Witam!
Chciałabym wam opowiedzieć o mojej ostatniej przygodzie w szpitalu. Jako, że moja ostatnia wizyta u mojego ginekologa była dosyć niezadowalająca, jeżeli chodzi o informacje o mającym niebawem nastąpić porodzie, postanowiałm pójść do szpitalnego lekarza, żeby m. in. zmierzył mi miednice, powiedział czy jest rozwarcie, itp.
Niczego nie podejrzewając zgłosiłam się do ambulatorium we wrocławskim szpitalu klinicznym. Czekałam na swoją kolej, gdy gość z rejestracji poprosił mnie do innego gabinetu, na którego drzwiach widniał napis ‘patologia ciąży’. Nieśmiało zapukałam, zapytałam czy mnie przyjmie. Na to lekarz pyta: ‘Co się dzieje’. Ja na to, że nic się nie dzieje, że przyszłam na zwykłą wizytę. Więc on do mnie,że nie może mnie przyjąć, bo musiałby mnie zostawić w szpitalu bo to jest patologia ciąży.
Wyjasnienie wydawało mi się dość oczywiste, więc wróciłam do ambulatorium tłumacząc, że lekarz odesłał mnie, ponieważ nie wymagam konsultacji na patologii. To samo położna przekazała lekarzowi w ambulatorium. A ten zdenerwował się, zawołał mnie, zrobił łaskę, że mnie zbadał (w wielkim pośpiechu) w ogóle nie słuchając co do niego mówię. Pyta, po co przyszłąm. Ja na to że jestem 2 tyg. przed terminem i przyszłam się przebadać. On po chwili: ‘ Słucham? Ciśnienie wysokie?’ Ja powtarzam swoje. On do pielęgnierki: ‘ Proszę zmierzyć ciśnienie’ Ta mi mierzy tandetnym aparatem i doczytać się nie może. Za czwartym razem czyta 130/110. Oj to wysokie-stwierdza lekarz, rzucił okiem na stopy, które tego dnia, jak zresztą od 2 tyg były lekko spuchnięte.
Wpisując w kartę: gestoza, mówi do mnie że położę się w szpitalu. Myślałam, że padnę. Nie sposób było przekonać go,że to niepotrzebne. Przy badaniu ów wspaniały lekarz nie omieszkał zmieszać z błotem lekarza z patologii, który rzekomo ‘leci tylko na kasę’ i rozumie mnie jak strasznie muszę się czuć, że tamten mnie nie przyjął. Nie wierzyłam własnym uszom, słuchanie tego typu wynurzeń było dla mnie żenujące. Za chwilę przybiegła jeszcze jedna położna, też ku mojemu zdziwieniu próbując mnie pocieszać(???) i namawiając do złożenia skargi na lekarza z patologii.
Myślałam, że zwariuję. Nie dośc, że zrobili ze mnie chorą, to jeszcze próbują wrobić mnie w jakąś aferę ze skargami. Oprócz tego byłam przerażona, bo nie zamierzałam rodzić w tym szpitalu. Poszłam grzecznie do izby przyjęć, gdzie dali mi jakieś podarte łachy i usiłowali posłuchać tętna płodu, ale aparat okazał się zepsuty.
Pojechałam na oddział septyczny, gdyż na innych nie było miejsca. Zmierzyli ciśnienie po raz kolejny ( a nie minęło nawet pół godziny)- książkowe 120/80, dali termometr i na salę.
Obskurnie, usiadłam na łóżku i chciało mi się płakać, ale udawałm twardą. Zaraz zresztą przyszedł do mnie mąż i siostra, więc zrobiło się wesoło. Wiedziałam, że nic mi nie jest i byłam przkonana,że wyjdę nazajutrz.
W nocy koszmar, jakieś wystrzały na podwórku, o 3 w nocy słuchanie tętna o 6 rano mierzenie temperatury, zaraz po tym mysie podłogi – wariactwo jakieś. I od rana czekanie. Przychodzi lekarz dyżurny. Mówi do mnie, że przeniosą mnie na patologię, jak zwolnią się miejsca. Ja go pytam, czy jest taka potrzeba, jeśli np. wyjdę dziś. A on zdiwiony kto mi powiedział, że wyjdę dziś. Myślę sobie to koniec, jestem w jakimś więzieniu. I dodał, może pani oczywiście wyjść na własne żądanie, ale wtedy jak coś się stanie nie ma pani tu powrotu. Myślę sobie: no to pięknie.
Wyszedł. Postanowiłam wypisać się na własne żadanie, zwłaszcza, że ciśnienie idealne, obrzęki zniknęły, z ktg i usg wszystko w porządku. Położne upierały się jeszcze,że nie powinnam podejmować pochopnych decyzji i że wiele ryzykuję itd.
Ale najciekawsze jest to, że o pomiary ciśnienia musiałam upominać się sama a gdy spytałam, czy będę oddawała mocz do analizy, to wywaliły gały ze zdziwienia. A przecież jeden z najważniejszych objawów gestozy to białkomocz. Fachowcy od siedmiu boleści.
