiem czy wiesz o co mi chodzi, bo sama się w tym troszke gubie i czasami ciężko jest napisać to co się czuje w głębi serca, ale to czy komuś należy się więcej czy mniej to chyba nie jest prawdą, bo dla każdego jego tragedia jest najważniejsza. Przecież nienapiszesz komuś kto stara się kilka cykli lub poronił 1 raz, że to mało ważne, albo że jak poroni 3 razy to wtedy zasłuży sobie na mocne słowa.
            Być może to co piszę jest spowodowane tym że ja zaszłam w pierwszym cyklu starań w ciążę ale niestety poroniłam, i być może taka osoba jak ja niepotrafi zrozumieć ciebie……
            Jednak pomimo to wierzę i ufam że tobie jak i mi uda się i wszelki nasz ból zostanie wynagrodzony. Życzę ci tego z całego serca.

            Pozdrawiam
            Asia
            aniołek 07.10.2003

            • Re: Wiem, że się Wam narażam

              Droga Asiu!
              Masz zupełną rację odnośnie poronień. To znaczy: ja tego nie przeżyłam, ale nie było moją intencją twierdzenie, że jedno poronienie to nic w porównaniu z trzema. Być może tak jest… Ale mi się wydaje, że każde pronienie (również pierwsze) jest wyjątkowo traumatycznym przeżyciem i osoby, które to przeżyły uznałam za te, które potrzebują tych mocniejszych i ważnych słów (podobnie jak długo się starające i leczące – chociaż na pewno “jakościowo” przeżycia są inne i poronienie rodzi gorszy ból – jak mi się wydaje – niż brak ciąży). Moje wątpliwości dotyczą przypadku, kiedy czytam o rozpaczy i całe swoje serce oddaje żeby pocieszyć, a za miesiąc okazuje się, że się udało za drugim razem! Czyli tamta rozpacz była przy pierwszym…trudno jest mi opisać o co mi chodzi… Ale tak jakbym czuła się oszukana? To nie znaczy, że nie pocieszyłabym kogoś, gdybym wiedziała, że to dopiero pierwsza porażka, ale… nie wiem…może jakoś inaczej? Może mniej by mnie to bolało? ( mam wysoki poziom empatii i współprzeżywam silnie). A poza tym, jak już pisałam, nie starcza mi słów pociechy dla tych, którym ona jest dużo bardziej potrzebna…
              Pozdrawiam i życzę by udało się nam wszystkim. I to jak najszybciej!
              Kawi

              kawi

              [Zobacz stronę]

              • Re: Wiem, że się Wam narażam

                Zgadzam sie z Toba. Mnie tez bolala kazda nieudana proba – pierwsza, druga, trzecia. W tej chwili lecze sie od ponad roku i nabralam juz dystansu do tych spraw; wydaje mi sie, ze wielu dziewczynom po prostu nadal tego dystansu brakuje. Ja nie obserwuje u siebie pozytywnych zmian, nie widze rezultatow terapii – bo takich nie ma – a mimo to staram sie nie przezywac kazdego niepowodzenia w meczacy, nachalny dla wielu osob sposob, z tego samego wzgledu co Ty. Wole wpisac do Rankingu kolejna date, niz obwieszczac wszem i wobec jakiego mam pecha (po raz kolejny). Wczesniej zdarzalo mi sie o tym pisac w takich kategoriach i dlatego troche usprawiedliwiam forumowiczki uzalajace sie na swoje klopoty po 2-3 probach. Jednak uplywajacy czas nauczyl mnie cierpliwosci – podejrzewam, ze dluuuuga droga jeszcze przede mna i oszczedzam emocje na czas RADOSCI, a nie smutku. A wiem, ze taki czas predzej czy pozniej, w taki czy inny sposob nadejdzie.

                Naprawde dziewczyny, jesli macie moment, zajrzyjcie na forum i poczytajcie historie ludzi, ktorzy z problemem nieplodnosci walcza od lat – bezskutecznie. Wtedy 3 miesiace, pol roku, a nawet rok czekania bledna i mowie to z cala odpowiedzialnoscia, bo sama zaliczam sie do grona starajacych od bardzo dawna i wiele z Was dobrze juz poznalam i bardzo cenie.

