Zmiany w nauce zdalnej od września! MEN chce walczyć z “fikcyjnymi zajęciami”

Ministerstwo Edukacji Narodowej rozważa możliwość kontynuacji nauczania zdalnego po wakacjach. Chce jednak walczyć z fikcyjnymi lekcjami, nakładając na nauczycieli obowiązek prowadzenia zajęć według stacjonarnego planu zajęć. W tym celu ma powstać jednolita platforma edukacyjna dla wszystkich szkół – informuje “Dziennik Gazeta Prawna”.

Najważniejsze w poniższym artykule:
  • Ministerstwo Edukacji Narodowej pracuje nad rozwiązaniem, które zmieni formę nauczania zdalnego. Jego obecna forma może być uznana za łamanie art. 70 konstytucji, który mówi o prawie dzieci do nauki.
  • Na nauczycieli ma zostać nałożony obowiązek prowadzenia lekcji przez internet według planu lekcji, który obowiązywałby, gdyby zajęcia odbywały się zdalnie. Ma w tym pomóc jednolita platforma edukacyjna dla wszystkich szkół.
  • Niektórzy eksperci obawiają się, że najnowszy pomysł MEN pogłębi dysproporcje między uczniami pochodzącymi ze wsi, a tymi, którzy uczą się i mieszkają w miastach.

Co z lekcjami od września? MEN nie ma precyzyjnej odpowiedzi

Rok szkolny 2019/2020 powoli dobiega końca. Wiemy, że do 26 czerwca uczniowie nie wrócą do szkół, ale co stanie się we wrześniu? Ministerstwo Edukacji Narodowej nie zajęło w tej kwestii jednoznacznego stanowiska. To, czy dzieci wrócą do szkolnych ławek z początkiem kolejnego roku szkolnego, będzie zależało od rozwoju epidemii koronawirusa w Polsce.

Dziś nikt nie jest w stanie ocenić, jak sytuacja będzie wyglądać za trzy miesiące. Mamy nadzieję, że we wrześniu epidemia – o ile nie wygaśnie w ogóle – będzie opanowana na poziomie co najmniej takim jak teraz, a może lepszym. Dzięki temu uczniowie będą mogli wrócić do zajęć […] Gdyby spełnił się ten gorszy scenariusz i epidemia nie ustąpiła, wówczas mamy już przygotowane rozwiązania prawne, uczniowie i nauczyciele są przygotowani do kształcenia na odległość

– powiedział minister edukacji Dariusz Piontkowski na antenie Radia Plus.

Nowe oblicze zdalnego nauczania? Jego aktualna forma może zostać uznana za łamanie konstytucji

Na szczegółowe informacje dotyczące sposobu nauczania w roku szkolnym 2020/2021 musimy jeszcze poczekać. “Dziennik Gazeta Prawna” pisze jednak, że MEN pracuje nad rozwiązaniami, które sprawią, że nauczanie zdalne (o ile będzie kontynuowane) przyjmie zupełnie inną formę, niż ta, która funkcjonowała w ostatnich trzech miesiącach. Najważniejszą zmianą ma być wprowadzenie obowiązku prowadzenia wszystkich lekcji przez internet według planu zajęć, który obowiązywałby, gdyby lekcje odbywały się stacjonarnie.

Dziś niektóre zajęcia nie odbywają się wcale, a zamiast nich nauczyciele wysyłają dzieciom prezentacje lub zadania do rozwiązania. W ostatnim kwartale trwającego jeszcze roku szkolnego to dyrektorzy decydowali, ile czasu nauczyciele poświęcają na pracę, a siatka godzin lekcyjnych w wielu szkołach została mocno okrojona. Ma się to skończyć m.in. dzięki jednolitej platformie edukacyjnej, z której będą mogły korzystać wszystkie szkoły w kraju. Takie narzędzie opracowują dwa resorty – Ministerstwo Edukacji Narodowej i Ministerstwo Cyfryzacji.

Jeśli MEN wprowadzi obowiązek prowadzenia lekcji przez internet, w dużej mierze odciąży rodziców, którzy przejęli obowiązki nauczycieli i tłumaczą dzieciom zadania wysłane przez nich. Przy tak ograniczonej formie kształcenia rodzice mają prawo zarzucać resortowi edukacji, że łamie art. 70 konstytucji, czyli ogranicza dzieciom prawo do nauki

– powiedziała mec. Beata Patoleta, adwokat ekspert ds. oświaty w rozmowie z “DGP”.

Ekspert z FZZ: Pomysł MEN może pogłębić dysproporcje między wsią a miastem

Czy jednolita platforma edukacyjna dla wszystkich szkół i obowiązek prowadzenia zajęć lekcyjnych przez internet rozwiąże bolączki, z którym sektor edukacji mierzył się w ostatnich miesiącach? Sławomir Wittkowicz, przewodniczący branży nauki, oświaty i kultury w Forum Związków Zawodowych uważa, że takie rozwiązanie nie jest dobre, bo pogłębi dysproporcje między miastem a wsią.

Zobacz też: Czy dzieci wrócą do szkół od września 2020?

Takie dysproporcje opisuje m.in. badanie przeprowadzone przez ekspertów z Instytutu Spraw Publicznych w ramach projektu “Lekcja:Enter” na grupie 646 dyrektorów szkół podstawowych i ponadpodstawowych. Wynika z niego, że to właśnie szkoły znajdujące się na terenie gmin wiejskich mają największe problemy z nauczaniem zdalnym. W takich placówkach częściej występują przeszkody związane z brakiem sprzętu i oprogramowania, a także z niską przepustowością sieci. Część dyrektorów stwierdziło również, że nauczyciele, pracując zdalnie, nie mają możliwości ewaluacji i oceny uczniów. Choć taki problem występował we wszystkich typach szkół, placówki wiejskie wypadały w tej kategorii gorzej niż ich miejskie odpowiedniki.
Beata Patoleta uważa jednak, że sprzęt nie powinien stanowić problemu, bo przepisy dają możliwość wypożyczenia ze szkoły komputerów dla uczniów lub nauczycieli. Adwokatka przypomniała również, że zgodnie z ustawą o dochodach jednostek samorządu terytorialnego w przypadku nieotrzymania dotacji (np. na zakup komputerów) takim jednostkom przysługuje prawo dochodzenia należnego świadczenia wraz z odsetkami.

Źródła:

Dodaj komentarz

Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
Logo