Paranoja, czułam się jak w przytułku. Moja decyzja o wypisie pozostała niezmienna. Okazało się, (po 4 godzinach),że w końcu może dojść to do skutku. Zmęczona, ale szczęśliwa opuszczałam mury szpitalnego więzienia. Aha zapomniałam jeszcze dodać, że tętno płodu położne odsłuchiwały za pomocą śmiesznej trąbki i ciągle miały wrażenie, że jest za wolne, chociaż jak wykazywało ktg, było idealne.
I jak tu ufać lekarzom i pracownikom służy zdrowia. Jednego byłam pewna. Do tego szpitala nie wrócę już nigdy.
Teraz jestem już piąty dzień w domciu, żadnych niepokojących objawów, ale też żadnych symptomów zbliżającego się porodu. ciekawe, ile jeszcze czekania przede mną. Ale najważniejsze, że wśród najbliższych.
Pozdrawiam mamusie-brzusie i mamusie-już niebrzusie.
Basia
16 odpowiedzi na pytanie: Moja przygoda w szpitalu
Re: Moja przygoda w szpitalu
:-))))))))))))))))))))))))
O jejku, ale sie usmialam. Choc chyba powinnam zaplakac. Czytalam z zapartym tchem i wyobrazlam sobie to, co Cie spotkalo. W ten sposob oczami wyobrazni zobaczylam iscie barejowska komedie…
A teraz odczucie wielkiego rozbawienia, ktore chwile pozniej przeszlo w smutek nad stanem naszej sluzby zdrowia, dotarlo do fazy przeogromnej zlosci, bezradnej zreszta! I po co my placimy ten cholerny ZUS!!!
Trzymaj sie Basiu, szybkiego i latwego porodu w godnych warunkach i cudownego dzieciaczka!
doris i Fasolka (5-10-03 – 13-10-03)
Re: Moja przygoda w szpitalu
Musialas chyba zle trafic. Ja tam lezalam w ubieglym miesiacu i bylo ok, a nie mam tam zadnego lekarza i poszlam z marszu. Ciekawe ktory to lekarz tak mial leciec na kase (bo ze slyszenia wiem ktory), ale reszta sie zajmowala pacjentkami bez zarzutu i nikt nie narzekal. A skarg pacjentow boja sie jak ognia, jak przyszlam to tez byla jakas afera ze pacjentka z “ruchu chorych” na przyjecie czekala za dlugo i wszyscy byli zestresowani. Ja swoj pobyt w szpitalu wspominam milo (jesli w ogole moze byc milo), a jak mialam w nocy skurcze (26 tydzien) to pielegniarki lataly przy mnie bardzo i pilnowaly mnie cala noc, przez co czulam sie bezpieczniej.
Nie bronie tego szpitala, bo pewnie w kazdym mozna trafic na kiepska zmiane i lekarzy, mnie szpital odpowiadal (za wyjatkiem tej “biedy” jaka panuje w kwestiach remontowych, jedzenia i lekow).
Ewa i Maleństwo
Re: Moja przygoda w szpitalu
Cisnienie mi skoczylo! Boze, co za konowaly! Mysla, ze jak sa tzw. lekarzami, to moga z pacjentem robic co chca!!! Wspólczuje Ci Basiu, wstyd mi normalnie za to, co Cie spotkalo. Tak traktowac nie wazne, ze kobiete w ciazy, ale PACJENTA!!! To skandal! Pewnie Ci sie nie chce, ale przydalaby sie porzadna skarga na tych specjalistów od siedmiu bolesci! Albo nie, nie wracaj tam, nigdy! Zycze zdrowka!
Pozdrawiam,
Ewcia + 38 tyg. synek
Termin: 20 maja 2003
Re: Moja przygoda w szpitalu
Trzymaj się! Na pewno wszystko się rozwiąże we właściwym czasie, a objawów porodu nie sposób przeoczyć!
Ola+Staś+Tadzio+Basia
Re: Moja przygoda w szpitalu
No niezla przygoda,jak jakis horror,niesamowita historia. Cale szczescie, ze ucieklas z tego szpitala. Szybkiego i udanego rozwiazania;)
Monia i chlopaczek (30.08.03)
Re: Moja przygoda w szpitalu
Lepiej napisz gdzie jest ten szpital- żeby rzadna z nas tam nie musiała trafić! Dobrze, że same dysponujemy jakąś wiedzą w tym zakresie- bo było by ciężko! Dużo zdrówka i szybkiego rozwiązania-czekamy na wieści o porodzie!