                Sylvie

                • Re: Wiem, że się Wam narażam

                  Tak duzo zalezy od Nas samych, od naszego nastawienia.Wiem, ze jak sie zaczyna starnia o dzidzie, to fakt, ze nie wyszlo za 1 razem scina z nog. Czlek sie pyta dlaczego… mija kolejny cykl, moze 5-6 i wciaz nic. Pojawia sie niepokoj – zwlaszcza jesli zaglada sie na to forum i inne jemu podobne. Tu dziewczyny staraja sie dlugo,czesto maja wpisane Aniolki przy nickach i to smutne,przytlaczajace. Taka starajaca sie od niedawna zaczyna panikowac,biegnie do lekarza po dopalacze itd.Domyslam sie jaki moze przezywac stresik,choc moze raczej sa podekscytowane tymi staraniami???I przewaznie zachodzi w ciaze i trafia na oczekujacych i juz nie wraca.Ona tez musi z kims niepokoje omowic,przedyskutowac itd.Ja odchodzilam od zmyslow przy 1 probie-normalnie wyliczone wykalkulowane i fiasko.Za 2 razem luz i od razu sie udalo. No ale pierwszy mies byl straszny.
                  Szczerze wspolczuje dziewczynom,ktore czekaja na maluszki dluzej niz te kilka cykli. Przykro jest czytac o tym, ze chorujecie,leczycie sie,monitorujecie cykle i wciaz nic.Ja sobie tylko moge wyobrazac jaka pustke czujecie w serduchu,wiem, ze jest Wam ciezko, ze sie poddajecie lub mobilizujecie do kolejnego cyklu.Uwazam, ze to niesprawiedliwe, ze niektore kobiety chca byc matkami a nie moga, ze czekaja tak bardzo dlugo… szczerze Wam zycze byscie sie doczekaly.
                  Najbardziej jednak ubolewam na dlosem Tych,ktore traca swoje maluszki.Ja nie wiem jak mozna sie po czyms takim pozbierac, znow probowac itd.Raz, moze dwa razy,ale chyba bym tego nie zniosla.
                  Bardzo sie pzrejmuje losem forumowiczek. Nie ktore z Was bardzo polubilam,czesto tu zagladam i czytam,czasem cosik dorzuce od siebie.A tak reasumujac, wydaje mi sie, ze kazda kobieta ktora czeka na dziecko-nie wazne jak dlugo-przezywa swoj dramat. Mam nadzieje ze wszystkie czekajace niebawem doswiadcza urokow macierzynstwa. Bardzo Wam tego zycze Dziewczyny!

                  • Re: Wiem, że się Wam narażam

                    kazda starajaca sie czy ta ze stazem dlugim czy miesiecznym bardzo przezywa niepowodzenie
                    czasem publicznie wylewa zale czasem dusi w sobie
                    slowa slowami ale nikt nas nie rozumie tak dobrze jak my rozumiemy sie tu wzajemnie
                    kazda z nas ma dni gdy potrzebuje pocieszenia a wtedy kazda z nas stara sie pocieszyc
                    fakt czasami dla dluuugo starajacych niektore pytania sa oczywiste ale zawsze sluzymy pomoca pamietajac jak my bylysmy “zielone”:)
                    ach co tu duzo pisac WSPIERAJMY SIE zawsze a bedzie nam tu dobrze ( oby nie za dlugo)
                    pozdrawiam
                    p.s a gdy sie chche komos pomagac zadne slowa nie sa zbyt silne…..

