Wścibskość…czyli kto z kim i gdzie;)

Kurcze…mieszkam tu sobie spokojnie od ponad roku i żyło mi się dobrze. Sąsiedzi nie upierdliwi, mało wścibscy- jest ok.

Jak bardzo się myliłam! 😉

Mam opiekunkę, która przychodzi do nas na kilka godz. dziennie. I siedzi zazwyczaj w piaskownicy. A tam- wiadomo, jakie klimaciki panują, hehe. No nic.

Jestem sobie w tej piaskownicy, czekam na Baśkę ( opiekunka), jest, idzie! Mówię do Mata- o, zobacz kto idzie! Na co moja sąsiadlka z dołu, starsza kobita nie wytrzymała i leci do mnie i pyta;
– A TO PANI SIOSTRA?????
-NIE…
-A TAKA PODOBNA…
-…..
– A MIESZKA GDZIES BLISKO?
– NIE! TO OPIEKUNKA.

To mnie lekko rozbawiło. Ale na drugi dzień Baśka mi donosi,że zahaczyła ją inna sąsiadka i zaczęła przesłuchanie- czy ona z nami mieszka (?!) czy jest rodziną itd.

To już mnie wkurzyło. Potem idę do pisakownicy, uśmiecha się mnie jakaś kobieta. I mówi,że młodszy syn to do taty baaardzo podobny! Kurde- wiedzę ja pierwszy raz na oczy! 😮 I ona wie, że mam opiekunkę itd.

Mój mąż to w piaskownicy może z dwa razy się pojawił… A pani jaka sprytna, no! Nawet podobieństwa się dopatrzyła.

Kurde- może awantury jakieś porobić czy co? kochanka sobie sprawić??? Bo tak muszą se ludzie sztucznie tematów szukać…;)

Też macie takich wścibskich sąsiadów?

Strona 2 odpowiedzi na pytanie: Wścibskość…czyli kto z kim i gdzie;)

  1. Zamieszczone przez ahimsa
    W ogóle to ja marzę by stąd uciec na te swoje mazury. Ale teraz jeszcze nie mogę…miotam się między moją chęcią a np. lepszymi możliwościami dla dzieci w mieście.

    Ala a Ty myślisz że na tych mazurach bedzie inaczej?
    czytałas przeciez “Dom nad rozlewiskiem” – najpierw będziesz “ta nowa co to z miasta przyjechała”… a potem po prostu – gdzie dzieci się uczą, jak się uczą, jak zarabiacie na życie….
    a plotki też są, też ludzie wiedzą o tobie Wszystko, tylko że zataczają one większy krąg ze względu na większe odległości

    • w zeszlym roku wyprowadzilam sie z bloku, w ktorym mieszkalam od lat 9… blok maly, czteropietrowy, tylko 2 klatki – uwierz, ze dopiero po 4-5 latach poznalam wszystkich sasiadow z mojej klatki, tych z drugiej absolutnie nie kojarze, nawet z widzenia /oprocz 2 osob, ktore byly jakims przewodniczacym i zastepca wspolnoty czy cos w tym stylu/. przez te kilka lat nie mialam dziecka, wiec moze dlatego udalo mi sie uniknac bliskich kontaktow trzeciego stopnia 😉 ale za to jak sie urodzil Makary, to ho ho! tu juz bylo niemal rodzinnie 😀 /a chcialam zauwazyc, ze w calej klatce mieszkali ci sami ludzie od poczatku istnienia bloku, czyli jakies 30 lat. nowa bylam tylko ja, ktos z parteru /przez te 9 lat RAZ widzialam jego plecy ;)/ + wielodzietna,szemrana rodzinka. moja sasiadka zza sciany byla tak wscibska, ze za kazdym razem,jak tylko slyszala NAJMNIEJSZY szmer na korytarzu, od razu otwierala bezceremonialnie drzwi i patrzyla “kto, po co i do kogo’. gorzej – latem drzwi do jej mieszkania byly na osciez otwarte od switu /doslownie!/ do poznej nocy – pani miala kawalerke i na wprost drzwi wejsciowych,w pokoju, byl jej “fotel obserwacyjny”. pani sasiadka pracowala w szpitalu razem z moim kolega, ktory mnie bardzo czesto odwiedzal – ja z kolei czesto odwiedzalam kolege w jego miejscu pracy i bardzo szybko awansowalam na narzeczona 😉 /kolega jest zatwardzialym gejem/. pani uwielbiala plotki, zyla wrecz zdobywaniem i przetwarzaniem wszelkich informacji o bliznich…
      przez pierwsze lata doprowadzalo mnie to do szalu,ale pozniej… pani okazala sie bardzo, bardzo pomocna, zyczliwa i troche sie z nia zzylismy… w najmniej oczekiwanych / i zarazem trudnych/ sytuacjach bardzo mi pomogla, za co jestem jej ogromnie wdzieczna.
      po urodzeniu Makarego wszyscy sasiedzi zaczeli sie badzo mocno interesowac nasza rodzina, ale w sposob naprawde zyczliwy i sympatyczny. gdy szukalismy niani, to w ciagu 1 dnia sasiedzi podali nam chyba z 5 kandydatek – sami, nieproszeni /wspomnielismy tylko o poszukiwaniach naszej sasiadce zza sciany 😀 /. co dziwne – nigdy nie bylo zadnego obmawiania, jeden na drugiego nigdy nie powiedzial zlego slowa, nie bylo plot i dziwnych, niesprawdzonych informacji…
      powiem calkiem szczerze – czasami brakuje mi “pani muchy”, “pani dyziowej”, “pani kowalskiej”…

