wypieranie się tudzież "zapominanie"

Jest problem:

Jakie kroki poczynić, gdy:

Dziecko narozrabia (tu w grę wchodzi wszystko, czyli od najmniejszego przewinienia (nachlapanie w łazience), bo dosyć duże wybryki (gryzienie kogoś…)
zwraca się mu uwagę, a ono w zaparte twierdzi, że to nie ono zrobiło!

Ja rozumiem, że czasami (!) można czegoś nie zauważyć, ale notoryczne zapieranie się stanowi już problem. Problem z radzeniem sobie z sytuacją stresową.

Wiele razy powtarzam:
że to nic strasznego przyznać się, że nie dostanie lania za to, że po prostu wystarczy przeprosić i się pogodzić…. Bez rezultatu.

“wybielanie się” przy każdym problemie…

Co począć? 😀

24 odpowiedzi na pytanie: wypieranie się tudzież "zapominanie"

  1. być może ten typ tak ma…

    mam koleżankę w pracy, 5 lat do emerytury
    już się przyzwyczailiśmy że nigdy nie jest jej wina 🙂

    • Zamieszczone przez Klucha
      być może ten typ tak ma…

      mam koleżankę w pracy, 5 lat do emerytury
      już się przyzwyczailiśmy że nigdy nie jest jej wina 🙂

      Ej… no weź…! 😉

      Ja to wyeliminuję! 😀

      • może jednak trzeba powiedzieć, że dostanie lanie i to na gołą dupę jak zaraz nie naświetli klimatu sytuacji:D

        • Zamieszczone przez dziewiątka
          Jest problem:

          Niektorym to zostaje, hehe -mojej rodzicielce, na przyklad 😉

          A powaznie, to ja tez mam taki problem z Martinka i niestety nie udalo nam sie go zwalczyc. Jesli idzie w zaparte, a ja doskonale wiem, ze to nie tak, to w koncu daje jej ultimatum, po ktorym zwykle sie przyznaje i przeprasza. Ale potem sytuacja sie powtarza niestety…

          • No właśnie tłumaczyć i jeszcze raz tłumaczyć. Bo potem wyrastają osobniki wyżej wspomniane tak niewinne, że blask od nich bije. Cały świat niedobry, okoliczności, pogoda, nauczyciel, pracodawca, tylko nie ja.

            To zależy czego dotyczy sytuacja i w jakim wieku dziecko. Czasem przy starszakach warto raz się pokusić o udowodnienie. Ale nie można tego robić za każdym razem przy przewinieniu.

            Mat miał kiedyś tendencje do rozchlapywania przy prysznicu. Na początku zwracałem mu uwagę i słyszałem “to już tak było”, “a ty też rozchlapujesz”. Raz jeden pokazałem, że wchodzi do czystej łazienki a potem jak wychodzi to jest mokro. No nie było siły, sprawca znany.
            Ale powiedziałem, że nie szkodzi, zdarza się – choć pomogę powycierać.
            Potem już się nie zdarzało.

            A teraz np. w warunkach szkolnych potrafi przyjść i powiedzieć, że czegoś zapomniał i pani wpisała do dzienniczka (zdarzyło się raz w ciągu roku szkolnego – wczoraj :D)

            Uczę Matiego przyznawania się i brania odpowiedzialności za błędy właśnie na jego własnych błędach.

            (ale wyszedł długi post 🙂 )

            • Zamieszczone przez dziewiątka
              Ej… no weź…! 😉

              Ja to wyeliminuję! 😀

              życzę Ci tego
              i myslę że w końcu Ci się uda

              bo przyznam szczerze że trudno współpracuje się z taką osobą 🙂
              już nawet kazałam jej notować wszystko co mi daje, aby mieć czarno na białym, ale i tak to nie jej wina

              • Zamieszczone przez bruni
                może jednak trzeba powiedzieć, że dostanie lanie i to na gołą dupę jak zaraz nie naświetli klimatu sytuacji:D

                Nie. To nie wchodzi w grę.

                Zamieszczone przez Dziej
                No właśnie tłumaczyć i jeszcze raz tłumaczyć. Bo potem wyrastają osobniki wyżej wspomniane tak niewinne, że blask od nich bije. Cały świat niedobry, okoliczności, pogoda, nauczyciel, pracodawca, tylko nie ja.

