Od jakiegoś pół roku, albo i dłużej próbuję ograniczyć używanie smoka. Jak na razie z marnym skutkiem. Już zimą postanowiliśmy, że Wiktor będzie go dostawał tylko do spania. W ciągu dnia nie dajemy. Od pół roku! A mimo wszystko kilka razy dziennie jest awantura, wrzaski, duszenie się z płaczu, walenie rękami w co popadnie i tego typu atrakcje, bo on chce smoczka.
Po powrocie ze spaceru pierwsze kroki kieruje do miejsca, gdzie wydaje mu się, że smoczek powinien leżeć, pokazuje palcem i krzyczy. Udawanie, że go nie rozumiem nie działa – wścieka się jeszcze bardziej.
Po obudzeniu nie można mu go zabrać, bo tak mocno trzyma w zębach, że boję się, że mu je powyrywam. Trzeba poczekać aż zgubi/zostawi gdzieś.
I jak go odzwyczaić? Dodatkowo boję się jednocześnie odzwyczajać go od ssania w nocy, bo i tak mamy problemy z wysypianiem się przez małego, a jak jeszcze ten będzie całymi nocami ryczał, to już w ogóle porażka. Więc w nocy się godzę, ale w dzień nie. Wiktor ma trochę skrzywione zęby – raczej nie od smoczka, tylko od uderzenia, ale boję się, że smoczek wykrzywi mu je bardziej, skoro już raz były naruszone. No i co tu zrobić? Poradźcie coś.
Kra, Wiktorek (19.11.2003) i Marcelek (1.08.2005)
1 odpowiedzi na pytanie: Uzależnienie od smoczka
Re: Uzależnienie od smoczka
Ulka chyba nie jest aż tak bardzo uzależniona, ale do tej pory całą noc spała ze smoczkiem. Jak go wypluwała w nocy to sama go po omacku szukała i wkładała spowtotem do buzi (no chyba, że upadł na podłogę to był płacz).
W dzień jak nie widział smoczka to było ok. Więc chowaliśmy. Ale na noc obowiązkowo.
Przedwczoraj smoczek nam zginął i była noc bez smoczka. Płakała, zamiast spać nosiłam ją na rękach. Jakoś przeżyliśmy tę no chociaz byłam niewyspana.
Teraz jesteśmy po drugiej nocy be smoczka. też był płacz i lulanie na rękach, ale dopiero nad ranem.
Acha, smoczek się znalazł i przyznam się, że miałam chwilę załamania. Moje dziecko tak płacze, tak potrzebuje smoczka, a ja wredna matka nie daję jej tego czego potrzebuje 🙁
Ale rozsądek wziął górę.
Jak nie teraz i tak za jakiś czas trzeba by było ozwyczaić i pewnie byłoby to równie bolesne.
Poza tym zauważyłam, że trochę nieznacznie ma cofnięta dolną szczękę – a to wybitnie wina smoczka.
Także u nas definitywny koniec smoka.
Ola i Ulcia (17m)
Znasz odpowiedź na pytanie: Uzależnienie od smoczka