                    Zuzanna 14 cykl starań

                    • Re: Wiem, że się Wam narażam

                      Nikomu się nie narażasz, bo to Twoje prywatne odczucia. Ja swoje niepowodzenia traktuję dzisiaj inaczej niż na początku starań. Pierwsze 2-3 miesiące były najbardziej “dotkliwe”, odbierałam to jako osobistą porażkę, ale później, gdy zaczęłam czytać wasze posty, zrobiło mi się wstyd…. Poczułam się egoistką, która tak naprawdę nie ma specjalnych powodów do zmartwień. Jestem 2.5 roku po ślubie, staramy się od czerwca 2003, za 4 miesiące kończę 29 lat i chyba świadomość uciekającego czasu najbardziej daje się we znaki. Większość moich koleżanek nie zna problemu starań, one dzieci już mają a w ciążę zachodzą bez problemów, więc nie są w stanie zrozumieć, że coś może nie wychodzić… I nie wiedzą, że czasami to po prostu jakieś problemy zdrowotne ( u mnie to głównie powracające torbielki i krwiaki na jajnikach), a nie “wygoda”, kariera itp. I dla mnie i dla innych dziewczyn to forum daje możliwość wyżalenia się, nikt tu nas nie wyśmieje i zawsze znajduje się tu pomocną dłoń. Ale oczywiście zgadzam się z Tobą, że kobieta, która stara się 1-2 m-ce, to nie to samo co starająca się kilka lat. Ale każdy swoje porażki odczuwa znacznie bardziej niż porażki innych, ja swoje uczucia potrafię nazwać, natomiast mogę tylko domyślać się, jak czują się kobiety naprawdę walczące o dziecko długi czas i nie mam prawa powiedzieć, że czuję to samo… Nie chciałabym musieć sprawdzać, jak to jest….

                      Pozdrawiam serdecznie i życzę OWOCNYCH starań!!!
                      Marcysia

                      • Re: Wiem, że się Wam narażam

                        Napewno jest tak jak mówisz – nie da się porównać tragedii tej, która się leczy i nie może zajść i tej, która ma za sobą dwa, trzy cykle. Ale łączy je jedno. Obie chcą tego samego i jest to ich największyn pragnieniem. I każda się smuci gdy się nieudaje. Więc nie dzielmy uczestniczek tego forum na te które mają większe tragedie i mogą bardziej rozpaczać i te drugie, tylko łączmy się w tej wspólnej sprawie. Ja akurat jestem tutaj od niedawna i nie leczę się – po prostu próbuję i czekam z utęsknieniem na dwie kreski na teście. Ale jestem wrażliwą osobą i czytając te “smutniejsze” posty jest mi naprawdę przykro, wiem że nie równam się, podziwiam Was dziewczyny za dzielność, siłę i wytrwałość, ale chcę tutaj zostać bo to jest fantastyczne miejsce. Gdybym była wśród tych, którym nie udaje się zajść od dawna, albo straciły swoje kruszynki napewno czułabym tak samo, ale najważniejsze jest tutaj abyśmy się wszystkie wzajemnie wspierały jak starające się.
                        Uff, czy nie za bardzo zagmatwałam?

                        • Re: Wiem, że się Wam narażam

                          Dziękuję Ci za odpowiedź, ale muszę coś uściślić, bo chcę być dobrze zrozumiana i uniknąć nieuzasadnionych podejrzeń o próbę dzielenia starających się na “bardziej” lub “mniej zasłużone”. Pisząc, że dziewczynom po przejściach “należy się więcej mocnych słów” niż tym, które zaczęły dopiero starania chodziło mi tylko o lepsze wytłumaczenie mojego stanowiska dotyczącego używanych w postach słów. Piszecie, że każdy odbiera swoją tragedię inaczej, że dla każdego jego osobisty dramat jest największy. Słuszne tezy, tylko czy pierwszą nieudaną próbę można obiektywnie nazwać TRAGEDIĄ lub DRAMATEM? Rozczarowanie, żal, ból, lęk, szok – rozumiem, ale TRAGEDIA??? (To tak, jakby tragedią nazwać wypadek, w wyniku którego kierowca złamał nogę – tylko jak wtedy określimy karambol, w którym zginęło 30 osób??? – może niefortunne porównanie, ale mam nadzieję, że jako tako oddaje sens mojego postrzegania tej kwestii) Jeszcze raz podkreślam: chodziło mi o słownikowe (i powszechne również) znaczenie używanych słów, które z natury mają oddawać konkretne stany i wydarzenia, a NIGDY NIE O PODZIAŁ FORUMOWICZEK!!!!
                          Po prostu trochę mniej patosu i egzaltacji, a więcej dystansu! I myślę, że wyszłoby to na dobre wszystkim, bo wydaje mi się, że dziewczyny, które na początku starań piszą o swojej tragedii same się trochę nakręcają i wpędzają w niepotrzebny (jeszcze, a może wcale) i nieuzasadniony stres!
                          Pozdrawiam,

