NO dobra byl juz post o tym czego zalujemy, wiec pora na to z czego jestemy zadowoleni…Dla mnie najwiekszym powodem do zadowolenia jest to ze wyrwalam sie ze szponów zaborczej milosci!!!! To bylo cos okropnego!!! Do tej pory jak to wspominam przechodza mnie dreszcze!!! Nie potrafie wytlumaczyc sobie tego dlaczego tak dlugo na to wszystko pozwalalam. Ale po kolei…..
zaczelo sie bardzo romantycznie…. P. mieszkal od zawsze w tej samej miejscowosci (b.malej!!)co ja… Nie zauwazalismy sie w ogole az do pewnego czasu…podszedl zagadal (odrazu zablyszczal inteligencja co bardzo mi zaimponowalo)… No i przez rok trwala nasza znajomosc, spotykalismy sie przypadkiem, pozniej juz coraz czesciej….dobrze nam sie rozmawialo, bo bylo o czym….och jak ja bylam nim zauroczona!!! Nie przyszlo mi jednak do glowy, ze ktos TAKI moglby sie zainteresowac kims takim jak ja-zwylka dziewczyna, nie wyrozniajaca sie niczym dziewczyna…. No a jednak sie pomylilam….po oklo 6 miesiacach codziennego spotykania sie, chodzenia po roznych ciekawych miejscach w naszej okolicy, dziwnych zabawach (bardzo oryginalnych) P. wyznal mi ze juz tak dluzej nie moze sie tylko spotykac, chcialby zebysmy byli razem…. A co ja odpowiedzialm??No TAK oczywiscie TAK!!! moj Ty ksiaze (to juz w myslach sobie dopowiedzialm;)….tydzien przed matura a ja 10 metrow nad ziemia…..(mature jakos zdalam, choc moglo byc lepiej) Pozniej studia..oczywiscie w Poznaniu bo tam byl P. No i zaczal sie HORROR!!!! Moje marzenia legly w gruzach… A marzylam sobie o tym jak bedzie super…tylko ja i on!!!niestety bylam tylko ja…sama jak palec w wielkim miescie!!! Nie znalam tego miasta, on tak bo juz rok tam byl….jednak sama musialam je poznawac, P. nie mial czasu dla mnie bo wazniejsze bylo integrowanie sie z grupa… No ale zupelnie najgorzej to bylo wtedy gdy zamieszkalismy razem….klotnie co wieczor, ale nie takie normalne…. Nasze klotnie polegaly na tym ze gdy dostalam w twarz uciekalm z domu tak jak stalam na przystanek i jechalam przed siebie, albo na dworzec gdzie zaplakana spedzalam noc….. A najgorsze w tym bylo to ze po 2-3 godzinach dzwonil P. i mowil ze bardzo przeprasza ze mnie bardzo kocha i ze bardzo sie o mnie martwi…. A co ja idiotka robilam…? wracalam do niego nad ranem bo oblednie go kochalam…i tak okolo 100 ucieczek i 99 powrotów….w miedzyczasie kilka omdlen spowodowanych zbyt mocnym uzyciem jego “meskiej” dloni!!!Wiem, ze wiekszosc sobie mysli o mnie co za idiotka, ja teraz tez tak sobie mysle o tamtej Ewie, ale wierzcie mi ja bez niego cierpialam mocniej niz wtedy gdy mnie upokarzal… Po 4 latach udreki nadszedl pewnien sloneczny dzien (dokladnie bylo to 21 marca – pierwszy dzien wiosny, tego nie da sie zapomniec), kiedy pomyslalam sobie o tym ze w moim zyciu moze byc jeszcze inaczej…przeciez moge byc sama, bedzie mi o wielelzej, poza tym mam wielu znajomych…….. No i tak tez zrobilam…po tygodniu niewidzenia sie z P. umowilam sie z nim na spotkanie (bylismy pokloceni)Zebralam wszelkie mozliwe sily trzezwego umyslu i ruszylam na stary rynek gdzie mial czekac P. Byl punktualnie (o dziwo!) wiedzial ze cos sie kroi ale pewnie tego co sie stalo sie nie spodziewal…po mnie??? takiej skonczonej idiotce, ktora tolerowala przez tyle lat jego kretynskie zachowanie….?? usiedlimy sobie w Starej Piwnicy no i nie czekajac na jego genelmenskie “Czego sie napijesz, Kochanie” powiedzialam :” U mnie juz koniec”…. Nie skojarzyl zupelnie o czym mowie bo przerwal mi i spytal “Czego sie napijesz,Kochanie?”Co za dupek, pomyslalam…. Postanowilam sie z nim rozstac w taki sposob na jaki zasluzyl… Powiedzialm krotko :” To koniec. Mam juz dosc. Chce zyc jak czlowiek. Zegnaj”…A wiecie jak skomentowal to moj “Ukochany”….? “Ty szmato, wiedzialem ze kogos masz….” (sic!) W tym momencie nie musialam juz ze soba walczyc, wiedzialam ze niechce juz go nigdy spotkac, nie chce juz widziec tych jego oczu………… Pozniej poszlam z kolezanka na maraton ” Wladca pierscieni”…oklo 10 godzin, ktore przesiedzialam w kinie i “przerozmyslalam”….100 razy podawalam sobie lapke i gratulowalam tego wiosennego kroku…….pozniej zaczelam spotykac sie z moim obecnym mezem… ciekawa historia ale to juz na inny wieczor( nie bede jej mieszac z ta tragiczna opowiastka)
PS> Troche lez sie polalo przez to pisanie…. Ale one juz nie bola…oplakuje tamta Ewę…
53 odpowiedzi na pytanie: Jaki krok w zyciu nas najbardziej uszczesliwil
Re: Jaki krok w zyciu nas najbardziej uszczesliwil
ja też mam na koncie “tamta magde”
nawet dosc oficjalnie dziele zycie na obecne i to które było – wywaliłam wszystko co było związane w moim życiem w okresie czerwiec 1998- styczen 2001- nie mam ani jednej pamiatki, ciucha – czegokolwiek, nawet znajomych pogoniłam.
po latach kopania przez rodzicielke wpadlam w sidla kretyna, ktory odnosil sie do mnie z wielkim szacunkiem uzywajac sformulowan “ty ze swoja kontrowersyjna uroda to powinnas sie cieszyc, ze ktos taki jak ja zwraca na Ciebie uwage”
no to sie cieszylam…
poltora roku usiłowałam sie wyrwac z matni – bylam calkowiie uzalezniona psychicznie od tego czlowieka. uwolnilam sie dopiero przy moim obecnym mezu – ja wiedzialam ze cos jest nie tak ale nie umialam skutecznie powiedziec dosc. potrzebowalam kopa – A byl i jest dla mnie silnym kopem do zycia.
milowym krokiem byl 10 stycznia 2001 – masz racje – takich dat sie nie zapomina.
Leon
Re: Jaki krok w zyciu nas najbardziej uszczesliwil
szpilki, mamaagi81, ja przy Waszych ‘krokach życiowych’ to stawiam dopiero kroczki… omineły mnie takie historie związane z chorą miłością…
uwolniłam się za to od toksycznej przyjaźni, od bulimii, od dręczenia samej siebie. udało mi się pokochać siebie i uszczęśliwić tym samym.czasem mam doła i wtedy wiadomo, że wszystko jest nie tak (PMS), ale to mija…
decyzja o dziecku i pojawienie się Filipa w naszym zyciu -dwukrotnie -szczególnie ten drugi raz, kiedy wrócił do nas niemal z tamtej strony, to była najszczęśliwsza chwila w moim życiu. trudno to nazwać ‘krokiem’ wykonanym przeze mnie, raczej ukłon od ‘losu’ w naszą (moją) stronę.
poza tym… ja już wolę jak uszczęśliwiają mnie inni… mąż, syn, przyjaciele – w rózny sposób… czasem jestem wymagająca, ale zazwyczaj wystarcza, że są.
Pozdrawiam, Bruni
Re: Jaki krok w zyciu nas najbardziej uszczesliwil
Jestem z siebie bardzo dumna i jednocześnie szczęśliwa, że zdecydowałam się i wytrzymałam 2 lata psychoterapii.
Wywlokłam wszystko z siebie, wyczyściłam i poukładalam na nowo.
Przewrociłam się na lewą stronę, grubą, drucianą szczotką wyszorowałam i wróciłam na prawą.
Bolało cholernie, czasem nie do wytrzymania, czasem na wierzchu był sztorm i wielki huragan więc zanurzałam się coraz głębiej i głębiej, bo tam był spokój i cisza i tam odnalazłam w końcu siebie.
I jestem silna już…….