      • Zamieszczone przez avinion
        Ala a Ty myślisz że na tych mazurach bedzie inaczej?
        czytałas przeciez “Dom nad rozlewiskiem” – najpierw będziesz “ta nowa co to z miasta przyjechała”… a potem po prostu – gdzie dzieci się uczą, jak się uczą, jak zarabiacie na życie….
        a plotki też są, też ludzie wiedzą o tobie Wszystko, tylko że zataczają one większy krąg ze względu na większe odległości

        Wioska jest pod względem plot jeszcze gorsza!:) ale może jak tak nie bezpośrednio za ścianą…mnie męczy miasto już. Tak po prostu.

        • Zamieszczone przez 26grudnia
          w zeszlym roku wyprowadzilam sie z bloku, w ktorym mieszkalam od lat 9… blok maly, czteropietrowy, tylko 2 klatki – uwierz, ze dopiero po 4-5 latach poznalam wszystkich sasiadow z mojej klatki, tych z drugiej absolutnie nie kojarze, nawet z widzenia /oprocz 2 osob, ktore byly jakims przewodniczacym i zastepca wspolnoty czy cos w tym stylu/. przez te kilka lat nie mialam dziecka, wiec moze dlatego udalo mi sie uniknac bliskich kontaktow trzeciego stopnia 😉 ale za to jak sie urodzil Makary, to ho ho! tu juz bylo niemal rodzinnie 😀 /a chcialam zauwazyc, ze w calej klatce mieszkali ci sami ludzie od poczatku istnienia bloku, czyli jakies 30 lat. nowa bylam tylko ja, ktos z parteru /przez te 9 lat RAZ widzialam jego plecy ;)/ + wielodzietna,szemrana rodzinka. moja sasiadka zza sciany byla tak wscibska, ze za kazdym razem,jak tylko slyszala NAJMNIEJSZY szmer na korytarzu, od razu otwierala bezceremonialnie drzwi i patrzyla “kto, po co i do kogo’. gorzej – latem drzwi do jej mieszkania byly na osciez otwarte od switu /doslownie!/ do poznej nocy – pani miala kawalerke i na wprost drzwi wejsciowych,w pokoju, byl jej “fotel obserwacyjny”. pani sasiadka pracowala w szpitalu razem z moim kolega, ktory mnie bardzo czesto odwiedzal – ja z kolei czesto odwiedzalam kolege w jego miejscu pracy i bardzo szybko awansowalam na narzeczona 😉 /kolega jest zatwardzialym gejem/. pani uwielbiala plotki, zyla wrecz zdobywaniem i przetwarzaniem wszelkich informacji o bliznich…
          przez pierwsze lata doprowadzalo mnie to do szalu,ale pozniej… pani okazala sie bardzo, bardzo pomocna, zyczliwa i troche sie z nia zzylismy… w najmniej oczekiwanych / i zarazem trudnych/ sytuacjach bardzo mi pomogla, za co jestem jej ogromnie wdzieczna.
          po urodzeniu Makarego wszyscy sasiedzi zaczeli sie badzo mocno interesowac nasza rodzina, ale w sposob naprawde zyczliwy i sympatyczny. gdy szukalismy niani, to w ciagu 1 dnia sasiedzi podali nam chyba z 5 kandydatek – sami, nieproszeni /wspomnielismy tylko o poszukiwaniach naszej sasiadce zza sciany 😀 /. co dziwne – nigdy nie bylo zadnego obmawiania, jeden na drugiego nigdy nie powiedzial zlego slowa, nie bylo plot i dziwnych, niesprawdzonych informacji…
          powiem calkiem szczerze – czasami brakuje mi “pani muchy”, “pani dyziowej”, “pani kowalskiej”…

