kłopoty z osobowością

na wstępie przepraszam, że piszę pod zmienionym nickiem i proszę o nie doszukiwanie się tutaj prowokacji albo czegoś w tym stulu. wiem, że niektóre osoby na forum mają dostęp do danych, które pokażą mój “prawdziwy” nick, ale zależy mi na tym, żeby być anonimową dla osób z mojego otoczenia.

piszę tutaj, ponieważ nie wiem, do kogo zwrócić się z tym problemem. wychowałam się w rodzinie, w której ciężko było przebić się ze swoją osobowością. wiem, że to brzmi irracjonalnie.

odkąd pamiętam, byłam tłumiona. wszelkie moje pomysły, zachowania z których byłam dumna były umniejszane (jako przykład podam to, że oddałam kiedyś krew jako honorowy dawca, zdecydowałam się na to pokonując strach przed kłuciem i inne obawy, przyszłam z tym do rodziców i usłyszałam “to było najgłupsze co zrobiłaś do tej pory w swoim życiu”). rozumiem, że mieli inny punkt widzenia, ale forma w jakiej to przekazali.. pomysły, np. jako nastolatka, chciałam sprzedawać kosmetyki avonu, nawet umówiłam się z przedstawicielem, rodzice zabronili, “bo nie dam rady”.. wiele takich przykładów bym znalazła…
wiele razy czułam się jak kretynka, kiedy miałam jakiś pomysł, chciałam o czymś porozmawiać, szłam do nich i byłam stopowana..

pamiętam, że gdy kończyłam liceum bałam się, że nie dostanę się na studia i będę musiała zostać w domu. tylko po to chciałam iść na studia, żeby z niego uciec. studia wybrałam “byle jakie”, byle się dostać..

dlaczego o tym wszystkim piszę… mam dzieci i zauważam ze zgrozą , że zachowuję się wobec nich tak, jak moi rodzice wobec mnie. zależy mi na tym, co powiedzą o ich zachowaniu ONI, inni ludzie, co powiedza o moim mężu ONI, inni ludzie. nas stawiam na końcu. i nie pomaga tu to, że mam tego świadomość. mimo, że wiem, że tak się zachowuję robię to, to jest silniejsze ode mnie 🙁

moje pytanie do was – jak sobie z tym poradzić? mieszkam w małym mieście, nie wiem, gdzie szukać pomocy, jak nad sobą pracować, żeby jednak wydostać się z tego błędnego koła i krzywdzenia swojej rodziny?

dziękuję za dotrwanie do końca i na prawdę proszę o jakieś słowa. nie było łatwo o tym tu pisać. napisałam tylko dlatego, że wierzę, że mogę znaleźć tutaj podpowiedź: jak sobie poradzić..
dodam, że piszę bardzo pod wpływem emocji, wiec wybaczcie ewentualne “dziwności”.

Edytuję, bo przeczytałam sobie, co napisałam i widzę, że nie ma tu nic o tej osobowości. Bo chyba najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja nie wiem, kim jestem. Nie wiem, co myślę, nie wiem, jak powinnam zachować się w jakiejś sytuacji. nie wiem, jak rozmawia się z ludźmi. pamiętam, że do bardzo późna miałam poczucie, że nie mam prawa odzywać się w obecności innych. jako dziecko gdy coś mówiłam, rodzice teoretycznie nie karcili mnie, ale kiedy byliśmy sami (np. goście wyszli, albo my wróciliśmy do domu), kładli mi do głowy, żebym nie zachowywała się przy ludziach “tak czy tak”, nie mówiła czegośtam, że “takich rzeczy ludziom się nie mówi”. często krytykowali moich znajomych. właściwie krytykowali wszystko.
kiedyś się buntowałam, próbowałam mieć swoje zdanie. myślałam, że jestem normalna, niezależna, ale kiedy pojawiły się dzieci gubię się. nie wiem, jak powinno się żyć, nie wiem, czego wymagać od moich dzieci, żeby wychowywały się zdrowo. żeby nie zrobić im czegoś takiego.

Teraz naszła mnie jeszcze myśl, że może to nie wychowanie jest winne, może problem jest gdzieś we mnie, niezależny od tego jakie miałam dzieciństwo..