                To zależy czego dotyczy sytuacja i w jakim wieku dziecko. Czasem przy starszakach warto raz się pokusić o udowodnienie. Ale nie można tego robić za każdym razem przy przewinieniu.

                Mat miał kiedyś tendencje do rozchlapywania przy prysznicu. Na początku zwracałem mu uwagę i słyszałem “to już tak było”, “a ty też rozchlapujesz”. Raz jeden pokazałem, że wchodzi do czystej łazienki a potem jak wychodzi to jest mokro. No nie było siły, sprawca znany.
                Ale powiedziałem, że nie szkodzi, zdarza się – choć pomogę powycierać.
                Potem już się nie zdarzało.

                A teraz np. w warunkach szkolnych potrafi przyjść i powiedzieć, że czegoś zapomniał i pani wpisała do dzienniczka (zdarzyło się raz w ciągu roku szkolnego – wczoraj :D)

                Uczę Matiego przyznawania się i brania odpowiedzialności za błędy właśnie na jego własnych błędach.

                (ale wyszedł długi post 🙂 )

                Bardzo ładne przykłady. Dzięki! 🙂

                Wczoraj miałam z nią pogadankę…. coś zaczyna iskrzyć na przewodach 😉

                • Zamieszczone przez Jane
                  Niektorym to zostaje

                  Mojemu szefowi;) na piśmie biorę co się da, a że nie wszystko się da więc czasami jest niefajnie. U nas starsza zawsze niewinna, absolutnie wszystko robi młodsza:(

                  • mój tez zawsze robi coś “przypadkowo” czy “przez pomyłkę”.
                    ostatnio wsadził 2 kable do kontaktu co zaowocowało okopconym paluchem i wywaleniem prądu w całym domu…mówił że nie wsadził tylko przechodził obok,kabelek “sam” wszedł i takie tam….tłumaczyłam mu że wiem że to zrobił i nieładnie że teraz ściemnia bo jest facetem a facet powinien umieć przyznać sie do winy….
                    chyba to przemyślał bo za chwil pare przyszedł do mnie i powiedział że jednak to zrobił bo chciał sprawdzic ale bardzo tego żałuje i więcej ściemniac nie bedzie….
                    zobaczymy do następnego razu…..

                    • Zamieszczone przez dziewiątka

                      Wiele razy powtarzam:
                      że to nic strasznego przyznać się, że nie dostanie lania za to, że po prostu wystarczy przeprosić i się pogodzić…. Bez rezultatu.

                      Ja moim powiedziałam raz, krótko i dosadnie – ale ja Matka Hitler jestem…
                      Powiedziałam im ze takie wypieranie to zwykłe kłamstwo.
                      Że ja wole usłyszeć najgorszą prawdę zamiast kłamstwa.
                      Powiedziałam, że każde kłamstwo w tym domu będzie tępione i surowo oceniane.
                      Za każde kłamstwo jest kara – dotkliwa. Prawda – nie jest karcona.

                      Potem dla przykładu ze 2 razy jak ich na jakiś drobnych kłamstewkach przyłapałam (czemu cała łazienka pływa??? Nie wiem, to nie ja – to NA PEWNO kot.) zasoliłam im taką karę, że popamiętali na długo.

                      Skończyło się bajerowanie, ściemnianie, kłamanie, nawet z najgorszą prawdą przychodzą do mnie bezpośrednio i meldują – bez strachu i obawy.
                      Wiedzą, że nawet jak fest nawywijają – to nie dostaną kary jeśli od razu usłyszę cała prawdę i tylko prawdę.

                      • no to jak lanie nie, to ja nie wiem co:D

                        • U mnie jest; to nie ja! to Jeremiii! a młody- to nie ja- to Matiiii!

                          Wtedy w zależności od sytuacji ( bo zazwyczaj RAZEM broją)- no to obydwaj ścierę w łapy- i ścierać łazienkę!

