Lalka Momo, czyli przerażająca postać o głowie kobiety i ciele ptaka, to awatar numeru telefonu, który kontaktuje się z dziećmi przez komunikatory online. Postać wysyła im zdjęcia z miejsc zbrodni czy samookaleczeń i zachęca, by same się skrzywdziły, a nawet popełniły samobójstwo.
Lalka jak z horroru
Lalka Momo to rzeźba stworzona przez japońskiego artystę. Ma głowę kobiety, ale zniekształconą, z przerażającym nienaturalnie szerokim uśmiechem i wytrzeszczonymi oczami oraz ciało ptaka. Ktoś, sprawca nie jest na razie znany, wykorzystał zdjęcie lalki, jako awatar numeru telefonu podłączonego do aplikacji Whatsapp. Poprzez komunikator kontaktuje się z dziećmi na całym świecie i po zdobyciu ich zaufania, zaczyna wysyłać im niepokojące treści. Mowa o zdjęciach samookaleczeń, czy miejsc zbrodni.
Momo namawia dzieci do samookaleczeń i samobójstw
“Lalka” Momo nawiązuje również rozmowę z nieletnimi i zachęca ich by sami spróbowali się skaleczyć, a nawet sugeruje samobójstwo. Niektóre źródła podają, że postać straszy dzieci, że jeśli czegoś nie zrobią to zginą ich najbliżsi itp. Choć wszystko wydaje się głupią zabawą, najmłodsi użytkownicy internetu nie rozumieją, że za Momo kryje się człowiek, który wykorzystuję ich łatwowierność i naiwność, a wtedy dochodzi do tragedii. Jak donosi The Buenos Aires Times, 12-latka z Argentyny popełniła samobójstwo, najprawdopodobniej pod wpływem rozmowy z lalką Momo. W mieście Jabotao dos Guararaperes matka odkryła niepokojące wiadomości na telefonie dziecka, zanim doszło do tragedii.
Sprawdź też:
Co Twoje dziecko robi w internecie?
Obecnie Momo najczęściej łączone jest z telefonami w Argentynie, Kolumbii, Brazylii oraz Japonii, jednak nie wiadomo, czy dziwny i niebezpieczny trend nie rozprzestrzeni się na inne kontynenty. Ciężko sobie wyobrazić, że ktoś mógłby aż tak igrać z psychiką dzieci i namawiać ich do samookaleczeń czy samobójstwa. Ważne, by rodzice w pewnym stopniu kontrolowali co ich dziecko robi online i nigdy nie bagatelizowali wiadomości o podejrzanej treści czy nieznanych numerów kontaktujących się z ich pociechami. Czasem “głupiego” SMS-a od tragedii dzieli tylko jeden krok.
Zdjęcie główne: depositphotos.com