„Zamknij mordę, bo nie mogę zebrać myśli” usłyszała w czasie porodu pani Sylwia. Personel tłumaczył, że lekarz miał “zły dzień”

Mimo licznych akcji społecznych, które zmieniły obraz polskich porodówek oraz personelu wkładającego w swoją pracę całe serce, wciąż zdarza się, że dla rodzących kobiet poród jest koszmarem. Traumą, którą zapamiętają na całe życie. Tak, jak pani Sylwia…

Poród wciąż może być koszmarem

Pani Sylwia jest mamą trójki dzieci i, jak pisze, nie sądziła, że kiedyś w poście na Facebooku będzie się dzielić tak prywatnym wydarzeniem, jak opis porodu. Jego przebieg był jednak na tyle traumatyczny, że postanowiła o nim opowiedzieć, by wpłynąć na los kobiet, które będą rodzić w tym samym szpitalu co ona w kolejnych latach.

Nigdy nie sądziłam, że napiszę post, w którym podzielę się, najcenniejszą dla mnie, prywatnością moją i mojej rodziny. Jest to jednak jedyny sposób na przekazanie bólu, którego niedawno doświadczyłam – a przede mną wiele innych kobiet. To jedyny sposób, żeby coś zmienić, żeby w przyszłości już żadna inna kobieta nie cierpiała.
Zawsze marzyłam o dużej, głośnej rodzinie. Rodzina jest sensem, który napędza mnie do działania, dlatego z entuzjazmem przyjęłam wiadomość o kolejnej ciąży (Mama trójki dzieci ❤️).

Jak podkreśla pani Sylwia w ciąży dwukrotnie trafiła do szpitala, gdzie mogła liczyć na pomoc doświadczonych specjalistów. Pod ich opieką donosiła ciążę, dostała jednak skierowanie na cesarskie cięcie.

Dwukrotnie trafiłam do szpitala. Za każdym razem byłam przerażona. Czułam się bezradna. Sama nie mogłam sobie pomóc, dlatego poprosiłam o wsparcie doświadczonych profesjonalistów, na których mogłam liczyć w najtrudniejszych momentach ciąży. Pod okiem wspaniałych lekarzy powoli zbliżał się termin rozwiązania. Po pierwszym porodzie kleszczowym, drugim przez cesarkę, ponownie dostałam skierowanie na cesarskie cięcie. Kiedy wyznaczono mi termin zabiegu, poczułam ulgę. To miał być koniec strachu, który towarzyszył mi przez 9 miesięcy. Podświadomie jednak czułam niepokój. Intuicja nie pozwoliła mi spać spokojnie.

Z ulgą pojechała na porodówkę…

Gdy rozpoczęła się akcja porodowa, a pani Sylwii odeszły wody, wraz z mężem ruszyła do szpitala. Tak naprawdę cieszyła się, że rozwiązanie cięży jest coraz bliżej. Nie spodziewała się, że na porodówce przeżyje koszmar.

Poród rozpoczął się po północy 8 stycznia. Chwilę później, w trakcie ubierania się odeszły mi wody płodowe, więc szybciutko ruszyliśmy w drogę.. Uśmiechnięci, w pół godziny dotarliśmy do szpitala. Nie dopuszczaliśmy do siebie myśli, że coś niedobrego może się jeszcze wydarzyć. To miał być koniec, nasz happy end. Nasza radość nie trwała długo. Koszmar rozpoczął się już na izbie przyjęć, gdzie nikt nie słuchał co mówię. Jedyne pytanie jakie się pojawiało to po co cesarskie cięcie? Siadać, odpowiadać na pytania, cisza. Gdy dołączył lekarz dyżurujący było już tylko gorzej. Jakby ściekły, że musiał wyjść z gabinetu,. Pomimo mojej historii medycznej, zakwestionował potrzebę cesarki mówiąc ze nie będzie się ze mną pieścił jak reszta lekarzy. Autorytatywnie kazał usiąść na fotelu ginekologicznym, na który ledwo i w bólach udało mi się wejść.

Zamknij mordę, bo nie mogę zebrać myśli!

Samo badanie też było koszmarem: pacjentka zaczęła krwawić, a jej bielizna leżała na podłodze deptana przez personel. Lekarz kazał jej “zamknąć mordę”. Co gorsza od tych ludzi zależało zdrowie i życie pani Sylwii i jej dziecka.

Płakałam. Badanie było nieznośne. Moje uda pokryły się krwią. Usłyszałam od niego tylko „zamknij mordę bo nie mogę zebrać myśli” Bielizna którą ledwo ściągnęłam do badania leżała na podłodze, chodzono po niej. Trwał festiwal upokorzenia- jak się później dowiedziałam zły dzień lekarza. Wiedziałam ze od niego właśnie zależy moje i dziecka zdrowie i życie. Czułam się coraz bardziej przerażona. Bezpieczeństwo o które tak walczyłam w ciąży, zostało mi zabrane wraz z przyjściem tego człowieka. Jego ton, zachowanie, spojrzenia – nie miały nic wspolnego z ludzkim podejściem do kobiety która za moment urodzi.

Pani Sylwia dostała do podpisania stos dokumentów, a z jej relacji wynika, że lekarz nie przebierał w słowach komentując pomyłki pacjentki.

Zamiast wyjaśnienia sytuacji, dostałam stos dokumentów do podpisania, które błędnie wypełniłam. Otrzymałam od lekarza reprymendę w postaci „tylko kretyn podpisuje dwa formularze”. Wtedy nie czytałam niczego, nie byłam w stanie. Wtedy chciałam jak najszybciej to skończyć.
Chciałam wyjść, zawołać Przemka – niestety nie wypuszczono mnie. Szukałam kogokolwiek kto choć na moment stanie się człowiekiem, zrozumie mój strach. Przestanie mnie traktować jak szeregowego w wojsku. Powtarzałam w kółko ze chce cesarkę, ze mam skierowanie.

Obrażeni lekarze ostatecznie zdecydowali się na wykonanie zabiegu.

To tylko go rozwścieczyło. Ale udało się. Zabrali mnie na blok. Obrażeni, milczący, – przecież nie wolno żądać cesarki mając skierowanie. Nie wolno mówić, płakać. Nie wiedziałam, co się dzieje? Bałam się tak cholernie, ze ciężko to opisać. Personel medyczny się obraził, zaraz pokroją mi brzuch, wyciągną dziecko…Kiedy rozpoczął się zabieg, modliłam się, żebyśmy z moim synem wyszli z niego cali. Nic innego mi nie pozostało! W sali pełnej ludzi, czułam się samotna jak nigdy wcześniej w życiu. Moje ciało drżało ze strachu. Oczy wypełniły się łzami. Personel nie zareagował. Poczułam ulgę dopiero wtedy, kiedy zobaczyłam obok siebie zdrowego Antosia.
Po zabiegu lekarze jakby się rozpłynęli. Anestezjolodzy zażenowani zachowaniem lekarzy, próbowali zadbać o mój komfort.
Spędziłam z nimi dwie godziny w sali po operacyjnej, i czułam ze są obok mnie ludzie !

Brzuch po cesarce wyglądał przerażająco!

To jednak nie koniec dramatu. Po zdjęciu opatrunku pani Sylwia zobaczyła swój brzuch. Wyglądał tragicznie. Jak pisze, każdy ze specjalistów, z którym się kontaktowała po porodzie potwierdza, że konieczna będzie interwencja chirurgów plastyków.

Przy ściąganiu opatrunku, po raz pierwszy zobaczyłam ranę po cesarskim cięciu. Wyglądała przerażająco. Kawałek skóry został niedbale obwiązany szwem i wygląda jak ogonek. Okropieństwo. Wiedziałam ze coś jest nie tak. Po wyjściu ze szpitala pomyślałam, ze zasięgnę opinii innych lekarzy. Każdy ale to każdy z nich , łącznie z położnymi – stwierdzili ze brzuch będzie wymagał plastyki!!!

Szpital nie poczuwa się do odpowiedzialności…

Wróciliśmy z Przemkiem do szpitala, żeby to wyjaśnić. Na miejscu spotkaliśmy się z kierownikiem oddziału ginekologicznego. Nie potrafił wytłumaczyć się z braku profesjonalizmu swojego personelu. Przeprosił za zaistniałą sytuację i stwierdził, że „każdy może mieć gorszy dzień”. Na koniec, dodając od siebie, że mimo wszystko mogłam urodzić naturalnie. Osłupiałam. Gorszy dzień?!! Cholera!!! Szukaliśmy wyjaśnień także u władz szpitala, które poprosiły o przekazanie szczegółów sprawy w formie elektronicznej dodając że borykają się z problemem ludzi do pracy. Wyobrażacie sobie?!

Jak podkreśla pani Sylwia, w swoim życiu spotkała wielu fantastycznych lekarzy. Jednak to, co ją spotkało, spotyka też inne kobiety. Każdego dnia. Grupa osób niszczy profesjonalny wizerunek lekarzy i personelu medycznego. I o ile każdy może mieć gorszy dzień, o tyle nikt nie ma prawa do chamstwa, sadyzmu i obojętności wobec cierpienia innych.

Ktoś zapyta mnie po co o tym mówisz? Powiedzmy sobie w końcu otwarcie, tego typu sytuacje spotykają wiele kobiet każdego dnia! Dlaczego musimy się godzić na tego typu podejście i traktowanie? Dlaczego powierzając komuś swoje zdrowie i życie nie możemy być pewni, że trafiliśmy w dobre ręce, że będziemy traktowani z należytym szacunkiem? Każdy z nas ma prawo mieć gorszy dzień, każdy ma prawo mieć zły humor, ale nigdy nie zaakceptuje i nie zrozumiem chamstwa, sadyzmu?, okrucieństwa i obojętności.

Kochani, moim wpisem nie chcę przekreślić całego środowiska medycznego. Wręcz przeciwnie. W swoim życiu spotkałam i spotykam wielu wspaniałych i oddanych swoim pacjentom ludzi. Jednak nadal jest grupa osób, która niszczy ten wizerunek a inna grupa udaje, że tego nie widzi.

Tego typu sytuacje spotykają wiele kobiet każdego dnia!

Pani Sylwia podkreślała w swoim wpisie, że podobne sytuacje zdarzają się też innym kobietom, co widać chociażby w komentarzach pod jej postem.

Przykre to wszystko… Sama przeżyłam podobne chamstwo i kompletny brak empatii ze strony lekarki, która była (a raczej pojawiała się) przy moim porodzie trwającym 20h, a dodatkowo przez jej złe decyzje i “olewanie” pacjenta dziecko urodziło się bez tętna i oddechu jedynie co to dobrze że je odratowali i doszło do siebie ale przez nią ta trauma porodu będzie ze mną do końca życia choć pewnie nie ja pierwsza nie ostatnia …. – pisze jedna z komentujących pań.

Muszę jeszcze dodać ze niedawno tez rodziłam i trafiłam na wspaniały personel zarówno lekarski jak i pielęgniarsko-położniczy. – dodaje następna.

“Co się drzesz, pierwsza myślisz, że rodzisz. Zamknij się” – usłyszała kolejna z mam podczas porodu.

Jak było u Was? Jak wspominacie swój poród i zachowanie personelu medycznego? Macie jakąkolwiek traumę związaną z porodem, czy jest to najpiękniejsze wspomnienie w Waszym życiu?

Zobacz oryginalny post Pani Sylwii >>>


Zdjęcie główne: Yada Liao @Flickr /CC

Dodaj komentarz

Planowanie ślubu oraz wesela

Ślub i wesele w niedzielę

Coraz częściej spotykam się wśród znajomych i nie tylko z przyjęciami weselnymi organizowanymi w niedzielę. Zaczęło mnie zastanawiać, czemu tak wzrosła ilość “niesobotnich” wesel i jakie są zalety oraz wady...

Czytaj dalej →
Rozrywka

9 Księżniczek Disneya w roli mamy

Isaiah Keith Stephens na swoim Instagramie nazwał siebie Disney Mashup Guy. Nic więc dziwnego, że magazyn Cosmopolitan z okazji Dnia Matki poprosił go o przygotowanie grafik przedstawiających księżniczki (i jedną...

Czytaj dalej →
Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
Logo