                          • Zamieszczone przez Mamrotka
                            Ja moim powiedziałam raz, krótko i dosadnie – ale ja Matka Hitler jestem…
                            Powiedziałam im ze takie wypieranie to zwykłe kłamstwo.
                            Że ja wole usłyszeć najgorszą prawdę zamiast kłamstwa.
                            Powiedziałam, że każde kłamstwo w tym domu będzie tępione i surowo oceniane.
                            Za każde kłamstwo jest kara – dotkliwa. Prawda – nie jest karcona.

                            Potem dla przykładu ze 2 razy jak ich na jakiś drobnych kłamstewkach przyłapałam (czemu cała łazienka pływa??? Nie wiem, to nie ja – to NA PEWNO kot.) zasoliłam im taką karę, że popamiętali na długo.

                            Skończyło się bajerowanie, ściemnianie, kłamanie, nawet z najgorszą prawdą przychodzą do mnie bezpośrednio i meldują – bez strachu i obawy.
                            Wiedzą, że nawet jak fest nawywijają – to nie dostaną kary jeśli od razu usłyszę cała prawdę i tylko prawdę.

                            A napisz co to za kara była, adekwatna do kłamstwa?
                            Bo ja niedawno też miałam z laską potężne przejścia z kłamstwem z premedytacją. I na razie tylko część “dydaktyczną” o złej roli kłamstwa w życiu zaserwowałam… I myślę, co zrobić jak się rzecz powtórzy…

                            • Zamieszczone przez kotagus
                              A napisz co to za kara była, adekwatna do kłamstwa?
                              Bo ja niedawno też miałam z laską potężne przejścia z kłamstwem z premedytacją. I na razie tylko część “dydaktyczną” o złej roli kłamstwa w życiu zaserwowałam… I myślę, co zrobić jak się rzecz powtórzy…

                              Nie, nie adekwatna – była bardzo surowa (jak dla moich dzieci).
                              Ale uznałam, ze jak im strzelę adekwatną do przewinienia karę (zachlapanie łazienki az woda wylatywała przez próg) – to nie popamiętają.
                              A chodziło mi o to żeby popamiętali.
                              Najpierw było o tę wodę w łazience – co to niby kot wylał pół wanny na podłogę… oprócz tego, że wycierali łazienkę to za karę obiecane na dzień kolejny lody na Starowiślnej poszły się pasać. Dla nich to kra grubego kalibru – odwołanie obiecanych lodów na Starowiślnej.

                              Drugie to za to, że Kuba skłamał mnie na temat “co robiłeś, że upadłeś i okulary wbiły Ci się w łuk brwiowy” – za kare za kłamstwo: wyskoczył z własnej kasy za naprawę okularów, szlaban na kompa na 3 dni i szlaban na czytanie wieczorem książek na 3 dni.

                              Od tej pory – zero problemów z kłamstwem – wala od razu prawdę chocby nie wiem jak koszmarna była.

                              • No, nieźle, Mamroć, nieźle 🙂

                                Z Martą miałam takie ostatnio przejścia: od jakiegoś czasu przynosiła puściutką śniadaniówkę i mówiła, jakie śniadanko było dobre, jak siedziała i jadła całą przerwę itp… Mati codziennie coś w tej śniadaniówce przynosi z powrotem w postaci rozbabranej brei ;), więc (idiotka!) Martę chwaliłam, że tak ładnie zjadła, cieszyłam się (idiotka!!), że jej smakuje, z radością co wieczór (idiotka!!!!) pytałam co moje słoneczko “życzy sobie” na drugi dzień do śniadaniówki! I nic mi nie dało do myslenia, że w domu jest niejadkiem raczej i że śniadaniówka coś za podejrzanie czysta…

                                Raz znalazłam prawie nietkniętą kanapkę wepchniętą pod poduszkę, ale Marta juz spała, do tematu nie wróciłam. Dwa dni temu, już po położeniu się do łóżka, Marta wróciła do kuchni, ale jakoś tak boczkiem. I mówi, że chce tylko papierek wyrzucić. Patrzę co ona wyrzuca (nader dyskretnie się starała) – a to cała niezjedzenona kanapka 🙁

                                Matko, jak mi się smutno zrobiło, nie dość, że kłamie i mnie oszukuje, to jeszcze tak perfidnie 🙁
                                Bo moim dłuższym monologu osiągnęłam tyle, że dzień później wróciła “oficjalnie” z prawie całą kanapką…
                                Ciekawa jestem co robiła z tamtymi?