32 odpowiedzi na pytanie: kłopoty z osobowością

  1. Zamieszczone przez inna_ja
    na wstępie przepraszam, że piszę pod zmienionym nickiem i proszę o nie doszukiwanie się tutaj prowokacji albo czegoś w tym stulu. wiem, że niektóre osoby na forum mają dostęp do danych, które pokażą mój “prawdziwy” nick, ale zależy mi na tym, żeby być anonimową dla osób z mojego otoczenia.

    piszę tutaj, ponieważ nie wiem, do kogo zwrócić się z tym problemem. wychowałam się w rodzinie, w której ciężko było przebić się ze swoją osobowością. wiem, że to brzmi irracjonalnie.

    odkąd pamiętam, byłam tłumiona. wszelkie moje pomysły, zachowania z których byłam dumna były umniejszane (jako przykład podam to, że oddałam kiedyś krew jako honorowy dawca, zdecydowałam się na to pokonując strach przed kłuciem i inne obawy, przyszłam z tym do rodziców i usłyszałam “to było najgłupsze co zrobiłaś do tej pory w swoim życiu”). rozumiem, że mieli inny punkt widzenia, ale forma w jakiej to przekazali.. pomysły, np. jako nastolatka, chciałam sprzedawać kosmetyki avonu, nawet umówiłam się z przedstawicielem, rodzice zabronili, “bo nie dam rady”.. wiele takich przykładów bym znalazła…
    wiele razy czułam się jak kretynka, kiedy miałam jakiś pomysł, chciałam o czymś porozmawiać, szłam do nich i byłam stopowana..

    pamiętam, że gdy kończyłam liceum bałam się, że nie dostanę się na studia i będę musiała zostać w domu. tylko po to chciałam iść na studia, żeby z niego uciec. studia wybrałam “byle jakie”, byle się dostać..

    dlaczego o tym wszystkim piszę… mam dzieci i zauważam ze zgrozą , że zachowuję się wobec nich tak, jak moi rodzice wobec mnie. zależy mi na tym, co powiedzą o ich zachowaniu ONI, inni ludzie, co powiedza o moim mężu ONI, inni ludzie. nas stawiam na końcu. i nie pomaga tu to, że mam tego świadomość. mimo, że wiem, że tak się zachowuję robię to, to jest silniejsze ode mnie 🙁

    moje pytanie do was – jak sobie z tym poradzić? mieszkam w małym mieście, nie wiem, gdzie szukać pomocy, jak nad sobą pracować, żeby jednak wydostać się z tego błędnego koła i krzywdzenia swojej rodziny?

    dziękuję za dotrwanie do końca i na prawdę proszę o jakieś słowa. nie było łatwo o tym tu pisać. napisałam tylko dlatego, że wierzę, że mogę znaleźć tutaj podpowiedź: jak sobie poradzić..
    dodam, że piszę bardzo pod wpływem emocji, wiec wybaczcie ewentualne “dziwności”.

    Edytuję, bo przeczytałam sobie, co napisałam i widzę, że nie ma tu nic o tej osobowości. Bo chyba najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja nie wiem, kim jestem. Nie wiem, co myślę, nie wiem, jak powinnam zachować się w jakiejś sytuacji. nie wiem, jak rozmawia się z ludźmi. pamiętam, że do bardzo późna miałam poczucie, że nie mam prawa odzywać się w obecności innych. jako dziecko gdy coś mówiłam, rodzice teoretycznie nie karcili mnie, ale kiedy byliśmy sami (np. goście wyszli, albo my wróciliśmy do domu), kładli mi do głowy, żebym nie zachowywała się przy ludziach “tak czy tak”, nie mówiła czegośtam, że “takich rzeczy ludziom się nie mówi”. często krytykowali moich znajomych. właściwie krytykowali wszystko.
    kiedyś się buntowałam, próbowałam mieć swoje zdanie. myślałam, że jestem normalna, niezależna, ale kiedy pojawiły się dzieci gubię się. nie wiem, jak powinno się żyć, nie wiem, czego wymagać od moich dzieci, żeby wychowywały się zdrowo. żeby nie zrobić im czegoś takiego.

