Dzisiaj, a właściwie wczoraj dowiedziałam się, że w przedszkolu do którego chodzi Maksio, dziewczynka z grupy pięciolatków jest w szpitalu z podejrzeniem zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych i posocznicy meningokokowej. Sanepid wysłał fax do dyrektorki o tym podejrzeniu, ale mnie wydaje się, że to nie podejrzenie tylko fakt, a celowo tak napisali, żeby teoretycznie paniki nie siać.
W zaleceniach sanepidowych dzieci, które miały bezpośredni kontakt z dziewczynką, powinny zgłosić się do lekarza na „profilaktykę” antybiotykową, pozostałe dzieci obserwować i interweniować w razie pojawienia się jakichkolwiek niepokojących objawów.
Na przedszkole padł blady strach, który nie powiem, też mi się udzielił :(
Nie wiem co robić, część rodziców z naszej grupy z którymi się widział mąż, bo on odbierał Małego, miała iść jeszcze wczoraj do lekarza po antybiotyk, pozostała jeszcze nie zdecydowała. Wiem, że Maksio nie miał kontaktu z tą dziewczynką (info od Pań), bo starsze grupy są na dole przedszkola, młodsze na górze i rzadko się spotykają, no chyba, że w szatni. Dziewczynka podobno dużo chorowała i nie bywała często w przedszkolu (info od dyrektorki), nie wiem kiedy ostatni raz była w przedszkolu, ale…no właśnie zawsze jest to ale…
Nie wiem co robić, z jednej strony nie chciałabym dawać mu antybiotyku niepotrzebnie, z drugiej jak pomyślę jakie mogą być konsekwencje nie podania w porę…
Dziewczyny poradźcie coś, nie mogę spać, mąż w pracy nie ma jak z nim pogadać, Lilę męczą wyrzynające ząbki, więc często się wybudza, a ja chodzę między łóżkami, jedno uspokajam, a drugie sprawdzam czy temperatury nie dostaje, panikuję???
10 odpowiedzi na pytanie: Zapalenie opon móżgowo-rdzeniowych i posocznica w naszym przedszkolu – co robić?
A nie masz żadnego zaufanego pediatry, żeby zadzwonić i się poradzić? A może w necie znajdziesz telefon – może nie od lekarza, ale do jakiejś instytucji epidemiologicznej czy coś w tym stylu.
Ja też bym spanikowała – z drugiej strony wszystkie doniesienia jakie kiedykolwiek były w mediach dotyczyły jednego dziecka, nigdy kilkorga z jednego przedszkola. Więc myślę, że nie ma powodu do paniki.
Wiesz, Twoje zdenerwowanie jest w pełni uzasadnione. Ja udałabym się do pediatry, opowiedziała o sytuacji, poprosiła o zbadanie dziecka i omówiła z lekarzem objawy na które powinno się w takich przypadkach zwracać uwagę.
Zobaczysz, rozmowa z lekarzem Cię uspokoi. Trzymaj się dzielnie.
ja tez zadzwonilabym do mojego pediatry
moje dzieci zaszczepione ale nawet w takim przypadku niepokoj bylby uzasadniony
po pierwsze – nie udawałabym się na PROFILAKTYCZNĄ kurację antybiotykową!
obserwowałabym dziecko…
przy pierwszych wymiotach, podwyższonej temperaturze, objawach jak przy grypie udałabym sie do szpitala na badania!
jesli ta sepsa ma podłoze bakteryjne, to nie oznacza, że kazde z dzieci, które mialo styczność z tymi bakteriami – bedzie miało sepse…
u wiekszosci moze sie to skonczyc przeziebieniem i tyle.
Ja też bym się obawiała i denerwowała. Najlepiej idź do lekarza i zasięgnij porady fachowca.
Bruni,
w sytuacji zakazenia menigokowego podaje sie antybiotyk profilaktycznie, wtedy, jesli mialo sie kontakt z zakazona osoba.
No ale tu wygląda, że raczej bezpośredniego kontaktu nie było…
Trudno mi odpowiedzieć jak bym się zachowała, pewnie skontaktowałabym się z pediatrą, ale byłabym ostrożna z podawaniem kolejnego antybiotyku mojej córce.
Raczej tego bezpośredniego kontaktu nie było, raczej bo 100% pewności niestety nie mam. Z lekarzem się skontaktowałam, kazała obserwować.
Też jestem ostrożna w częstym podawaniu antybiotyków.
Obserwuje dzieciaki wnikliwie i wierzę, że nic się z tego nie wykluje.
Z tego co wiem to przy kontakcie bezpośrednim podaje się antybiotyk, przy pośrednim nie, w takiej sytuacji “list” z sanepidu zalecał obserwacje, więc wnikliwie obserwuje.
Ja też bym obserwowała. Ale nie dziwię się, że się denerwujesz.
Znasz odpowiedź na pytanie: Zapalenie opon móżgowo-rdzeniowych i posocznica w naszym przedszkolu – co robić?