Co do mojego doła to jest tak czuje sie w domu jak niepotrzebne i zawadzające zwierze…(z mężem mieszkamy u moich rodziców) żadnego wsparcia nic…..mąż ma samochód i w sumie czuje tak jakby on miał byc na każde zawołanie tu zawiez tu przywiez…teraz ma mojego brata zawieść na studia 60 km jechac by mu graty zawieść a ma wolne i chciałabym żeby ze mną troche czasu spędził zwłaszcza że chora leże… Ale cóż jak było wcześniej mówione brackiemu że ma graty spakować i na stancje mu sie zawiezie to nie bo mu sie nie chce teraz… A jak sie odmuwi matce to jak bym na syberii mieszkała wielkie pretensje i wogóle….mam dosyć gdybybyło nas tylko stac na stancje….(wiem że nie dajemy rodzicą za dużo pieniedzy miesiącznie na nasze “utrzymanie” 100- 150zł. ale ile można moja pensja to 440 a męża 700-800zł. na ręke miesięcznie… No a jak mamy sie wyprowadzić kiedyś to trzeba cos odłożyć… Nie mówie ile miesięcznie na leki idzie zwłaszcza teraz gdy sie rozchorowałam no i leki od gina tez kosztują…. Nie wiem już co robić tylko usiąsć i wyć…wiem że wam marudze ale na psychoterapełte mnie nie stać a nie mam z kim pogadać….
kate&dzidzia
5 odpowiedzi na pytanie: “kochani rodzice…..”
Re: “kochani rodzice…..”
kasiu nie smuć bo maluszek też bedzie smutny bardzo ci wspólczuje nie napisze że wiem jak się czujesz bo ja jestem w bardzo dobrej sytuacji (odpukać) mieszkam z moimi tesciami (nasze mieszkanie remontujemy) nic nie dajemy na opłaty nawet jedzenia nie kupujemy my mamy auto (w sumie przez nich kupione) ale nigdy nie kazali nam nigdzie jechac zawsze jak nam sie np nie chce albo poprostu chcemy pobyć razem mówimy ze nie pojedziemy i koniec a tesciowa to jeszcze wymyśla preteksty żeby nie pojechac np ma swojego ojca który wymaga by jezdzic do niego co niedziele ale to jest bardzo daleko i poprostu nie chcemy (powody mamy) i wymysla mu przez telefon ze np jedziemy w mojej rodzinie na komunie to na imieniny to na chrzest itd i efekt jest taki ze jedziemy tam raz na ruski rok ja mojej mamie tez wybiłam z głowy jezdzenie mojego meża jako jej taksówkarza bo nie ukrywam ze tez tak było poniewaz był jedynym uczestnikiem jakis imprez nie pijacym ale wystarczyła jedna rozmowa i koniec nawet nie pyta czy ja gdzies zawieziemy poprostu wie ze musi radzic sobie tak jakby nie było auta, moze porozmawiaj z nimi że teraz jest ci szczególnie ciężko i jak cos będą chcieli niech się dostosuja do was a nie wy do nich, u nas pomogło ale bez kłótni i awantur i nie martw się napewno po urodzeniu maluszka mama bedzie chciała zebyscie jeszce dłuzej mieszkali i nawet nie bedzie chciała pieniedzy od was zobaczysz wszystko sie ułoży tylko się nie zamartwiaj i nie płacz maluszowi bedzie raźniej :))
Pozdrowionka
Aga już nie lutówka
Re: “kochani rodzice…..”
Kate nie smuc sie. U mnie jest podobnie, pomimo tego, ze nie mieszkam z rodzicami. Korzystamy z ich samochodu 🙁 Rodzice pomagaja mi w sumie teraz przy prowadzeniu kiosku. W sobote mialam z mezem jechac na zakupy, ostatnie przed porodem, a w sumie to rodzice jezdzili caly dzien, a ja znowu sama w domu 🙁
Potem maz bral na wtorek i srode urlop. We wtorek w sumie pojechalismy tam gdzie zamierzalismy, ale w srode zamiast malowania korytarza, to maz musial zawiezc mojego brata 90 km do akademika.
Tak, ze w sumie meza praktycznie tez nie widze calymi dniami, a jak ma wolne, to musi cos zrobic dla moich rodzicow. Ale juz sie do tego przyzwyczailam i staram sie sobie z tym radzic, aczkolwiek czasami tez jest ciezko i sobie poplacze w poduszke.
Pozdrawiam cieplutko
Aga i perełka (Jagódka) (wedlug USG 25.X.2003) wedlug OM 07.X.2003
Re: “kochani rodzice…..”
wierz ja z moimi rodzicami jestem 24 godz. na dobe i nie ma gdzie uciec… Nie mamy swojego kąta… A z takimi pensjami to długo jeszcze nie będziemy mieć….paskudne jest to życie…tata na kuroniu siedzi w domu(kończy mu sie w zimie) a matka też siedzi w domu na chorobowym (w pracy zwalniają i to masowo ich) więc jak bobas przyjdzie na świat to kiepsko to widze -termin porodu 15 luty…bedzie więcej pretensji i więcej zażaleń zapewne….
kate&dzidzia
Re: “kochani rodzice…..”
bardzo Ci wspolczuje. Ja czasami tez mam dosc wszystkiego, i zastanawiam sie jak to bedzie po porodzie.
Ramno o 6 moj maz jedzie otwierac moj kiosk, potem na 8 do swojej pracy, o 17 konczy a o 19 jedzie zamknac kiosk.
A ja potem wysluchuje mojego meza, ze on nie chcial kiosku, a wszystko przy nim robi 🙁
Czesto musi tez sluzyc jako szofer dla moich rodzicow, a w szczegolnosci dla mamy. Potem wypomina mi to tygodniami.
Jest mi wtedy bardzo przykro, nie powiem o tym rodzicom, gdyz ciezko mi sie z nimi rozmawia i najczesciej dusze to w sobie…….
Nie wiem co bedzie jak na swiecie pojawi sie moja coreczka, pierwsze miesiace beda napewno bardzo ciezkie, a najbardziej obawiam sie tego, ze moj maz wroci wieczorem do domu i bedzie mial pretensje, ze naczynia nie pozmywane, obiadu nie ma, balagan w domu itp.
pewnie moja sytuacja jest nieadekwatna do Twojej, ale moze szczera rozmowa z rodzicami pomoze?
Ja rozmawialam z mezem na ten temat, on stara sie zmienic, ale potrafi wybuchnac i miec do mnie pretensje, staram sie go zrozumiec, ale…. czasami naprawde nie moge.
Narazie sie nie smuc i badz dobrej mysli. Napewno sa chwile, gdy razem sie smiejecie i wszystko jest piekne. Te chwile najlepiej pielegnuj w sobie i napewno wszystko bedzie dobrze 🙂
Buziaczki
Aga i perełka (Jagódka) (wedlug USG 25.X.2003) wedlug OM 07.X.2003
Re: “kochani rodzice…..”
droga kasiu nie martw się bo mi smutno i dzidzia tez pewnie się smuci, że jej mamusi tak żle. porozmawiaj z mężem ja wiem że nikt nas czasami nie rozumie mam nadzieje ze jakos ci sie ułozy trzymam kciuki i pozdrawiam mocno
aga i dzidzia 27 tydzień
agnieszka
Znasz odpowiedź na pytanie: “kochani rodzice…..”