I byle co mnie nie złamie…….
Gratuluje wszystkim, komu udało się przekroczyć samego siebie………..
Re: Jaki krok w zyciu nas najbardziej uszczesliwil
brawo dla tamtej Ewy!!!!
ja kiedyś chodziłm z osobą niepasującą do mnie, nie mieszkałam z nim, nie sypiałam ale wydawało mie się że to na reszte życia, jak dobrze że nic z tamtego niewyszło czasem tylko głupi sen mis ię śni że jestem z tamtym po ślubie i poznaję mojego męża miłość mopjego życia i neiwiem co zrobić….
Re: Jaki krok w zyciu nas najbardziej uszczesliwil
Sny o P. mam do dzis:(((tez snie mi sie ze znowu z nim jestem, ze jest bardzo dobrze, az nagle zaczyna mnie tak mocno wyzywac od najgorszych, ze budze sie zaplakana…. Na szczescie obok jest moj najwspanialszy mezczyzna zupelne przeciwienstwo P. i spokojnie z wielka ulga zasypiam…
Teraz gdy mam corke boje sie zeby ja to nie spotkalo……..
Ewa i Iga 23.02.2006
Re: Jaki krok w zyciu nas najbardziej uszczesliwil
Skonczylam studia prawnicze z wyroznieniem, pracowalam w kancelari notarialnej jeszcze w czasie studiow, zaczelam robic doktorat…Ale caly czas czulam ze to nie jest to. Znajami mowili ze oszalalm, ze prawnicy maja tak dobrze w Polsce, ze jestem taka utalentowana, ze mam taka przyszlosc. Kupilam sobie bilet do Stanow i wyjechalam po czulam ze tak bedzie lepiej, wbrew rozsatkowi wbrew wszelkim namowom… I tak juz tu utknelam… na wieki… Mam kochanego meza i uroczego syneczka. Robie zupelnie cos innego niz moje wieloletnie studia ale co tam… Nie zaluje swojej decyzji, i nie zaluje swoich czasow studenckich… ba nawet czasami za nimi tesknie. Bylam szalona i bylo cudownie.
Teraz tez jest cudownie ale inaczej…
Re: Jaki krok w zyciu nas najbardziej uszczesliwil
kurczę, popłakałam się:((( Gratuluję tej decyzji sprzed lat i pozdrawienia dla Igusi:)
Aga + Jaś(11.03), Igusia(02.05) i Pawełek(31.12.06)
Re: Jaki krok w zyciu nas najbardziej uszczesliwil
Wiesz, to nie była zaborcza miłość. Tylko głupia miłość z Twojej strony. Dobrze, że przejrzałaś na oczy.
Co do zaborczej miłości – był ktoś taki, kto chciał mieć mnie tylko dla siebie. Był zazdrosny o każdego chłopaka, z ktorym śmiałam rozmawiać (piszę “chłopaka”, bo to było jeszcze na studiach). Nie będę się wdawać w szczegóły. Uwolniłam się od tego człowieka po pamiętnej sylwestrowej nocy 10 lat temu. Uwolniłam się… problem w tym, że on się nie uwolnił i do dziś potrafi nachodzić moich rodziców. Nawet wczoraj mama dzwonila do nas przerażona, że on znów wydzwania… I co robić, kiedy czasem przeszłość wraca nie tylko we wspomnieniach?…
Re: Jaki krok w zyciu nas najbardziej uszczesliwil
Jeszcze jedno… Nie odpowiedziałam na Twoje pytanie…
Jaki krok najbardziej mnie uszczęśliwił? Oczywiście urodzenie Kacpra 🙂 To moje największe szczęście!
Re: Jaki krok w zyciu nas najbardziej uszczesliwil
ja na ten krok caly czas czekam
Re: Jaki krok w zyciu nas najbardziej uszczesliwil
Też tkwiłam kiedyś kilka mies w chorej miłości. Chodziłam z chłopakiem z litości,bo chciałam mu pomóc. To był jeden wielki koszmar.On był chory psychicznie. Też nie raz miałam sny o nim….:-/ Ale wolność od niego to nie było jeszcze to co dało mi prawdziwe poczucie szczescia
Moim najwiekszym szcześciem było moje nawrócenie się w wieku 17 lat. To był cudowny przełomowy czas w moim zyciu gdzie moje spojrzenie na swiat,przyszłość,ludzi,problemy zmieniło się diametralnie. Moje problemy z sama soba i z ludżmi skończyły sie.Wstapiło poczucie bezpieczeństwa,skończył się strach o przyszłość.W moje serce wstapiła wiara i zaufanie we wszechmogącego Boga,w Jego miłośc,w Jego pomoc,troskę.