          fotel obserwacyjny 🙂 fajna nazwa 🙂

          • Zamieszczone przez 26grudnia
            w zeszlym roku wyprowadzilam sie z bloku, w ktorym mieszkalam od lat 9… blok maly, czteropietrowy, tylko 2 klatki – uwierz, ze dopiero po 4-5 latach poznalam wszystkich sasiadow z mojej klatki, tych z drugiej absolutnie nie kojarze, nawet z widzenia /oprocz 2 osob, ktore byly jakims przewodniczacym i zastepca wspolnoty czy cos w tym stylu/. przez te kilka lat nie mialam dziecka, wiec moze dlatego udalo mi sie uniknac bliskich kontaktow trzeciego stopnia 😉 ale za to jak sie urodzil Makary, to ho ho! tu juz bylo niemal rodzinnie 😀 /a chcialam zauwazyc, ze w calej klatce mieszkali ci sami ludzie od poczatku istnienia bloku, czyli jakies 30 lat. nowa bylam tylko ja, ktos z parteru /przez te 9 lat RAZ widzialam jego plecy ;)/ + wielodzietna,szemrana rodzinka. moja sasiadka zza sciany byla tak wscibska, ze za kazdym razem,jak tylko slyszala NAJMNIEJSZY szmer na korytarzu, od razu otwierala bezceremonialnie drzwi i patrzyla “kto, po co i do kogo’. gorzej – latem drzwi do jej mieszkania byly na osciez otwarte od switu /doslownie!/ do poznej nocy – pani miala kawalerke i na wprost drzwi wejsciowych,w pokoju, byl jej “fotel obserwacyjny”. pani sasiadka pracowala w szpitalu razem z moim kolega, ktory mnie bardzo czesto odwiedzal – ja z kolei czesto odwiedzalam kolege w jego miejscu pracy i bardzo szybko awansowalam na narzeczona 😉 /kolega jest zatwardzialym gejem/. pani uwielbiala plotki, zyla wrecz zdobywaniem i przetwarzaniem wszelkich informacji o bliznich…
            przez pierwsze lata doprowadzalo mnie to do szalu,ale pozniej… pani okazala sie bardzo, bardzo pomocna, zyczliwa i troche sie z nia zzylismy… w najmniej oczekiwanych / i zarazem trudnych/ sytuacjach bardzo mi pomogla, za co jestem jej ogromnie wdzieczna.
            po urodzeniu Makarego wszyscy sasiedzi zaczeli sie badzo mocno interesowac nasza rodzina, ale w sposob naprawde zyczliwy i sympatyczny. gdy szukalismy niani, to w ciagu 1 dnia sasiedzi podali nam chyba z 5 kandydatek – sami, nieproszeni /wspomnielismy tylko o poszukiwaniach naszej sasiadce zza sciany 😀 /. co dziwne – nigdy nie bylo zadnego obmawiania, jeden na drugiego nigdy nie powiedzial zlego slowa, nie bylo plot i dziwnych, niesprawdzonych informacji…
            powiem calkiem szczerze – czasami brakuje mi “pani muchy”, “pani dyziowej”, “pani kowalskiej”…

            Ja też mieszkałam, wcześniej wśród raczej starszych ludzi i wbrew pozorom bardzo mi tam było dobrze:)
            Teraz to takie młode osiedle,raczej takie rodziny, jak my. Niby to miłe, te piaskownice, ta zażyłość matek ale dla mnie to koszmar jakiś.