    Teraz naszła mnie jeszcze myśl, że może to nie wychowanie jest winne, może problem jest gdzieś we mnie, niezależny od tego jakie miałam dzieciństwo..

    wiesz mysle, ze powinas jednak pogadac z jakims fachowcem..moze psychoanalitykiem?…ksiedzem?…ktokolwiek w kogo wierzysz
    lub przynajmniej jakis fachowy poradnik//?
    to co piszesz wydaje mi sie takim typowym polskim problemem, wiekszosc z nas to przeszla w domu lub w szkole
    i niestety tak juz jest, ze podobnie traktujemy wlasne dzieci, tak jak nas rodzice traktowali..bledne kolo.. Ale trzeba z tym walczyc jesli jest grozne sami tego nie lubimy
    wiec fakt ze o tym piszesz pod zmienionym nikiem juz daje do myslenia
    powodzenia!

    • yhm… mialam podobnych rodzicow, ktorzy wiecznie mnie krytykowali… i mam nadzieje, ze nie bede taka wobec moich dzieci.
      Jesli zauwazasz, ze tak robisz wobec swoich pociech… to kiedy sie ockniesz zmien nawet zdanie. Pochwal je, mow ze jestes z nich dumna, ze je kochasz… Mi rodzice NIGDY tego nie mowili….

      • Pierwsza myśl, to psychoterapia! Bo chyba tylko tak możesz przepracować traumy z dzieciństwa i nauczyć się nowych wzorców…

        • Zamieszczone przez ahimsa
          Pierwsza myśl, to psychoterapia! Bo chyba tylko tak możesz przepracować traumy z dzieciństwa i nauczyć się nowych wzorców…

          Też tak myślę….
          Plusem jest, “inna”, że z wielu rzeczy już zdajesz sobie sprawę…..
          Tylko, że pewnie w małym miasteczku psychoterapii nie znajdziesz , ale jeśli nie masz bardzo daleko do najbliższego większego miasta, spróbuj, warto.

          • psycholog, uwierz mi
            zadne porady forumowe, przyjacielskie, kolezenskie
            poszukaj dobrego fachowca, zacznij od zapytania w najblizszym osrodku zdrowia
            powodzenia

            • Ja również nigdy nie byłam chwalona przez moich rodziców, nie pamiętam, abym usłyszała od nich “kocham Cię”. Nie zapomnę do końca życia tego, jak pewnego dnia, jak byłam jeszcze dzieckiem, tata zrobił mi straszny wstyd przed koleżankami. Chciał pokazać jaka to jestm głupia. A ja poprostu w tych nerwach i krzyku nie umiałam już rozsądnie myśleć.
              Też zniechęcili mnie do wymarzonych przeze mnie studiów, potem jak poszłam ja inne to mówili- a mogłaś iść na tamte, może by Ci lepiej w życiu było. To głównie problem z moim Tatą, bo on wciąż oczekuje czegoś więcej, ale to taka chora ambicja.
              Najpierw było “kiedy nareszcie skończysz studia” chociaż nie miałam żadnych tyłów, skończyłam to “kiedy w końcu znajdziesz pracę”, potem “kiedy będziesz miała dziecko” i tak ciągle. Wciąż mu coś nie pasuje, krytykuje (wyłącznie w mojej obecności) mojego męża, że nie potrafi kombinować, że teraz chce mu się jeszcze studiować (mąż robi dodatkowe studia).
              Ja staram się nie zwracać na to uwagi, napewno nie jest tak, że on decyduje o moim/naszym życiu. Ale mimo wszystko to boli.
              A z drugiej strony- kocham moich rodziców bardzo, tęsknię jak nie widzę ich kilka dni. I zawsze lepiej się czułam własnie w towarzystwie taty. To chyba chore.
              Dlatego też od samego początku często mówię moim córeczkom jak bardzo je kocham, jakie to mam szczęście, że je mam, że jestem z nich dumna. Staram się wpajać w nie poczucie własnej wartości, bo ja czegoś takiego nie posiadam.
              I są tego efekty. Starsza uwielbia się przytulać, bardzo często sama od siebie mówi jak bardzo nas kocha, że tęskni za nami jak jest np. w przedszkolu, u dziadków itp.
              mam nadzieję, że nie powtórzę błedu swoich rodziców.