MOje małżeństwo,dzieci to juz deser i dodatek do szczęscia :-)))
Re: Jaki krok w zyciu nas najbardziej uszczesliwil
moim największym krokiem było odejście z domu i do dziś nie mogę pojąć z kąd miałam tyle siły by to się stało..
Nie sposób to opisać w kilku zdaniach ale w wielkim skrócie..
Moja mama wychowywała mnie i siorkę sama, bo tata zginął w wypadku jak ja miałam 2,5roku. Przeżyła to bbb ciężko, potem po jakiś namowach wyszła ponownie za mąż, było dobrze do czasu, potem były awantury, jak przychodził pijany ucieliśmy itd. Doszło do rozwodu.
Po jakimś czasie moja mama coraz b. nie dawała sobie rady ze wszystkim, było jej ciężko, sama, bieda, cmentarz z okna naszego było widać, wciąż rozpamiętywała tatę-mnie obwiniała o rozwód, o to że jetsem podobna do taty – mówiła do mnie”gała” bo oczy miałam podobne do taty. Potem to ja byłam ta gorsza, ta brzydsza itd. biła mnie czym popadło(kilka rayz nawet deską do krojenia) szarpała, goniła, wyzywała, rozkazywała, jak nie miała co palić zbierałyśmy pety itd.
Najgorsze było to, że zaczynałam wierzyć w to co mówiła, miałam wrażenie że tak zrobiłam jak mówiła, bałam się okropnie, nawte potem wolałam by mnie zbiła a nie wyzywała i kazała do czegoś się przyznawać niezgodnego z prawdą.
Lubiłam chodzić do babci na weekendy bo tam był spokój.
Był koniec 8 klasy, bierzmowanie, moja koleżanka widziała pewne sytuacje i kiedyś popłakałam się i powiedziałam jej, że chciałabym mieszkac u babci.
A ona powiedziała to swojej cioci która była kuratorką. Pewnego dnia przyszło wezwnanie do Sądu, posżłam tam z mamą, i ttam pierwszy raz powiedziałam że nie chcę być w domu, bo mamusia to i to robi, dali mnie na miesiąc do babci, skończyłam szkołę i znów wizyta w sądzie a ja uparcie: że nie chce być w domu, nie mogłam być u babci bo miała więcej niż 75 lat, miałam wybór dom lub dom dziecka – wybrałam drugie I NIGDY TEGO NIE ŻAŁOWAŁAM.
To jest jedyna decyzja której nie żałuję. Teraz moja mama nie zyje, ale przeżycia zawsze pozostają.
Mam nadzieję, że donoszę to drugie dzieciątko, a gdy się urodzi jedno co wiem, to nie pozwolę sobie by starsze dziecko czyli Julia została w cieniu, by czuła się gorszą, brzydszą, nie kochaną.
Julia&ktosik [oby]
Re: Jaki krok w zyciu nas najbardziej uszczesliwil
Wiola a tego to nie wiedziałam….W którym tyg jesteś??Gratuluje dobrej decyzji i życzę szczęścia 🙂 Wierzę,że donosisz 🙂
Re: Jaki krok w zyciu nas najbardziej uszczesliwil
Gratuluje Ci ze zebralam tyle sily by uciec od chorego domu no i oczywiscie gratuluje dzidzi w brzuszku- wszystko bedzie dobrze, zobaczysz!!!! Buziaki
Ewa i Iga 23.02.2006
Re: Jaki krok w zyciu nas najbardziej uszczesliwil
nio bo nie miałam o tym mówić, ale temat skłonił mnie do wynurzeń.
Minął 7 tydzień i 3 dzień, bbb się cieszę ale też i b. obawiam właśnie tego czy to się zakończy pomyślnie.
Dziękuję
Julia&ktosik [oby]
Re: Jaki krok w zyciu nas najbardziej uszczesliwil
chyba i tak to za długo się ciągło, bo 14 latka jest ukształtowanym człowiekiem i ten bagaż doświadczeń jest zawsze ze mną, przejawia się w braku pewności, w relacjach z innymi..
Dziękuję.