            No właśnie- jak pisałam nie wkurzyła mnie ta wścibskość mojej starszej sąsiadki:)

            • Zamieszczone przez aniast
              😮 już się zarumieniłam, jestem z tych co łapią imiona maluchów w mig i nie mam problemów z przypasowaniem bąbli do ich właściciela – do podanych informacji dorzucę (o ile padną wcześniej) daty urodzin dziecka – po prostu u mnie takie info natychmiast jest kodowane

              Ja mam podobnie 😉
              Za to Maciek po nie całym miesiącu chodzenia do przedszkola, potrafił wymienić wszystkie dzieci z grup z imienia i nazwiska, wskazując na szafki w szatni…
              Czytać nie umie, więc wszystko z pamięci 😉

              Nie uczę się tego na pamięć, po prostu zostaje mi w głowie…tak jak adresy, nr telefonów i ważne daty 😉

              • Zamieszczone przez ahimsa

                No właśnie- jak pisałam nie wkurzyła mnie ta wścibskość mojej starszej sąsiadki:)

                ja mialam doslownie piane na ustach, jak kiedys sasiadka zza sciany zapytala, czy juz jestesmy z kolega /tym, z ktorym pracowala / “po slowie” i kim jest ten pan, ktory wychodzi ode mnie w nocy /czyli owczesny i obecny narzeczony 😉 /…
                nie lubie plot, nie znosze bezceremonialnego wtracania sie w czyjes zycie, zadawanai bardzo osobistych pytan przez obce osoby… nauczylam sie odpowiadac tak, by nic nie powiedziec, ale ludzie wtedy i tak swoje dopowiedza, zmienia kontekst i uslysza to, co chca uslyszec a nie to, co ty chcesz im przekazac… szkoda nerwow i tyle 🙂
                a teraz mieszkam na wsi, ale takiej ‘sypialnianej’ – malutkiej doslownie na ganicy miasta, gdzie pradziwych mieszkancow ‘wiejskich” mozna na palcach jednej reki policzyc, a reszta to ‘miastowi”, ktorzy wybudowali sobie domy i stworzyli osiedla. punktem centralnym jest oczywiscie sklep 😉 i jego wlascicielka. glowne centrum informacji – mozesz sie tam dowiedziec doslownie wszystkiego,czego zapragniesz…

                • wiesz mi, ze to pryszcz:)

                  ja jak zalozylam nowe firanki w altanie-cel byl jedno by nie bylo z ulicy widac co lezy… No i sasiadka “ladne ma pani firanki,ale nic nie widac”
                  “a pani maz to gdize pracuje?”
                  o moja siostre tez byly miliony pytan:)w sklepie dowiedzieciec sie mozna doslowienie wszystkiego:)
                  juz sie przyzwyczailam:)
                  aha, jak kupilismy naroznik, zreszta cokolwiek nowego sie pojawia sasiadka obok przychodzi pozyczyc cukier:)

                  • Zamieszczone przez 26grudnia

                    a teraz mieszkam na wsi, ale takiej ‘sypialnianej’ – malutkiej doslownie na ganicy miasta, gdzie pradziwych mieszkancow ‘wiejskich” mozna na palcach jednej reki policzyc, a reszta to ‘miastowi”, ktorzy wybudowali sobie domy i stworzyli osiedla. punktem centralnym jest oczywiscie sklep 😉 i jego wlascicielka. glowne centrum informacji – mozesz sie tam dowiedziec doslownie wszystkiego,czego zapragniesz…

                    ja też od prau lat mieszkam w podobnym miejscu i na mojej ulicy jest klimat nazwałabym to “plotkarsko – przyjacielski” 😉
                    czyli że np jak byłam w szpitalu to sąsiadki pytały mojego męża co u mnie, itd, a starszemu synowi jak go widzą pędzącego na rowerze dają “dla mamusi i braciszka” rzodkiewki, truskawki, czereśnie, winogrona – bo widzą że jeszcze nie “dorobiliśmy” się plonów 😉
                    owszem dopytują się co u mnie, jak maluszek się chowa, kto się nim zajmuje jak jestem w pracy ale nie przeszkadza mi to, chętnie udzielam odp. a one w zamian też opowiadają o sobie – w sumie słucham z grzeczności a potem zapominam 😉