              No, to też się wygadałam 🙂

              • Inna ja -sama nie jesteś:)
                również przechodziłam przez takie same problemy i nawet gorsze (bicie)wyszłam z tego. Swoje dziewczyny zupełnie inaczej wychowuję oczywiście nie popadając w skrajności,bo rzeczywiście można byłoby popełnić błędy w drugą stronę.Z mama teraz mam super relację,a było tragicznie przeciwnie do Twoich relacji z ojcem
                Ciesze się,że na mojej drodze Bóg postawił (miałam wtedy 17 lat) “duchowe matki”,które skutecznie wybiły mi z głowy wręcz brutalnie,ale z miłością wszelkie zakompleksienie i co niemozliwe stało się możliwym:)
                zyczę Ci obys się z tym uporała

                • Zamieszczone przez kantalupa
                  psycholog, uwierz mi
                  zadne porady forumowe, przyjacielskie, kolezenskie
                  poszukaj dobrego fachowca, zacznij od zapytania w najblizszym osrodku zdrowia
                  powodzenia

                  Druugi raz dziś się podpiszę pod Tobą Magda:)
                  Ja nie widzę innej drogi, niz ta o ktorej pisze Magda. Tylko musi byc to dobry lekarz

                  • Znam to. Ja może w mniejszym stopniu przez to przeszłam od rodziców, ale za to od teściów. I mój mąż też miał ten sam problem, co Ty, do dzisiaj zresztą się to udziela…
                    Moja mama wiele dla nas robi, ale jednocześnie krytykuje niemalże wszystko, co robimy my, a ja zwłaszcza.
                    Teściowie…. szkoda gadać. Im się nic nie podoba. Teść mniej, ale teściowa – chodząca doskonałość, to znaczy, uważa się za taką. I krytykuje wszystko na swojej drodze, w dość mało wybrednych słowach.
                    Myślę, że to normalna reakcja, że czekasz na to, co ONI powiedzą… chcesz im za wszelką cenę udowodnić, że coś jesteś warta…. Przykre. Niestety prawdziwe. Znam z autopsji.
                    Też zastanawiam się nad psychoterapią…. Co prawda ja do córki zachowuję się zupełnie inaczej, doceniam, motywuję, chwalę itp…. Ale też wielokrotnie brakuje mi umiejętności oceny samej siebie, też zastanawiam się, kim właściwie jestem i ile jestem warta… Bo w głębi duszy wydaje mi się, że jestem inteligentną osobą i stać mnie na wiele… a “złe duchy” w postaci krytykanctwa najbliższych osób zabijają wiarę w siebie. Chociaż mam wrażenie, że jest i tak o wiele lepiej, niż było kiedyś. Znieczuliłam się w pewnym stopniu.
                    Wydaje mi się, że to wieczne niedocenianie, krytykanctwo itp. to jedna z większych krzywd, jakie można wyrządzić własnym dzieciom. Trudno im potem znaleźć własne miejsce w świecie… rodzice powinni w tym pomagać, a nie rzucać kłody pod nogi.
                    Dużo można by było o tym pisać.
                    Jeżeli chcesz, napisz na priv; chętnie powymieniam się doświadczeniami, ale są one zbyt osobiste, żeby pisać o nich tu, publicznie.
                    Życzę Ci siły.

                    • Zamieszczone przez ulaluki
                      Druugi raz dziś się podpiszę pod Tobą Magda:)
                      Ja nie widzę innej drogi, niz ta o ktorej pisze Magda. Tylko musi byc to dobry lekarz

                      Jeśli dobrze czytam, to KAZDY tu poradził to samo….

                      • Zamieszczone przez ahimsa
                        Jeśli dobrze czytam, to KAZDY tu poradził to samo….

                        Prawie każdy, ale jakoś było mi pod Magdą najwygodniej się podpisać, co nie znaczy że z innymi się nie zgadzam:)

                        • Zamieszczone przez DOROTA27
                          wiesz mysle, ze powinas jednak pogadac z jakims fachowcem..moze psychoanalitykiem?…ksiedzem?…ktokolwiek w kogo wierzysz
                          lub przynajmniej jakis fachowy poradnik//?
                          to co piszesz wydaje mi sie takim typowym polskim problemem, wiekszosc z nas to przeszla w domu lub w szkole
                          i niestety tak juz jest, ze podobnie traktujemy wlasne dzieci, tak jak nas rodzice traktowali..bledne kolo.. Ale trzeba z tym walczyc jesli jest grozne sami tego nie lubimy
                          wiec fakt ze o tym piszesz pod zmienionym nikiem juz daje do myslenia
                          powodzenia!