Julia&ktosik [oby]
Re: Jaki krok w zyciu nas najbardziej uszczesliwil
vieta! gratulacje i powodzenia!!!
mama majowego synka ’05
Re: Jaki krok w zyciu nas najbardziej uszczesliwil
u mnie podobnie- najlepsza moja decyzja w zyciu bylo zerawie chorego zwiazku, toksycznego do szpiku kosci, z nieodpowiedzialnym mlodym alkoholkiem, ktorym potrafil tylko pieknie gadac, a tym co robil ponizal mnie upokarzal tak jak nikt inny przedtem… Nie bil, zachowywal sie w stosunku do mnie tak ze mialam wrazenie ze jestem nikim, ze jestem gorsza niz cpuny na dworcu, a z drugiej strony czulam sie jak jego nianka, bo to ja musialam dbac zeby poszedl do pracy, zaplacil rachunki, zjadl cos zamiast pic od rana….jak pomysle sobie ze bylam z nim przez prawie 3 lata to az nie moge w to uwierzyc….i dziekuje mojemu przyjacielowi z tatmych lat, ze mi pomogl,po prostu byl przy mnie i w chwili najgorszego kryzysu zaproponowal, ze “skoczy po flaszke ;))), wypijemy po drinku pogadamy” nie pozwolil mi byc samej, w najgorszym czasie przebywalismy ze soba non-stop…. – nie umoralnial, nie osadal, nie pouczal, bo wiem ze gdyby nie to, pewnie po kilku dniach wrocilabym do tamtego…….z samotnosci, smutku i poczucia ze musze sie nim opiekowac :////
a chwile pozniej pojawil sie ON-moj maz i po raz pierwszy w zyciu poczualm sie bezpiecznie 🙂 poczulam ze moge byc jak mala dziewczynka, ze wreszcie nie musze sie sama o wszystko martwic, ze mam kogos kto potrafi wszystko zalatwic, jest odpowiedzialny i madry, ze w koncu mam u boku prawdziwego mezczyzne, ktory w dodatku mnie kocha… A to ze los postawil go na mojej drodze, jest z kolei tym, co mnie najlepszego w zyciu spotkalo!!!!
jestesmy ze soba 5 lat, moze krotko, ale mi sie wydaje ze cale zycie 🙂 czekamy na dzidziusia 🙂 kochamy sie tak samo jak na poczatku!!!! tamto sprzed lat wydaje mi sie zlym snem…
[obrazek]https://bd.lilypie.com/sGICp2images/obrazek.gif[/obrazek”>
Re: Jaki krok w zyciu nas najbardziej uszczesliwil
bardzo to przykre 🙁 jeszcze gorsze jest to, ze zawsze znajda sie dzieci, ktore maja rownie tragiczne dziecinstwo jak Ty mialas :(((
masz sliczna corke, wierze ze wkrotce (zreszta w podobnym do mnie terminie) na swiecie pojawi sie Twoje drugie dzieciatko i nauczona wlasnym doswiadczeniem stworzysz im lepszy swiat 🙂
moje dziecinstwo na pewno nie bylo tak tragiczne ja Twoje, ale rowniez nie nalezalo do sielskich i wlasnie dlatego wiem ze ze wszystkich sil bede sie starala oszczedzic mojemu dziecku wszystkiego tego czym mi rodzice sprawiali kiedys bol….
mocno Cie przytulam!! 🙂
[obrazek]https://bd.lilypie.com/sGICp2images/obrazek.gif[/obrazek”>
Re: Jaki krok w zyciu nas najbardziej uszczesliwil
nio jest to przykre i właśnie najgorsze to, że zawsze będą niektórzy ranić swoje dzieci nie wiedząc o tym albo i wiedząc.
Nasza mama nas kochała ale przesadzała z traktowaniem nas jak rzeczy.
Moje dziecko darzę szacunkiem, szanuję jej zdanie, choć zapewne popelniam jakieś błędy wychowawcze ale wiem, że są one nieuniknione. Jednak trzeba wszystko robić by nie powielać błędów naszych rodziców.
W moim dzieciństwie były też fajne chwile ale co z tego jak ja pamiętam raczej te negatywne.
Na szczęście to minęło
Dziękuję bardzo.
Powodzenia z dzidziulką w brzusiu!!!
Julia&ktosik [oby]
Znasz odpowiedź na pytanie: Jaki krok w zyciu nas najbardziej uszczesliwil