Tak mi smutno…
dzis mija 8 dzien odkad pozegnalam mojego Rafalka…
Mial 15 tygodni i wszystko przebiegalo prawidlowo… zadnych plamien, bolow, nic… Na trzy dni przed – diagnoza – utworzyl sie krwiak, trofoblast sie odkleja. Mialam to wylezec i mialo byc dobrze… stalo sie inaczej
Dzis szukam przyczyn i nie spoczne dopoki sie nie dowiem dlacego tak sie stalo
Bylam z malenstwem sama – jego ojciec (ginekolog z II st specjalizacji) sam rozpoznal ciaze i zaproponowal mi zabieg w 6 tygodniu. Juz wtedy zabolalo i dotralo, ze nie bedzie mi latwo, ze bede sama, ze w niczym mi nie pomoze. Dlatego malenstwo kochalam silniej niz moglam sobie wyobrazic.
Balam sie jak to bedzie, ale badania u innego lekarza potwierdzaly, ze wszystko jest ok i gdy w 12 tyg po dokladnym usg uslyszalam, ze jeszcze chwila i punkt krytyczny bedzie za mna – totalna euforia.
A od kilku dni – dramat, nie wiedzialam, ze tak zaboli. Nie bylam przygotowana na takie rozwiazanie…
Moj lekarz (zeby bylo smieszniej – dobry znajomy ojca malenstwa) pomogl mi przejsc przez szpital, jest na kazdy telefon, mam w nim oparcie. A tatus… nie interesowal sie ciaza od polowy listopada, nie dzwonil, nie pytal. Ale uznalam, ze powienien wiedziec jaki jest los dzidziusia. Poinformowalam go w niedziele. Nawet nie triumfowal wtedy. A dzis… zadzownilam do niego z prosba o wsparcie, o rozmowe, bo tak mi strasznie smutno… Uslyszalam tylko – “bylo-minelo”, ze moze mi wystwic zwolnienie, jezeli potrzebuje, ze powinnam zyc dalej, bo on odetchnal z ulga, ze lepiej dla dziecka, ze sie nie urodzilo, bo nie mialoby latwego zycia bez ojca… Zero empatii, wspolczucia, dobrego slowa… Nie wiem, jak on moze byc lekarzem, jak moze pomagac, jak bardzo sam jest zaklamany i jak w ogole mogl tak powiedziec…
Gdyby nie Piotr – lekarz, ktory mnie porwadzil, stracilabym zupelnie wiare i zaufanie do ginekologow.
Oprocz rozpaczy i straszliwej tesknoty czuje straszny gniew i bezsilnosc, ze zylam z kims kto nie uszanowal mnie i malenstwa. Wierze, ze bedzie musial wytlumaczyc to synkowi, gdy spotkaja sie po tamtej stronie…
Z Olsztyna
K
2 odpowiedzi na pytanie: ojciec-ginekolog :(((
Re: ojciec-ginekolog :((
Bardzo smutna jest Twoja historia, a zachowanie ojca dziecka oburzające, jak mógł Ci coś takiego powiedzieć, myślę że bez niego też dałabyś sobie radę, bo najważniejsze dla dziecka żeby było kochane. Teraz potrzebujesz wsparcia a on Cię jeszcze dołuje. Napewno jest Ci teraz bardzo ciężko, nie wyobrażam sobie żebym w takich chwilach pozostała bez wsparcia ze strony bliskich. Ściskam Cię mocno i życzę dużo, dużo siły w tym ciężkim dla ciebie czasie
2 cykl starań
Aga i aniołek (10.12.2003)
Re: ojciec-ginekolog :((
Bardzo Ci współczuję, przykro mi z powodu straty Synka.
Facet nie jest chyba wart, żeby do niego dzwonić, skoro od poczatku taki mial stosunek do dziecka. Oczywiście uderzyło mnie to, że jest ginekologiem i tak się zachował, ale to tylko dowód na to, że w każdym zawodzie są ludzie dobrzy i źli. Dobrze, że nie jesteś już z nim związana.
Ewa AmelkAniołek2.04.04
Znasz odpowiedź na pytanie: ojciec-ginekolog :(((