                                • Zamieszczone przez kotagus
                                  Ciekawa jestem co robiła z tamtymi?

                                  Ja dawałam albo koleżankom, albo psom po drodze, albo [znacznie częściej] prowadziłam eksperymentalną hodowlę wszelkich dziwów w najgłębszym zakamarku szafy ale nie pamiętam czy były rozmowy na temat czy toto zjadłam czy nie

                                  • Zamieszczone przez kotagus
                                    No, nieźle, Mamroć, nieźle 🙂

                                    Z Martą miałam takie ostatnio przejścia: od jakiegoś czasu przynosiła puściutką śniadaniówkę i mówiła, jakie śniadanko było dobre, jak siedziała i jadła całą przerwę itp… Mati codziennie coś w tej śniadaniówce przynosi z powrotem w postaci rozbabranej brei ;), więc (idiotka!) Martę chwaliłam, że tak ładnie zjadła, cieszyłam się (idiotka!!), że jej smakuje, z radością co wieczór (idiotka!!!!) pytałam co moje słoneczko “życzy sobie” na drugi dzień do śniadaniówki! I nic mi nie dało do myslenia, że w domu jest niejadkiem raczej i że śniadaniówka coś za podejrzanie czysta…

                                    Raz znalazłam prawie nietkniętą kanapkę wepchniętą pod poduszkę, ale Marta juz spała, do tematu nie wróciłam. Dwa dni temu, już po położeniu się do łóżka, Marta wróciła do kuchni, ale jakoś tak boczkiem. I mówi, że chce tylko papierek wyrzucić. Patrzę co ona wyrzuca (nader dyskretnie się starała) – a to cała niezjedzenona kanapka 🙁

                                    Matko, jak mi się smutno zrobiło, nie dość, że kłamie i mnie oszukuje, to jeszcze tak perfidnie 🙁
                                    Bo moim dłuższym monologu osiągnęłam tyle, że dzień później wróciła “oficjalnie” z prawie całą kanapką…
                                    Ciekawa jestem co robiła z tamtymi?

                                    Raz mieliśmy przypadek z kanapkami – to sie akurat w szkole stalo – pani zobaczyla cala kanapke w koszu.
                                    Po krotkim sledztwie Kuba sie przyznal ze to jego.
                                    Pani strzelila im pogadankę o glodzie, o ludziach ktorzy nie maja co jesc…
                                    Przekazala tez te informacje mnie. Ja z Kuba pogadalam, powiedzialam to samo co Pani – o glodujacych ludziach itp.
                                    W ramach zadosuczynienia Kuba ma obowiązek codziennie klikać w Pajacyka.
                                    No i powiedzialam mu tez, ze jak nie zje to nic sie nie dzieje – lepiej zeby przynisl do domu – wtedy mozemy to wywiesic na smietniku dla ludzi ktorzy zbieraja jedzenie dla swinek/kur czy czego tam, lub moze ja moge zjesc czy tato – ze nie ma wiekszej glupoty niz wyrzucanie jedzenia do kosza.
                                    W ramach terapii wstrzasowej pokazalam mu jak wyglada zaglodzone dziecko (fotka z netu) problem minal jak reka odjął.
                                    Jesli wraca jakas kanapka – od razu sniadniowka wedruje do kuchni z informacja: nie zjadlem dzis kanapki.

                                    • Zamieszczone przez Kasiasta
                                      Ja dawałam albo koleżankom, albo psom po drodze, albo [znacznie częściej] prowadziłam eksperymentalną hodowlę wszelkich dziwów w najgłębszym zakamarku szafy ale nie pamiętam czy były rozmowy na temat czy toto zjadłam czy nie

                                      Ja dawałam koledze 😀

                                      • To ja wam powiem, ze mialam tak samo z moim obecnie 6 letnim synem.

                                        Nie dosc, ze “to nie ja” z takim szokiem w oczach na zasadzie “chyba mnie z kims pomysliłas” a potem przeszlo to w nagla zmiane tematu np.: ja spytalam “kto rozlał wodę?” a on mi odpowiedzial “jest jeszcze danio w lodowce?”….