                          przede wszystkim dzięki za odpowiedzi 🙂 jak wysłałam wiadomość bałam się, że nikt nie odpisze

                          szczerze mówiąc nie wiedziałam, że to typowy problem. patrzę na ludzi wokół, na ich ralacje z bliskimi i tego nie widzę. patrzę jak ze sobą rozmawiają, czują się swobodnie w swoich rodzinach. raczej to wydaje mi się typowe..

                          • Zamieszczone przez malimarta
                            yhm… mialam podobnych rodzicow, ktorzy wiecznie mnie krytykowali… i mam nadzieje, ze nie bede taka wobec moich dzieci.
                            Jesli zauwazasz, ze tak robisz wobec swoich pociech… to kiedy sie ockniesz zmien nawet zdanie. Pochwal je, mow ze jestes z nich dumna, ze je kochasz… Mi rodzice NIGDY tego nie mowili….

                            mówię im, że ich kocham, chwalę…. ale są momenty, że się gubię, że nie wiem co jest “dobre a co złe”. coś wydaje mi się ok ale w głowie zapala się lampka “IM by się to nie podobało” i zaczynam wymagać od dzieciaków, żeby czegoś tam nie robiły – tylko z takich pobudek.
                            na takiej to jest zasadzie = ja bym pozwoliła, moi rodzice nie – czyli ja nie pozwalam. chore 🙁

                            • Zamieszczone przez beamama
                              Też tak myślę….
                              Plusem jest, “inna”, że z wielu rzeczy już zdajesz sobie sprawę…..
                              Tylko, że pewnie w małym miasteczku psychoterapii nie znajdziesz , ale jeśli nie masz bardzo daleko do najbliższego większego miasta, spróbuj, warto.

                              co do psychoterapii – myślałam o tym, oczywiście, też to było pierwsze o czym pomyślałam jak zdałam sobie sprawę że problem jest taki zagmatwany, że może ma niejedno “dno”..
                              ale właśnie, tu gdzie mieszkam nie mam szans liczyć na dobrego lekarza, musiałabym gdzieś dojeżdżać a to jest niemożliwe 🙁 pracuję dużo, często mam na głowie dzieciaki sama, bo męża często nie ma, nie mam samochodu, to jest niestety nie do zorganizowania obecnie. na pewno byłoby to najlepsze i być może najszybsze rozwiązanie. ale nie mogę.
                              dlatego tu napisałam – może znacie jakieś DOBRE “poradniki”, coś, co da do myślenia, pomoże w codziennej pracy nad sobą. co pomoże panować nad myślami.
                              wiem, że chyba piszę bzdury, ale łudzę się, że jest jakiś sposób 🙁

                              • Zamieszczone przez olena
                                Ja również nigdy nie byłam chwalona przez moich rodziców, nie pamiętam, abym usłyszała od nich “kocham Cię”.

                                Co do słów “kocham cię”, pamiętam, że jako dzieciak (miałam 10-12 lat) chodziłam czasem do mamy zajętej pracami domowymi i pytałam “kochasz mnie”, na co ona odpowiadała, “tak, tak” i przytulała, ale nawet wtedy czułam, że to przytulenie to dla niej mega wyczyn 🙁 jako starsze dziecię już nie pytałam chyba.

