Czytam to forum od 2 tygodni, kiedy to w 9 tygodniu ciąży zaczełam plamić i musiałam pojechac do szpitala.Wtedy okazało się, że maleństwo żyje,dostałam luteinę,no-spę oraz zwolnienie z pracy i zalecenie, żeby dbać o siebie. Wtedy znalazłam to forum i miałam nadzieję, że mnie to napewno nie spotka. I wszystko było ok, aż do 25.09.2006, kiedy pojawiło się leciutkie krwawienie. Położyłam się do łóżka i ustało. Na następny dzien poszłam doswojego ginekologa, z badania wynikało, że ciąża jest super, twarda szyjka,niby nic sięnie dzieje. P. doktor zrobiła mi usg dopochwowe i wtedy usłyszałam te słowa,których tak bardzo się bałam” nie widze akcji serca”. Wysłała mnie do szpitala, tam potwierdzili diagnoze, martwy płód, najprawdopodobniej w 9 tygodniu (teraz byłam w 11) przestał się rozwijać. 27.09.06, czyli wczoraj pojechałam na zabieg, koszmar, znieczulenie ogólne, na sali z 6 osób, i tylko anestezjolog miał poważną minę,adekwatną do tragedii, jaka mnie spotkała. Reszta miała tzw.swoje sprawy, nikt niepowiedział mi nic na pocieszenie. Po 5 minutach obudził mnie ból brzucha, krwawienie i poczucie ogromnej pustki. Wcześniej nie zdawałam sobie sprawy, że tak bardzo może boleć strata dziecka. Nie moge sie pozbierać. Czasem mi się wydaje.że jes ok, że tak się, po prostu czasem zdarza. Najgorsze jest to, że od poczatku tej ciązy czułam,że bedzie coś nie tak,mowiłam to mojemu mezowi,ale on tweirdził, że przesadzam, jak to kobieta w ciąży. Mamy już córeczke (4,5 roku) i dziwne było dla mnie to, że nie mam mdłosci,nie chce mi sie czesciej siku, zadnych objawów, poza brakiem miesiaczki oczywiscie. Nasza coreczka jest taka madra, ze dzisiaj rano, jak plakalam,przyszła, przytuliła mnie i powiedziała, że nasz Aniołek jest w niebie i, ze napewno sie jeszcze urodzi,tylko troche pozniej, bo musi poczekać… Powiem wam, że to straszny bol, dzisiaj widziałam kobiete w ciąży i tak mnie to zabolało, matko jedyna. Dobrze,że mam kochajacego meża, który stara sie mnie podtrzymać na duchu, chociaż wiem, że tez nie jest mu łatwo. Okropne przezycie,. Wiem też,że w poniedziałek wracam, do pracy,bo inaczej oszaleję od natłoku myśli. Póki co,po naszym Aniołku pozostały nam tylko zdjęcia z USG. Mam nadzieję, że jakoś to przetrwam. Pozdrawiam
Anulka56
7 odpowiedzi na pytanie: I ja niestety dołączyłam do tego grona:((
Re: I ja niestety dołączyłam do tego grona:((
Ściskam Cię mocno.Ja po ciąży pozamacicznej też nie mogłam się pozbierać.Wmawiałam sobie,że szybko mi przejdzie jak zaciążę.Ale ciąży nie ma już ponad rok. Ciężko jest,ale przynajmniej masz swego cudownego,mądrego dzieciaczka. Czas jest najlepszym lekarzem.
Elinka
przygotowania do hsg… A potem zdarzy sie cud
Re: I ja niestety dołączyłam do tego grona:((
Twoja historia jest taka podobna do moich.. Spotkały mnie 2 ciąże obumarłe. Traumatyczne doświadczenia
Szczerze współczuję.
Tyle tylko, ze u mnie nic a nic nie wskazywało, brak było plamień.. czegokolwiek..
Na pewno przetrwasz teraz te cieżkie chwile. Choc łątwo nei bedzie.. I prawdą jest powiedzenie, ze co nas nie zabije to nas wzmocni..
Życzę Ci byś już wkrótce mogła opisać w tym kąciku Twoją Szcześliwą Historię.
Pozdrawiam cieplutko
ika
Edited by ikkunia on 2006/09/29 08:18.
Re: I ja niestety dołączyłam do tego grona:((
Wiem jak większość tutaj co to znaczy stracić dziecko. Ja poroniłam w 8 tc i też nie miałam żadnych objawów typu mdłości, powiększone piersi, itp. Lekkie plamienie i na następny dzień zabieg. A po….OGROMNA PUSTKA.
Ale na pocieszenie powiem, że przychodzą też piękne chwile. Pół roku później zaszłam w ciążę i urodziłam zdrową dziewczynkę. Wiem, że w tym momencie wydaję się to być bardzo odległe,ale życzę Ci, aby tak właśnie było.
Przytulam Cię mocno
Anecia
Re: I ja niestety dołączyłam do tego grona:((
Witam Dziewczyny, dziękuję za wszystkie ciepłe słowa. Troche mi juz lepiej, chociaż czasem mnie nachodzi. Trzymajcie się. Pozdrawiam
Anulka56
Re: I ja niestety dołączyłam do tego grona:((
Wtaj Anulka.
Doskonale rozumiem Twój ból, ale widac tak miało byc… Niestety wiele musimy znieśc żeby nosic na rece ślicznego maluszka. Dobrze, ze masz kochającego męża i mądrą córeczke, dzięki któreym nie będziesz miała czasu na myśli o ty przykrym zdażeniu… Zyczę Ci żebys szybko się pozbierała i już niedługo zawitała do kącika oczekujących.
Pozdrawiam cieplutko.
Re: I ja niestety dołączyłam do tego grona:((
strasznie mi przykro, że trafiłaś do tego kącika 🙁 ja po moim poronieniu nie chciałam słuchać, że będzie dobrze, że jeszcze urodzę, że czas leczy rany itd. to wszystko były dla mnie puste słowa. wiedz, że nie jesteś sama. ściskam Cię
Aniołek (8.2003) i Filipek (19.05.2006)
Edited by Marti1 on 2006/10/01 20:47.
Re: I ja niestety dołączyłam do tego grona:((
współczuje ci bardzo i wiem co przeszłaś….masz kochajacego meza wiec masz wsparcie i to wielkie szczęscie w tym nieszcześciu…ja usłyszałam nie ma dzicka nie ma nas a godziny spedzone w szpitalu były straszne i to w samotnosci….dzieci wiedzą co mówia a twoja pociecha wie to najlepiej….bo kto zna najlepiej mame jak nie dziecko….powodzenia kochani wasz Aniołek sie jeszcze narodzi tylko czasu potrzeba 🙂
Znasz odpowiedź na pytanie: I ja niestety dołączyłam do tego grona:((