                    • Zamieszczone przez 26grudnia
                      w zeszlym roku wyprowadzilam sie z bloku, w ktorym mieszkalam od lat 9… blok maly, czteropietrowy, tylko 2 klatki – uwierz, ze dopiero po 4-5 latach poznalam wszystkich sasiadow z mojej klatki, tych z drugiej absolutnie nie kojarze, nawet z widzenia /oprocz 2 osob, ktore byly jakims przewodniczacym i zastepca wspolnoty czy cos w tym stylu/. przez te kilka lat nie mialam dziecka, wiec moze dlatego udalo mi sie uniknac bliskich kontaktow trzeciego stopnia 😉 ale za to jak sie urodzil Makary, to ho ho! tu juz bylo niemal rodzinnie 😀 /a chcialam zauwazyc, ze w calej klatce mieszkali ci sami ludzie od poczatku istnienia bloku, czyli jakies 30 lat. nowa bylam tylko ja, ktos z parteru /przez te 9 lat RAZ widzialam jego plecy ;)/ + wielodzietna,szemrana rodzinka. moja sasiadka zza sciany byla tak wscibska, ze za kazdym razem,jak tylko slyszala NAJMNIEJSZY szmer na korytarzu, od razu otwierala bezceremonialnie drzwi i patrzyla “kto, po co i do kogo’. gorzej – latem drzwi do jej mieszkania byly na osciez otwarte od switu /doslownie!/ do poznej nocy – pani miala kawalerke i na wprost drzwi wejsciowych,w pokoju, byl jej “fotel obserwacyjny”. pani sasiadka pracowala w szpitalu razem z moim kolega, ktory mnie bardzo czesto odwiedzal – ja z kolei czesto odwiedzalam kolege w jego miejscu pracy i bardzo szybko awansowalam na narzeczona 😉 /kolega jest zatwardzialym gejem/. pani uwielbiala plotki, zyla wrecz zdobywaniem i przetwarzaniem wszelkich informacji o bliznich…
                      przez pierwsze lata doprowadzalo mnie to do szalu,ale pozniej… pani okazala sie bardzo, bardzo pomocna, zyczliwa i troche sie z nia zzylismy… w najmniej oczekiwanych / i zarazem trudnych/ sytuacjach bardzo mi pomogla, za co jestem jej ogromnie wdzieczna.
                      po urodzeniu Makarego wszyscy sasiedzi zaczeli sie badzo mocno interesowac nasza rodzina, ale w sposob naprawde zyczliwy i sympatyczny. gdy szukalismy niani, to w ciagu 1 dnia sasiedzi podali nam chyba z 5 kandydatek – sami, nieproszeni /wspomnielismy tylko o poszukiwaniach naszej sasiadce zza sciany 😀 /. co dziwne – nigdy nie bylo zadnego obmawiania, jeden na drugiego nigdy nie powiedzial zlego slowa, nie bylo plot i dziwnych, niesprawdzonych informacji…
                      powiem calkiem szczerze – czasami brakuje mi “pani muchy”, “pani dyziowej”, “pani kowalskiej”…

                      Bo co innego wścibskość a co innego sąsiedzka pomoc-czy przyjacielska znajomość – tej drugiej u mnie nie brakuje – w pozytywnym słowa tego znaczeniu

                      • Ja mam taka wścibska dozorczynie, teraz to sie chyba nazywa administrator domu (???)
                        Ona jak ORMO normalnie wywiad przy niej wysiada.
                        Chjcesz, nie chcesz o wszystko wypyta i Ci wszystko powie.
                        Kilka razy poodziekowałam jej że nie chce informacji. Ale to nie pomaga.
                        Przez cała długosć korytarza jak ide z Jonkiem to mi nawija az wyjde z klatki. A nie daj Boze jest na dworzu.
                        Nie nalezę do ludzi którzy takim osobom wala prosto z mostu w ich jezyku by zrozumieli.
                        Po prostu żal mi kobiety.