                          kawi

                          [Zobacz stronę]

                          • Re: Wiem, że się Wam narażam

                            Witaj!
                            Wiem, co masz na myśli, chyba się z Tobą zgadzam.
                            Ale kobitki już to do siebie mają – zwłaszcza jak grają hormony, że lubią przesadzać i wyolbrzymiać swoje problemy. Sama pewnie też taka byłam dopóki rzeczywiście nie dowiedziałam się, co to znaczy mieć naprawdę problem.
                            Ale dzięki temu, co przeszłam, udało mi się wyjrzeć kawałek poza czubek własnego nosa… więc (mam nadzieję) może to moje cierpienie nie było (nie jest) tak całkiem pozbawione sensu… nie wiem… ale to już nie na temat. Ogólnie masz rację, ale w końcu po to jest to forum, żeby wyrzucić różne emocje, co się telepią po głowie – lepiej tu niż truć mężowi, nie? A ja po prostu nie czytam już wiadomości w rodzaju “Ratunku, nie zaszłam w drugim cyklu starań, chyba coś ze mną nie tak”
                            Pozdrawiam serdecznie, Agata

                            • Re: Wiem, że się Wam narażam

                              ok, ja Cie dobrze zrozumiałam. Jestem na forum od niedawna i nie miałam okazji przeczytać postów tych dziewczyn, które po pierwszej nieudanej próbie są przekonane że to tragedia. Wszystko co piszesz jest prawdą. Pozdrawiam. Monika

                              • Re: Wiem, że się Wam narażam

                                Zabieralam sie do odpowiedzi,kasowalam znow pisalam. Narawde nie wiem co ci odpowiedziec. Moze jedynie to jak ja to widze.Wielu kobietom wydaje sie, ze zajsc w ciaze jest bardzo prosto. Czesto sie udaje po 1,2,3 razie ale rowniez czesto trzeba poczekac.Wydaje mi sie, ze takie zalamki u dziewczyn krotko starajacych sie wynikaja z niecierpliwosci. Starszym stazem,wchodzi juz rutyna.W pewnym momencie godzimy sie z taka sytuacja az do nastepnego uderzenia hormonkow. Przynajmniej tak jest u mnie. To sa takie fazy.Raz bardzo,bardzo pragne dziecka a po paru cyklach slabnie to i przemienia sie w co ma byc to bedzie. Na pewno jest jakis maly niesmak, ze znow sie nie udalo.Jest duzo nerwow kiedy widze, ze moj chlop ma w zasadzie wszystko w dupie,bo gdyby tego nie mial dawno by byly porobine badania.Jestem wsciekla na zrzadzenie losu, ze on znow jest chory i trzeba biegac a sprawy o dziecku odchodza na inne tory ale niestety nic na to nie poradzimy.
                                Bardziej od “placzu”dopiero co poczatkujacych boli mnie to, ze tak wiele dziewczyn wyszlo z naszego koncika i wypielo sie na nas.Wiekszasc z nich to wlasnie laski,ktore dlugo nie staraly.Zapomnial wol jak cielenciem byl. Brakuje mi z ich strony jakiegos wsparcia moralnego. Nie twierdze, ze maja przesiadywac u nas w kanciku ale czasem moglyby rzucic dobrym slowem i popowiadac co tam u nich slychac.
                                chyba to wszystko co chialam napisac do tego temtu:)

                                ps.to ja czyli agaHH

                                Edited by ranking on 2004/01/11 18:45.

