Płacz, gruchanie, gaworzenie. Staś przeszedł te etapy w rozwoju mowy wzorcowo. Ale w dniu swoich pierwszych urodzin nie mówił ani „mama”, ani „tata”. Chociaż – teoretycznie – nic nie stało na przeszkodzie…
Niedługo będziemy świętować ze Stasiem jego drugie urodziny. Tym razem usłyszymy „mama” i „tata”, ale… w zasadzie niewiele więcej. Wiem, że nauka mówienia jest w pewnym stopniu kwestią indywidualną, ale mimo wszystko to niepokojące, kiedy zapytany o zwierzątko z obrazka Staś patrzy znacząco i czeka, aż to ja powiem „ko, ko”, „kot”, „be” itp. Sam nie chce (wiem też – bo czasem coś mu się jednak „wyrwie” – że umie te słowa wymówić). Prędzej przewróci kartkę książki, niż coś powie lub powtórzy. Gdy chce pić, wskazuje palcem butelkę. Mimo że wcześniej mówił w tej sytuacji „da”.
Czy to już czas, by zacząć martwić się na serio? Zacząć odwiedzać specjalistów? Rozwój mowy dziecka może być wolniejszy nawet o pół roku od wzorca przyjmowanego przez logopedów. Ale nie więcej. A Staś nieubłaganie zbliża się do tej granicy. Jak więc mam nauczyć swoje dziecko mówić?
Nauka mówienia z dwuletnim dzieckiem
W teorii wygląda to tak: dwuletnie dziecko kończy już tzw. okres wyrazu i zaczyna wchodzić w okres zdania. W praktyce oznacza to, że Staś powinien nauczyć się mówić samogłoski (oprócz ę, ą) – w tym przypadku „spełnia normy”; i większość spółgłosek (p, b, m, t, d, n, l, k, ś, ć, dź) – tu jest trochę gorzej. Powinien też wypowiadać pojedyncze wyrazy – oczywiście w dużej mierze w swoim dziecięcym języku, czyli „miau” zamiast „kota” albo „da” zamiast „daj”. Mógłby już nawet budować z nich dwuwyrazowe zdania typu „Tata da”, „Baba am”. Jednak nauka mówienia idzie Stasiowi opornie.
Naszemu dziecku daleko do składania zdań. Nawet złożonych z dwóch słów. Ćwiczymy, zachęcamy… jednak na razie niewiele wskazuje na to, żebyśmy zbliżyli się do jakiegoś przełomu w nauce mówienia.
Jak nauczyć dziecko mówić?
Mamy w rodzinie logopedę, więc popytaliśmy się o przyczyny opóźnień w rozwoju mowy dziecka i sposoby zachęcające do nauki mówienia. Pierwsze pytania cioci dotyczyły tego: Czy Staś nie ma problemów ze słuchem (nie ma, doskonale słyszy każdy, najcichszy odgłos)? Czy prawidłowo gryzie i żuje, prawidłowo przełyka? Czy nie zaobserwowaliśmy kłopotów z oddychaniem? (wszystko jest, na szczęście, w porządku). Czy rozumie polecenia? Czy zna nazwy osób, przedmiotów i wykonywanych czynności? (tutaj też wszystko w normie).
W zasadzie znaleźliśmy tylko jedno „ALE”… I prawdopodobnie ono właśnie jest odpowiedzialne za kłopoty Stasia z nauką mówienia. Mianowicie takie same problemy miał jego tata (teściowa do tej pory z lekką zgrozą wspomina, że jako 2,5-latek praktycznie nic nie mówił i już się bała, że tak „mu zostanie”). Duże opóźnienia w rozwoju mowy mieli też bracia cioteczni taty Stasia.
Powszechnie znany jest fakt, że problemy z nauką mówienia częściej dotyczą chłopców. Trochę mniej, że w około 30% są dziedziczne.
Co zatem dalej? Jak próbujemy nauczyć mówić swoje dziecko? Po pierwsze, na postępy czekamy cierpliwie (nie wymagamy cudów, nauka mówienia jest dla Stasia wystarczająco stresująca). Po drugie ćwiczymy. Nie tylko buzię.
Na razie sprawdzamy poniższe sposoby nauki mówienia dla dzieci:
- Nie zdrabniamy. Staramy się mówić wyraźnie.
- Opowiadamy o tym, , co robimy.
- Słuchamy tego, co mówi Staś – chociaż do tego zalecenia stosujemy się w ograniczonym zakresie, bo Stasiek wyraźnie woli mówić w samotności. Więc raczej podsłuchujemy
- Chwalimy za każde wypowiedziane przy nas słowo.
- Staramy się nie reagować od razu na każde polecenie wydane przez Stasia palcem. Czekamy aż wypowie prośbę. To w zasadzie jest najtrudniejszy punkt, bo z reguły kończy się nerwowym płaczem.
- Pytamy, co Staś chce zjeść, obejrzeć. Gdzie chce iść itp.
- Ćwiczymy odgłosy wydawane przez zwierzęta, pojazdy, przedmioty domowe.
- Czytamy dużo książek. Pytamy o ilustracje.
- Śpiewamy. Tańczymy.
- Malujemy, budujemy z klocków.
- Dmuchamy, robiąc bańki.
- Gramy w piłkę (podobno naprzemienne zabawy przypominają prowadzenie dialogu).
Nauka mówienia to nie taka prosta sprawa, jak mogłoby się wydawać. Przede wszystkim więc cieszymy się razem ze Stasiem z każdego wypowiedzianego słowa. Może obędzie się bez regularnych wizyt u logopedy…
Czy macie jakieś inne sprawdzone sposoby na naukę mówienia z dwuletnim dzieckiem?