                        Piaskownica.
                        Nie mam opiekunki, siedze z Jonkiem sama no i zdarzaja siechętne panie/mamy do plotkowania, obgadywania.
                        Niestety nie jestem wdziecznym materiałem informacyjnym. Nigdy nie wiedziałam kto z kim i gdzie.
                        Nie pamietam twarzy a nawet jaki kto ma samochód.

                        No nie pogada sie ze mna, no.

                        • Zamieszczone przez 26grudnia
                          ja mialam doslownie piane na ustach, jak kiedys sasiadka zza sciany zapytala, czy juz jestesmy z kolega /tym, z ktorym pracowala / “po slowie” i kim jest ten pan, ktory wychodzi ode mnie w nocy /czyli owczesny i obecny narzeczony 😉 /…
                          nie lubie plot, nie znosze bezceremonialnego wtracania sie w czyjes zycie, zadawanai bardzo osobistych pytan przez obce osoby… nauczylam sie odpowiadac tak, by nic nie powiedziec, ale ludzie wtedy i tak swoje dopowiedza, zmienia kontekst i uslysza to, co chca uslyszec a nie to, co ty chcesz im przekazac… szkoda nerwow i tyle 🙂
                          a teraz mieszkam na wsi, ale takiej ‘sypialnianej’ – malutkiej doslownie na ganicy miasta, gdzie pradziwych mieszkancow ‘wiejskich” mozna na palcach jednej reki policzyc, a reszta to ‘miastowi”, ktorzy wybudowali sobie domy i stworzyli osiedla. punktem centralnym jest oczywiscie sklep 😉 i jego wlascicielka. glowne centrum informacji – mozesz sie tam dowiedziec doslownie wszystkiego,czego zapragniesz…

                          Mnie to nieustannie zadziwia…mi by było zwyczajnie wstyd! mam problem, co zrobić by żyć bez wojny z takimi ludźmi. Póki co olałam ale w moim przypadku ciężko ukryć antypatię, więc pewnie pani odczuła zmianę mojego nastawienia do niej, choć wciąż dzień dobry mówię. Ale bez uśmiechu.

                          • Zamieszczone przez Olinja
                            Ja mam taka wścibska dozorczynie, teraz to sie chyba nazywa administrator domu (???)
                            Ona jak ORMO normalnie wywiad przy niej wysiada.
                            Chjcesz, nie chcesz o wszystko wypyta i Ci wszystko powie.
                            Kilka razy poodziekowałam jej że nie chce informacji. Ale to nie pomaga.
                            Przez cała długosć korytarza jak ide z Jonkiem to mi nawija az wyjde z klatki. A nie daj Boze jest na dworzu.
                            Nie nalezę do ludzi którzy takim osobom wala prosto z mostu w ich jezyku by zrozumieli.
                            Po prostu żal mi kobiety.

                            Piaskownica.
                            Nie mam opiekunki, siedze z Jonkiem sama no i zdarzaja siechętne panie/mamy do plotkowania, obgadywania.
                            Niestety nie jestem wdziecznym materiałem informacyjnym. Nigdy nie wiedziałam kto z kim i gdzie.
                            Nie pamietam twarzy a nawet jaki kto ma samochód.

                            No nie pogada sie ze mna, no.

                            Ale za to spookojnie możecie na wakacje wyjechać 😀

                            • Zamieszczone przez Olinja

                              Nie pamietam twarzy a nawet jaki kto ma samochód.

                              W tym kto jaki ma samochód (nie rzadko z nr rejestracyjnym) wyręcza mnie mój syn

                              • Zamieszczone przez ahimsa
                                Ale za to spookojnie możecie na wakacje wyjechać 😀

                                Wiesz co, nie wiem bo mam takie podejrzenia. mamy zamknietą czesc klatki tak na 6 mieszkań. Milismy rower. Mielismy. Maż jeździł do pracy rowerem. Trzymalismy go na naszym korytarzu. Przypiety był do kaloryfera.
                                No i któregoś dnia maz do pracy buźka buźka a roweru nie ma.
                                Drzwi na korytarz zamkniete.

                                No i tak własnie.

                                Ale spoko w domu jak wyjeżdżam nic wartosciowego nie trzymam.