                                Zamieszczone przez olena

                                Nie zapomnę do końca życia tego, jak pewnego dnia, jak byłam jeszcze dzieckiem, tata zrobił mi straszny wstyd przed koleżankami. Chciał pokazać jaka to jestm głupia. A ja poprostu w tych nerwach i krzyku nie umiałam już rozsądnie myśleć.
                                Też zniechęcili mnie do wymarzonych przeze mnie studiów, potem jak poszłam ja inne to mówili- a mogłaś iść na tamte, może by Ci lepiej w życiu było. To głównie problem z moim Tatą, bo on wciąż oczekuje czegoś więcej, ale to taka chora ambicja.
                                Najpierw było “kiedy nareszcie skończysz studia” chociaż nie miałam żadnych tyłów, skończyłam to “kiedy w końcu znajdziesz pracę”, potem “kiedy będziesz miała dziecko” i tak ciągle. Wciąż mu coś nie pasuje, krytykuje (wyłącznie w mojej obecności) mojego męża, że nie potrafi kombinować, że teraz chce mu się jeszcze studiować (mąż robi dodatkowe studia).
                                Ja staram się nie zwracać na to uwagi, napewno nie jest tak, że on decyduje o moim/naszym życiu. Ale mimo wszystko to boli.

                                no właśnie, ciężko dogodzić. no i tak jak piszesz, to nie tak, że oni decydują o naszym życiu, ale jakoś tak w nim są, nieświadomie, bo ja im w oczy nigdy nie powiem tego, co mi narobili sama muszę się z tym uporać jakoś.

                                • Zamieszczone przez kotuś
                                  Inna ja -sama nie jesteś:)
                                  również przechodziłam przez takie same problemy i nawet gorsze (bicie)wyszłam z tego. Swoje dziewczyny zupełnie inaczej wychowuję oczywiście nie popadając w skrajności,bo rzeczywiście można byłoby popełnić błędy w drugą stronę.Z mama teraz mam super relację,a było tragicznie przeciwnie do Twoich relacji z ojcem
                                  Ciesze się,że na mojej drodze Bóg postawił (miałam wtedy 17 lat) “duchowe matki”,które skutecznie wybiły mi z głowy wręcz brutalnie,ale z miłością wszelkie zakompleksienie i co niemozliwe stało się możliwym:)
                                  zyczę Ci obys się z tym uporała

                                  Ja niestety nikogo takiego nie mam. dosłownie nie mam ani jednej osoby z którą mogłabym o tym porozmawiać.

                                  Co do relacji – moje z rodzicami były fatalne do tego stopnia, że nie miałam ochoty w ogóle z nimi rozmawiać, przebywać itp. tak jak pisałam – na studia poszłam jedynie po to, żeby “uciec” z domu.

                                  • Zamieszczone przez Dominikka

                                    Myślę, że to normalna reakcja, że czekasz na to, co ONI powiedzą… chcesz im za wszelką cenę udowodnić, że coś jesteś warta…. Przykre. Niestety prawdziwe. Znam z autopsji.

                                    trafiłaś tutaj chyba w sedno 🙁 tzn. nie sądziłam, że to normalna reakcja, ale tak to właśnie jest. ciągle czuję, że coś muszę udowadniać. kiedy nie mam ich w pobliżu, kiedy żyję tzw. “swoim życiem”, kiedy robię rzeczy, które ich zupełnie nie dotyczą – czuję się wartościową osobą, czuję, że nie jest tak źle. czasem opowiadam mamie o jakichś sukcesach, chcę się zwyczajnie (albo niezwyczajnie) pochwalić, bo jestem z czegośtam dumna – i ZAWSZE wtedy słyszę coś w stylu: “no, tylko żebyś teraz tego nie zawaliła”, “no, widzę, że zaczynasz dobrze myśleć, ale teraz to zrób tak i tak, żeby się na pewno udało”, “ale ty to zwykle masz słomiany zapał i jak nie przypilnujesz to na pewno to odpuścisz” i w tym stylu, ZAWSZE!

                                    • Zamieszczone przez inna_ja
                                      Ja niestety nikogo takiego nie mam. dosłownie nie mam ani jednej osoby z którą mogłabym o tym porozmawiać.

                                      Co do relacji – moje z rodzicami były fatalne do tego stopnia, że nie miałam ochoty w ogóle z nimi rozmawiać, przebywać itp. tak jak pisałam – na studia poszłam jedynie po to, żeby “uciec” z domu.

                                      Inna, a może powinnas własnie znaleźć sobie kogoś z kim mogłabyś szczerze porozmawiać. Może nie powinnaś zamykac się i znaleźć osobę zaufaną,która chętnie od serca Ci pomoże.?Wiem, ze takie dobre relacje czynią cuda. Tak jak ja przypominam moim przyjaciółkom i dziekuję im,że kiedyś mi pomogły tak samo innni dziękują mi,że im pomogłam, ze mogli sie wyżalić. Może problem tkwi w Twoim zamknięciu się i męczysz się sama ze sobą?

                                      • Zamieszczone przez kotuś
                                        Inna, a może powinnas własnie znaleźć sobie kogoś z kim mogłabyś szczerze porozmawiać. Może nie powinnaś zamykac się i znaleźć osobę zaufaną,która chętnie od serca Ci pomoże.?Wiem, ze takie dobre relacje czynią cuda. Tak jak ja przypominam moim przyjaciółkom i dziekuję im,że kiedyś mi pomogły tak samo innni dziękują mi,że im pomogłam, ze mogli sie wyżalić. Może problem tkwi w Twoim zamknięciu się i męczysz się sama ze sobą?

                                        się męczę, zamknięta jestem – tak, to wszystko prawda. ale to wszystko się ze sobą łączy.
                                        przecież nie będę szukać teraz nagle przyjaciółki na siłę, żeby móc z nią rozmawiać o problemach. obawiam się, że przyjaźnie się nawiązują jakoś “same”, nie na siłę?
                                        a ja jestem w takim trudnym etapie życia, że nie bardzo mam możliwość kogokolwiek poznać, spotkać się, znaleźć bratnią duszę. dawne znajomości się rozmyły, nowych brak 🙁 a życie to ciągła praca, dom, dzieci, mąż, w takiej kolejności jak napisałam niestety.. 🙁

                                        • Zamieszczone przez inna_ja
                                          trafiłaś tutaj chyba w sedno 🙁 tzn. nie sądziłam, że to normalna reakcja, ale tak to właśnie jest. ciągle czuję, że coś muszę udowadniać. kiedy nie mam ich w pobliżu, kiedy żyję tzw. “swoim życiem”, kiedy robię rzeczy, które ich zupełnie nie dotyczą – czuję się wartościową osobą, czuję, że nie jest tak źle. czasem opowiadam mamie o jakichś sukcesach, chcę się zwyczajnie (albo niezwyczajnie) pochwalić, bo jestem z czegośtam dumna – i ZAWSZE wtedy słyszę coś w stylu: “no, tylko żebyś teraz tego nie zawaliła”, “no, widzę, że zaczynasz dobrze myśleć, ale teraz to zrób tak i tak, żeby się na pewno udało”, “ale ty to zwykle masz słomiany zapał i jak nie przypilnujesz to na pewno to odpuścisz” i w tym stylu, ZAWSZE!

                                          wiesz co inna? myślę,że nie powinnas udawadniać im,bo robiąc to wypalasz się.W ogóle to bym jak najmniej mówiła o sobie,a tylko zadawała pytania np jak oni sie czują.Rozmowę prowadziłabym na inne tematy.
                                          Kiedyś bardzo użalałam się nad sobą i mojej p[rzyjaciółce ciągle opowiadałam o tym jaka to moja mama jest niedobra dla mnie
                                          Przyjaciółka zadała mi pytanie
                                          -dlaczego ty ciągle mówisz o sobie?
                                          I wtedy mi się oczy otworzyły,doznałam szoku. Bardzo przyjęłam te słowa do serca i zaczęłąm się kontrolowac. Przebaczyłąm mamie. Przestałam o sobie mówić,a o mamie negatywnie.Kontrolowałam się tak z pół roku i wiesz,że po tym moja psychika została totalnie uzdrowiona:)

                                          Znasz odpowiedź na pytanie: kłopoty z osobowością

                                          Dodaj komentarz

                                          Angina u dwulatka

                                          Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                                          Czytaj dalej →

                                          Mozarella w ciąży

                                          Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                                          Czytaj dalej →

                                          Ile kosztuje żłobek?

                                          Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                                          Czytaj dalej →

                                          Dziewczyny po cc – dreny

                                          Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                                          Czytaj dalej →

                                          Meskie imie miedzynarodowe.

                                          Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                                          Czytaj dalej →

                                          Wielotorbielowatość nerek

                                          W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                                          Czytaj dalej →

                                          Ruchome kolano

                                          Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                                          Czytaj dalej →
                                          Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                                          Logo
                                          Enable registration in settings - general