                                • to i ja się narażę…

                                  A ja się podpisuję pod Twoim postem obiema rękoma…
                                  Wybaczcie mi Kochane Dziewczyny ale za każdym razem gdy witam kogoś na tym forum, przeżywam sytuację danej osoby, jak własną, ale ostatnio coraz częściej bierze mnie złość, że martwię się o niepowodzenia osób, które czekają na ciążę 2-3 miesiące, po czym ze zrozumianą radością odchodzą na oczekujące, a ja zostaję sfrustrowana, coraz bardziej nienawidząca świata, coraz bardziej zawiedziona i pewna swojej niedoskonałości…
                                  Dziewczyny, zrozumcie nas, które starają się kilkanaście miesięcy, kilka lat…
                                  Może nie powinnam wysyłać tego posta, ale tak właśnie czuję.
                                  I sądzę, że dziewczyny, które stąd odchodzą (ale nie na oczekujące) – często ze spuszczoną głową – są tak bardzo zawiedzone, że nie mają już siły cieszyć się z tych ogromnych zwycięstw dziewczyn, które ogłaszają o dwóch krechach….

                                  Ja mam też takie dni… I może dzisiaj jest ten dzień…
                                  Więc wybaczcie mi.
                                  Od wczoraj mam krwotok ze skrzepami krwi, @ przyszła 35dc, więc chyba poroniłam… a może nie. Nie wiem i nie chcę wiedzieć.
                                  Na razie gin kazał zawiesić starania na 3 m-ce.
                                  Bez leków, bez oczekiwania i nadziei.
                                  Dla odpoczynku.
                                  Ale nie odchodzę od Was. Bo chcę ( naprawdę CHCĘ) cieszyć się z Waszych zwycięstw.

                                  Wybaczcie, jeśli kogoś uraziłam. Przepraszam.

                                  [Zobacz stronę]

                                  • Re: to i ja się narażę…

                                    Dosieńko, doskonale Cię rozumiem i wcale się nie naraziłaś… w każdym razie na pewno nie mi. Ja też już coraz częściej nie mam siły cieszyć się radością dziewczyn, ogłaszających fasolkę po 1-2 miesiącach… choć to mój “dopiero” 11 cykl. Coraz częściej czuje się gorsza, winna, smutna i bezradna…chcę uciec z forum, uciec z życia… Chylę czoła przed wszystkimi dziewczynami starającymi się dłużej ode mnie, podziwiam Wasz upór, siłę ducha i determinację. Mam nadzieję, że nam wszystkim – liczącym nieudane cykle dziesiątkami – też w końcu się uda… Ale myślę, że nie ma sensu złościć się na te kobietki, które mówią o swoich “dramatach” i “cierpieniach”, gdy im nie wyszło za pierwszym, czy drugim razem. One nie piszą tego, aby urazić nas “weteranki”, ale dlatego, że naprawdę swoje smuteczki przeżywają. Te szczęściary po prostu nie mają pojęcia jak to jest, gdy nie udaję się przez wiele miesięcy, przez całe lata… zresztą oby nigdy się nie dowiedziały… Dosiu, pozdrawiam Cię strasznie strasznie mocno, myśle tak samo jak Ty… ale postarajmy się nie tracić wiary… przecież bez nadziei nie da się żyć…

                                    ami7
                                    [Zobacz stronę]

                                    • Re: to i ja się narażę…

                                      Dziękuję Ci Ami za dobre słowa. Bardzo Ci dziękuję…

                                      [Zobacz stronę]

                                      • Re: Wiem, że się Wam narażam

                                        I ja się wtrącę do tego wątku
                                        Pamiętam tytuł swojego pierwszego posta po pierwszym nieudanym cyklu i brzmiał “Jestem zalamana”
                                        Czy to były słowa na wyrost – nie. Byłam faktycznie załamana. Zawsze myslałam, że trzeba się porządnie zabezpieczyć, by nie mieć dziecka, a tu proszę…. chcę dziecka a jego nie ma.
                                        Dlaczego?? Dlaczego się nie udało? Co jest ze mną nie tak? A może coś nie tak jest z moim mężem? A może nie dane nam jest byc rodzicami? A może jesteśmy bezpłodni?
                                        Setki takich i jeszcze innych pytań mialam wtedy w głowie.
                                        Czy to była tragedia? Z pewnością jakaś była. Człowiek się nakręca i nawet nie myśli o tym, ze może się nie udać. Aż tu nagle – buch – @. Ten pierwszy nieudany cykl był dla mnie chyba największą życiową porażką -….. ale….