                                • Zamieszczone przez aniast
                                  W tym kto jaki ma samochód (nie rzadko z nr rejestracyjnym) wyręcza mnie mój syn

                                  mój jeszcze za mały ale pewnie tez tak bedzie bo samochodziarz z niego jak na razie.

                                  • Zamieszczone przez Olinja

                                    No i któregoś dnia maz do pracy buźka buźka a roweru nie ma.
                                    Drzwi na korytarz zamkniete.

                                    😡 ale kicha 🙁

                                    • Zamieszczone przez Olinja
                                      Wiesz co, nie wiem bo mam takie podejrzenia. mamy zamknietą czesc klatki tak na 6 mieszkań. Milismy rower. Mielismy. Maż jeździł do pracy rowerem. Trzymalismy go na naszym korytarzu. Przypiety był do kaloryfera.
                                      No i któregoś dnia maz do pracy buźka buźka a roweru nie ma.
                                      Drzwi na korytarz zamkniete.

                                      No i tak własnie.

                                      Ale spoko w domu jak wyjeżdżam nic wartosciowego nie trzymam.

                                      Kurcze…przykre to!
                                      A u nas mieszkania ze dwa wynajmują jacyś Azjaci ( ja ich nie rozróżniam czy to Tajwańczyk, Indonezyjczyk itd.) no i jeden z nich patrzę- zostawia wypasione żelazko pod drzwiami ( zapomniał chyba kluczy) i idzie:)

                                      Przychodzę do domu i mówię do męża; hej, chcesz fajne żelazko?;))))
                                      Oczywiście żart. Miałam nadzieję, że jednak nikt mu nie zakosi.
                                      Ale chyba ok. bo potem czuć było, że prasuje, hihi.

                                      • Zamieszczone przez ahimsa

                                        Ale chyba ok. bo potem czuć było, że prasuje, hihi.

                                        no własnie to najbardziej mnie powala w mieszkaniach w blokach, wierzowcach czy czyms takim.
                                        Z jednej strony fajnie bo masz ludzi dookoła ale z drugiej.
                                        Tak naprawdę zero intymnosci hehe

                                        • Zamieszczone przez ahimsa
                                          Kurcze…przykre to!
                                          A u nas mieszkania ze dwa wynajmują jacyś Azjaci ( ja ich nie rozróżniam czy to Tajwańczyk, Indonezyjczyk itd.) no i jeden z nich patrzę- zostawia wypasione żelazko pod drzwiami ( zapomniał chyba kluczy) i idzie:)

                                          Przychodzę do domu i mówię do męża; hej, chcesz fajne żelazko?;))))
                                          Oczywiście żart. Miałam nadzieję, że jednak nikt mu nie zakosi.
                                          Ale chyba ok. bo potem czuć było, że prasuje, hihi.

                                          wystawilismy raz z mieszkania polke – na klatke pod nasze drzwi, bo wstawialismy nowe meble i jeszcze nie bylismy pewni czy ta stara wywalic czy moze sie przyda – zwykla, ze sklejki jakiejs, ale nie zniszczona w miare ladna, postala moze dwie godziny…
                                          maz wynosil stary akumulator do piwnicy i pomylil klucze, zostawil wiec go pod nasza piwnica, jak wrocil z dobrymi kluczami akumulatora ani widu ani slychu…..i to jest ta gorsza strona anonimowosci “wielkoblokowej” :/

                                          Znasz odpowiedź na pytanie: Wścibskość…czyli kto z kim i gdzie;)

                                          Dodaj komentarz

                                          Angina u dwulatka

                                          Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                                          Czytaj dalej →

                                          Mozarella w ciąży

                                          Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                                          Czytaj dalej →

                                          Ile kosztuje żłobek?

                                          Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                                          Czytaj dalej →

                                          Dziewczyny po cc – dreny

                                          Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                                          Czytaj dalej →

                                          Meskie imie miedzynarodowe.

                                          Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                                          Czytaj dalej →

                                          Wielotorbielowatość nerek

                                          W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                                          Czytaj dalej →

                                          Ruchome kolano

                                          Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                                          Czytaj dalej →
                                          Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                                          Logo
                                          Enable registration in settings - general