                                        Mój zonk siegnal zenitu, bo takich odpowiedzi raczej sie czlowiek nie spodziewa

                                        Ale nie wiem jak i kiedy ale NAGLE sie to odmienilo, zaznacze, ze nie wygrazalam dziecku laniem czy czyms na styl bo bedzie kara, bo wolałam dosadnie ale jednak wyjasnic o co mi chodzi.

                                        Teraz np. wystarczylo, ze rozlał wode kiedy malowal farbkami, zanim zauwazylam to bylo po fakcie bo lecial po szmatke do kuchni (niestety taka do rak ale nie reagowalam bo liczyla sie intencja) i wycieral szybko podloge czy stol… W pewnym momencie bylo mi z tym zle i chcialam mu pomoc ale moj m powiedzial abym go zostawila i potem tylko podziekowala za pomoc.
                                        Oczywiscie Bartek przyleci zawsze i oznajmi, ze cos sie zniszczylo, ale o ile umie sam sobie pomoc to nie ingeruje ale zawsze mu potem powiem, ze jest “wielki” i bardzo to wzmocnilo nasze relacje, juz nie ma “to nie ja”.

                                        Wczoraj nam sie zdarzyła sytuacja, kiedy to moj kot zrzucił na podloge kubek z herbata, Bartek przybiegl i wola “noooo to nie ja, to kot”…. no ale mial racje 🙂 Juz chwycil szmatke aby wytrzec ale wyreczylam go, poniewaz nie byla to jego wina.

                                        • Zamieszczone przez nadyjka
                                          To ja wam powiem, ze mialam tak samo z moim obecnie 6 letnim synem.

                                          Nie dosc, ze “to nie ja” z takim szokiem w oczach na zasadzie “chyba mnie z kims pomysliłas” a potem przeszlo to w nagla zmiane tematu np.: ja spytalam “kto rozlał wodę?” a on mi odpowiedzial “jest jeszcze danio w lodowce?”….

                                          Mój zonk siegnal zenitu, bo takich odpowiedzi raczej sie czlowiek nie spodziewa

                                          Ale nie wiem jak i kiedy ale NAGLE sie to odmienilo, zaznacze, ze nie wygrazalam dziecku laniem czy czyms na styl bo bedzie kara, bo wolałam dosadnie ale jednak wyjasnic o co mi chodzi.

                                          Teraz np. wystarczylo, ze rozlał wode kiedy malowal farbkami, zanim zauwazylam to bylo po fakcie bo lecial po szmatke do kuchni (niestety taka do rak ale nie reagowalam bo liczyla sie intencja) i wycieral szybko podloge czy stol… W pewnym momencie bylo mi z tym zle i chcialam mu pomoc ale moj m powiedzial abym go zostawila i potem tylko podziekowala za pomoc.
                                          Oczywiscie Bartek przyleci zawsze i oznajmi, ze cos sie zniszczylo, ale o ile umie sam sobie pomoc to nie ingeruje ale zawsze mu potem powiem, ze jest “wielki” i bardzo to wzmocnilo nasze relacje, juz nie ma “to nie ja”.

                                          Wczoraj nam sie zdarzyła sytuacja, kiedy to moj kot zrzucił na podloge kubek z herbata, Bartek przybiegl i wola “noooo to nie ja, to kot”…. no ale mial racje 🙂 Juz chwycil szmatke aby wytrzec ale wyreczylam go, poniewaz nie byla to jego wina.

                                          Ulubiona metoda młodszego- zmiana tematu!

                                          Znasz odpowiedź na pytanie: wypieranie się tudzież "zapominanie"

                                          Dodaj komentarz

                                          Angina u dwulatka

                                          Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                                          Czytaj dalej →

                                          Mozarella w ciąży

                                          Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                                          Czytaj dalej →

                                          Ile kosztuje żłobek?

                                          Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                                          Czytaj dalej →

                                          Dziewczyny po cc – dreny

                                          Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                                          Czytaj dalej →

                                          Meskie imie miedzynarodowe.

                                          Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                                          Czytaj dalej →

                                          Wielotorbielowatość nerek

                                          W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                                          Czytaj dalej →

                                          Ruchome kolano

                                          Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                                          Czytaj dalej →
                                          Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                                          Logo
                                          Enable registration in settings - general