Według Głównego Urzędu Statystycznego w Polsce nie ma wystarczająco dużo miejsc w żłobkach w porównaniu do liczby dzieci. Niekiedy zapisanie maluszka do placówki graniczy z cudem. W jakim województwie jest najgorzej i czy istnieją jakieś alternatywy dla przepełnionych żłobków?
100 tys. miejsc w żłobkach na milion dzieci
Kilka lat temu starałam się o żłobek dla syna. Byłam w szoku, gdy dowiedziałam się, że jest 556 na liście chętnych dzieci. I wcale tej listy nie zamykał. Była zdecydowanie dłuższa! – opowiada nasza redakcyjna koleżanka.
Wszystko wskazuje na to, że mimo upływu 7 lat niewiele się zmieniło. Jak informuje Główny Urząd Statystyczny w 2017 roku istniały 3120 żłobki o łącznej pojemności 100 tys. dzieci. Jednak na tamtą chwilę było ponad milion maluszków, których rodzice mogliby ubiegać się o miejsce w placówce. Nawet jeśli weźmiemy pod uwagę możliwość, że rodzice nie chcą i nie korzystają z opieki w żłobku, to i tak 100 tys. miejsc na milion dzieci to stanowczo za mało.
Serwis internetowy zrzeszający nianie i szukających ich pracodawców niania.pl podaje, że najgorzej jest w województwie świętokrzyskim, gdzie na jedno miejsce jest 18 aplikacji. Najlepiej sytuacja wygląda w województwie opolskim i dolnośląskim, gdzie przyjmowanych jest 8 aplikacji na każde wolne miejsce.
A jak wygląda sytuacja w innych województwach?
- lubelskie, kujawsko-pomorskie i warmińsko-mazurskie: 17 aplikacji na jedno miejsce,
- podkarpackie: 14,
- małopolskie, pomorskie, śląskie i łódzkie: 13,
- podlaskie: 12,
- wielkopolskie: 11,
- lubuskie, mazowieckie, zachodniopomorskie: 10.
Żłobki są przepełnione!
Dane pokazują skalę problemu. Zwłaszcza że dla wielu rodziców żłobek byłby idealnym rozwiązaniem, gdyż sami muszą już wracać do pracy. Zdarza się, że rodziny nie stać na to, by jeden z rodziców mógł zostać w domu z maluszkiem. Jeżeli istnieje możliwość wsparcia ze strony najbliższych: dziadków czy cioć, to jakoś wspólnymi siłami udaje się dzielić opieką nad najmłodszymi. Niestety nie każdy może skorzystać z takiej pomocy. Czasem mieszkamy daleko od rodziny albo nikt nie jest w stanie nam pomóc ze względu na własny natłok zobowiązań.
Osoby, które mogą sobie na to pozwolić finansowo, mogą pomyśleć o zatrudnieniu niani. Pobyt na opiekunki do dzieci rośnie, a znalezienie idealnej osoby wcale nie jest takie proste. Najlepiej więc nie zwlekać zbyt długo i zacząć poszukiwania niani, która odpowiada zarówno nam jak i maluszkowi. Plusów jest wiele, bo opiekunka poświęca się jedynie naszemu dziecku, więc cała jej uwaga skupiona jest na zabawie z nim i nauce (jeśli sobie tego życzymy). Ważne jednak, by dbać o to, aby dziecko miało również kontakt z rówieśnikami. Poprzez wspólną zabawę z innymi maluszkami, nasza pociecha szybciej rozwija niektóre zdolności (przede wszystkim mowy).
Innym pomysłem, trochę mniej wymagającym pod kątem finansowym, są domowe żłobki. Są one prowadzone w prywatnych mieszkaniach opiekunów. Do takiego żłobka może uczęszczać od trojga do pięciorga dzieci w wieku od 5 do 36 miesięcy. Plusy? Indywidualne podejście sprawia, że domowy żłobek jest dla dziecka dość naturalnym etapem przed bardziej „dorosłym” przedszkolem. Małe grupki nie sprzyjają też tak bardzo rozprzestrzenianiu się infekcji, które w okresie jesienno-zimowym bywają zmorą rodziców w dużych żłobkach.
Niestety nic nie wskazuje na to, by ilość miejsc w publicznych żłobkach sprostała zapotrzebowaniu na nie. Nawet jeśli powstają nowe placówki, nie prowadzi to do komfortowej sytuacji, w której każdy maluszek jest przyjmowany do żłobka bez problemu. Na razie musimy rozważyć alternatywy i jak to rodzice mają w zwyczaju, trochę się rozdwoić.
Zobacz: