Po pewnych niespodziewanych wydarzeniach w życiu mojej przyjaciółki naszły i mnie refleksje dotyczące mojego życia. Czy tak naprawdę jestem spełniona, szczęśliwa, czy mam to, o czym marzyłam???
Teoretycznie jest ok,sfera prywatna super, nowy dom, w miarę stabilna praca i sytuacja materialna, poważniejszych problemów dzięki Bogu brak. I no właśnie, każdy mówi masz szczęście, masz się z czego cieszyć, a ja?? Owszem, jestem dumna z tego co udało się nam osiągnąć, ale to nie szczyt moich marzeń. Chciałabym realizować jakieś pasje, rozwijać się, zadbać o siebie, bo czuję że się w swoim życiu zawodowym duszę.
Czasem myślę, że moje marzenia się spełniły i lepiej siedzieć i cieszyć się tym co jest, a czasem chciałabym jeszcze czegoś więcej.
Rozumiecie o co mi chodzi???
Jak jest u Was? Czy jesteście do końca szczęśliwe, spełnione? Czy czegoś Wam brak i czy potraficie to zmieniać?
11 odpowiedzi na pytanie: Tak mnie dzisiaj naszło- życiowe refleksje….
Ja tam już dawno zorganizowałam sobie “poza małżeńskie” zainteresowania
Akurat zmian w życiu małżeńskim i rodzinnym nie potrzebuję i nie przewiduję.
Jestem szczęśliwa i spełniona. Mam rodzinę, jestem kochana, czyli mam to, o czym marzyłam przez ćwierć wieku.
Oczywiście mam marzenia – dziecko, dom, inna praca, ale jeśli nic z tego nie będę mieć, to nadal będę szczęśliwa i spełniona. Do realizacji marzeń dążę, zmieniam swoje życie tak żeby je spełniać.
dla mnie szczescie jest po prostu nietrwale
szybko mi powszednieja przejawy spelnienia
strasznie uciazliwa cecha, choc podobno dla nas narodowa – zawsze trzeba miec na co narzekac
czy jestem jakos szczegolnie spelniona? mysle, ze tak, w wielu kwestiach
np. nigdy szczegolnie nie planowalam posiadania dzieci, a je mam – i do tego strasznie fajne sa
choroby sie mnie szczegolnie nie imaja, dzieci tez nie (odpukac)
mamy prace, mamy dach nad glowa
jest na codzienne wydatki, jest na okazjonalne przyjemnosci
zyjemy w miare zgodnie, mamy o czym rozmawiac (to dla mnie strasznie wazne)
przejawy spelnienia widze raczej w pojedynczych chwilach niz w generalnym obrazie sytuacji
chcialabym jeszcze kiedys napisac ksiazke
i zeby dzieci skonczyly porzadne szkoly
wtedy chyba, wbrew swojej typowo polskiej naturze, przestane narzekac;)
czekam 🙂 i wiem, że warto czekać.
Podpiszę się.
Po lekturze pamiętnika czekam na więcej 🙂
RE
Hej,
ja też czasem mam takie przemyślenia, a jako, że jestem już kilka lat po 30-tce, zdarza mi się coraz częściej myśleć, co by było gdyby..
Wiem, że mam dużo, bardzo się z tego ciesze, dziękuję Bogu każdego dnia, że moje dzieci są zdrowe, że wszystko układa się dobrze, a jednak…
Zawsze chciałam pracować w radiu, nawet miałam kiedyś staż i chociaż nie były to zawrotne pieniądze, to zawodowo wtedy wiedziałam, że robię to, co lubię, ale potem jakoś staż się skończył, jak nie ruszyłam dalej tematu i tak te moje marzenia się rozwiały…
A teraz? pracuję w finansach, chociaż nigdy w życiu nie nawidziłam matematyki….
Nie powiem, że nie lubię swojej pracy, bo lubię, a jednak coraz częściej łapię się na tym, że męczy mnie robienie ciągle tego samego, że to już wszystko było…
Ostatnio moja córka zapytała mnie: mamo, czy ty byś jeszcze chciała pracować w radiu?
a ja na to, nieee i wtedy tak bardzo poczułam, że kłamię..
Kurcze, sama nie wiem, już chyba jestem za stara, zeby to wszystko pozmieniac..
Ech, tak mnie naszło
A, dziewczyny, w kwestii co by było, gdyby, polecam film “Listy do Julii”,,, super jest
Pozdrawiam,
Do mnie trzydziestka zapuka w przyszłym roku. I też szukam ciągle swego miejsca, ciągle zmieniam pracę bo w każdej kolejnej coś mi nie pasuje, ciągle coś mnie ogranicza, ciągle w swoim życiu na coś czekam sama nie wiem na co, czegoś szukam.
Ktoś patrzący z zewnątrz mógłby powiedzieć że jestem szczęśliwa, mam cudowne dziecko, niedawno kupiłam fajne mieszkanie, mąż mnie bardzo kocha, jesteśmy zdrowi… Ale…ciągle szukam jakiegoś punktu kulminacyjnego, jakiegoś odniesienia, czegoś tylko dla mnie.
Czuję że nie żyję dla siebie tylko dla innych.
Ciągle marzę że kiedyś wszystko zmienię i jeszcze pożyję ale czas leci i nic się nie zmienia.
Dni mijają a ja ciągle czekam na jutro. Następnego dnia znów beznadzieja i znów czekam na jutro, które ma być lepsze.
Boję się że kiedyś obudzę się jako stara kobieta i stwierdzę że całe życie zmarnowałam na czekaniu za czymś.
Tu chyba tylko psychiatra pomoże
spełniona będę jak zwiedzę wzdłuż i wszerz jamajkę…
a gdzie jest pamiętnik?
bo też chętnie poczytam
Tu:
Znasz odpowiedź na pytanie: Tak mnie dzisiaj naszło- życiowe refleksje….