                                        Byłam świerza w forumowaniu, w walce o dziecinkę, we wszystkim, może też w uczuciach przyszło-macierzyńskich.
                                        Teraz jest inaczej. Wiem o co walczę i wiem o co Wy walczycie. Wiem ile ta walka może nam czasu zająć, wiem jakie sa choroby, jakie dolegliwości, jakie problemy.

                                        Wiem…. Ale dopiero teraz to wiem. Wtedy tego nie wiedziałam.
                                        Dlatego rozumiem dziewczyny piszące o tragedi po pierwszej nieudanej próbie…. bo One jeszcze nie wiedzą.

                                        Oby się nie dowiedziały, co znaczy długo, naprawdę długo czekać na upragnioną Fasolkę.

                                        Ania

                                        • Re: Wiem, że się Wam narażam

                                          Z pewnocią się nikomu nie naraziłaś. Po prostu napisałaś co czujesz i masz do tego prawo. Wcale Ci się nie dziwię i nie dziwię się dziewczynom, które starają się przez wiele lat czy miesięcy o dziecko. Tak się zastanawiałam czy w ogóle mam prawo Ci coś odpowiedzieć, bo to mój dopiero 2 cykl. Pierwszy był nieudany było mi niewątliwie przykro, ale pewnie dlatego, że wczesniej czytałam wiele postów wiedziałam,że to nie tragedia. Ale nie o tym chciałam pisać. Próbuję przede wszytstkim powiedzieć, dlaczego ja zostałam na tym forum a potem odważyłam się coś napisać. Przede wszystkim dlatego, że byłam wzruszona, ze dziewczyny, które tu są naprawdę sobie pomagają (i miałam takie wrażenie że się zaprzyjaźniają). Łączy je jeden problem, marzenie, często o którym nie umieją powiedzieć swoim bliskim, a tu szukają zrozumienia, pocieszenia. To jest mój drugi cykl, mam nadzieję oczywiście, że się uda, ale jakby nie to też pewnie o tym napiszę i mam nadzieję, że znajdzie się jakieś ciepłe słowo. Ale staram się też pocieszać inne dziewczyny na tyle ile umiem. Nie wiem, czy komuś to pomaga, ale mam nadzieję, że tak bo robię do szczerze. (tylko tyle mogę zrobić-chociaż chciałabym więcęj!!!). Przede wszystkim dlatego tu zaglądam codziennie!!!! I czekam na kolejne fasolki wśród nas, bo to jakoś tak ponosi na duchu. A dziewczyny, które starają się naprawdę długo, te które poroniły i próbują dalej podziwiam najbardziej i nie raz (jakkolwiek to patetycznie czy głupio zabrzmi) łzy mi leciały jak czytałam niektóre posty. To Wam najbardziej zyczę tych wypragnionych dzidziusiów, bo na nie zasłużyłyście.
                                          Trochę się rozpisałam, co prawda nie dokońca jestem pewna czy wyraziłam to co chciałam. Bo tak do końca to nie wiem ile będę się musiała starać o dziecko, może miesięc może rok, ale chcę tu z Wami być jeśli pozwolicie, napisać kiedy mi smutno, cieszyć się kolejnymi udanymi próbami, dzielić się jakimiś radami, informacjami i wspierać inne starające się, bez względu na to czy stara się ona 2, 3 czy 36 miesięcy.
                                          B. 28 lat 2 cykl

                                          Znasz odpowiedź na pytanie: Wiem, że się Wam narażam

                                          Dodaj komentarz

                                          Angina u dwulatka

                                          Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                                          Czytaj dalej →

                                          Mozarella w ciąży

                                          Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                                          Czytaj dalej →

                                          Ile kosztuje żłobek?

                                          Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                                          Czytaj dalej →

                                          Dziewczyny po cc – dreny

                                          Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                                          Czytaj dalej →

                                          Meskie imie miedzynarodowe.

                                          Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                                          Czytaj dalej →

                                          Wielotorbielowatość nerek

                                          W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                                          Czytaj dalej →

                                          Ruchome kolano

                                          Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                                          Czytaj dalej →
                                          Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                                          Logo
                                          Enable registration in settings - general