agula24 ( 07.06.2003)
Re: Moja przygoda w szpitalu
Ufff, aż sie zmęczyłam tymi wrażeniami…faktycznie wpadłas w nie lada pułapkę. Przynajmniej wiesz, gdzie rodzić nie warto nawet w sytuacji awaryjnej. A w szpitalu rzeczywiście często jest tak, że aby zbadac musisz się położyc na kilka dni – nie we wszystkich, ale słyszłam, że w wielu. Tu chyba jednak jedna grupa lekarzy uznała, że spadłaś im jak z nieba i trzeba Cie za wszelką cene wykorzystac w walce z patologiem, którego, jak widac, zamierzają wykończyć zawodowo. Cóz, kliki są wszędzie, ale trafić w sam środek takiej afery to rzeczywiście mało zabawne. Życzę Ci, żeby porodzik był tysiąc razy “komfortowszy”, spokojniejszy i abyś czuła się bezpieczna. Może poradź się koleżanek, które juz rodziły-one wskażą Ci bnajlepsza placówkę w okolicy. Pozdrawiam serdecznie.
ada77 i miki
PS. Do trąbki się nie zrażaj, jeśli jest sparwna i nowoczesna świetnie spełnia swoje zadanie, nawet jesli WYGLĄDA archaicznie. Pytałam kiedyś z ciekawości o ten sprzęt i otrzymałam logiczne wyjasnienie: to przyrząd, który ma spełniac stosunkowo prostą funkcję- pomagac w słuchaniu tętna dzidzi. Jesli jest dobry- pomaga świetnie, tętno slychać dobrze i wyraźnie, niezależnie od wyglądu trąbki i o to chodzi. To tak jak z łyżeczką do herbaty-służy tylko do mieszkania i wsypywania cukru. To nic, że wygląda jak przed stu laty- nawet gdyby jest wbudować monitor, wyświetlacz, silnik czy jakiekolowiek inne nowoczesne cudo i tak jej “umiejętnośc mieszania” nie poprawiałby się…I bez tego miesza doskonale, czyli spełnia swoje zadanie, choć wygląda niepozornie hi hi hi – to do mnie trafiło swego czasu…buziaczki, nie martw się, przed Tobą juz tylko lepsze chwile. O tych przezyciach zapomnij i już się nie denerwuj. Teraz odpoczywaj.
ada
Re: Moja przygoda w szpitalu
Szpital na perypetiach :-)pozdrawiam
Kaśka i majowa Nadia
Re: Moja przygoda w szpitalu
Cześć, nie wiadomo czy się śmiać czy płakać z realiów służby zdrowia. Życzę spokojnego porodu, udanego dzidziusia.
Pozdrawiam
Kaśka i Cyagniątko 22-25.11
Re: Moja przygoda w szpitalu
Ale jaja! Normalnie jak z horroru wzięte!
Re: Moja przygoda w szpitalu
Basiu,
nie ma się co denerwować. ja też trafiłam do szpitala w 19 t.c. i potraktowali mnie tak jak ciebie. wypisalam sie rowniez na wlasne zyczenie ale nikt mi tam nie pomagal tylko kazali lezec i nawet badan nie robili wiec stwierdzilam ze wyjde na wlasna odpowiedzialnosc. mnie tez straszyli ale kto chcialby wracac do takiego szpitala. dzis jesetm w 30 t.c. i jakos wszystko jest ok.
pozdarwiam,
beata i filip 28,07,03
Re: Moja przygoda w szpitalu
Ojej! Starsznie ci wspolczuje! To musialby byc dla Ciebie koszmarne chwile! Dobrze, ze wiekoszosc z nas ma na tyle w sobie zachowanego zdrowego rozsadku, ze same wiemy-czujemy co jest dla nas czasem lepsze od “madrych” lekarskich opini.
Asia i Kropeczka
Re: Moja przygoda w szpitalu
Czytalam z przerazeniem Twoja opowiesc. Jesli moglabys napisac w jakim szpitalu Cie tak potraktowali, to czulabym się pewniej decydujac sie na miejsce porodu omijając to zwariowane “miejsce tortur”. :-))
Prosze napisz!!!!!!!!!!!!!!!
Z góry dziękuję !!! :-))
Kulka25 + “ktosiek” (23.05.03), który okazał się córcią :). W gotowości od 05.05. :-)))
Re: Moja przygoda w szpitalu
Basha, prosze powiedz gdzie Cię To spotkało!
Kulka25 + “ktosiek” (23.05.03), który okazał się córcią :). W gotowości od 05.05. :-)))
Re: Moja przygoda w szpitalu
witaj
jestem bardzo ciekawa o jakim szpitalu mówiłaś!!!!!!!!
Jesli chodzi o patologię ciąży na Hirszfelda to polecam pania doktor Rusiecką-niesamowita i jako kobieta i lekarz – a w ogóle to jest tam chyba ordynatorem
szybkiego rozwiazania!
Aga i styczniowe ziarenko
Re: Moja przygoda w szpitalu
Hej kochane!
Dzięki za odzew i słowa otuchy. Cała sprwa wydarzyła się na Klinikach Akademii Medycznej na ul. Chałubińskiego we Wrocławiu. Za trzy dni mam termin tzrymajcie kciuki.
Basia
Znasz odpowiedź na pytanie: Moja przygoda w szpitalu