Obiektywne recenzowanie produktów marki Thule nie jest dla mnie łatwe, bo jestem jawnym fanem tej marki. Zarówno ich skandynawski design, jak i setki poukrywanych funkcjonalności w każdym produkcie sprawiają, że otwierając pudełko z ich logiem, czuję się jak dziecko otwierające Kinder Niespodziankę. Tym razem paczkę wraz ze mną otwierała moja partnerka, która widząc zawartość zażartowała: „Zróbmy sobie kolejne dziecko – najlepiej bliźniaki!”.
Tak już całkiem na poważnie (mam nadzieję, że nikt nie posądzi mnie o podejmowanie decyzji dotyczącej powiększania rodziny ze względu na wózek): Żałuję, że Zuzia jest już za duża na Sleeka albo tego, że nie miałem okazji testować go wcześniej. Ona najwyraźniej także żałuje.
Zacznijmy jednak po kolei:
W nasze ręce trafiła przesyłka składający się z dwóch pudełek – zestaw z siedziskiem spacerowym + gondola. Obydwa elementy (a także liczne dodatki) można kupić osobno. Decydując się jednak na taki zestaw jak ten, który testowaliśmy – oszczędzamy 219 zł.
Po wyjęciu wszystkich elementów z pudełek wpadliśmy w lekkie zakłopotanie. Szybko okazało się jednak, że było ono zbędne. Zaledwie kilka minut wystarczyło, żeby całość poskładać w maszynę, która zrobiła wrażenie na nas wszystkich (zaczynając od najmłodszej testerki Zuzi a na jej mamie i na mnie kończąc). Wózek prezentuje się niezwykle elegancko, ale zarazem bardzo prosto. Dodatkowo Thule trafił idealnie w nasze gusta, wysyłając nam wózek w kolorze jasnoszarym. W ofercie dostępnych jest jeszcze cztery inne kolory (ciemnoszary, czerwony, czarny i granatowy).
O ile samo poskładanie wózka zajęło nam dosłownie chwilę, o tyle na odkrywaniu co chwilę kolejnych funkcjonalności spędziliśmy cały wieczór.
Magnesy zamiast zbędnych suwaków, które mogą także trzymać chowany daszek przeciwsłoneczny. Odpinana na bok pałąk ochronny, którego nie trzeba całkiem zdejmować, żeby wygodnie wyjąć dziecko (strasznie nas to frustrowało w starym wózku).
Mnóstwo możliwości konfiguracyjnych, z których najciekawsze wydały nam się zaczepy do pasów bezpieczeństwa, dzięki którym w wygodny i prosty sposób możemy zmienić wysokość zamontowania pasów bezpieczeństwa. W starym wózku musieliśmy odpinać całe siedzisko, żeby przesunąć w górę lub w dół pasy.
Możliwości konfiguracji jest tu znacznie więcej. Prawie każdą wysokość i szerokość można regulować. Wszystko po to, żeby dopasować wózek do każdego dziecka oraz do każdego rodzica, ponieważ każdy z nas jest inny.
Sprawdź: Najbardziej funkcjonalne torby do wózka
Thule Sleek dla bliźniaków lub rodzeństwa rok po roku
To, co wyróżnia Thule Sleek spośród konkurencji, to możliwość rozbudowy wózka do opcji dwuosobowej przy jednoczesnym zachowaniu stabilności, wygody i mobilności. Mało tego, Thule Sleek jest w stanie pomieścić nawet trójkę dzieci, dzięki dodatkowym akcesoriom (podstawka).
Dwa siedziska spacerowe dla bliźniaków? A może siedzisko spacerowe i gondola dla rodzeństwa rok po roku? W każdym z wariantów możemy umieścić siedzisko przodem do siebie lub do kierunku jazdy. Możemy także dowolnie zamieniać kolejnością elementy wózka (gondola z przodu lub z tyłu).
Jedno z dzieci jest już za duże na wózek i chcielibyście wrócić do opcji pojedynczej? Żaden problem. Wystarczy odpiąć jedno siedzisko i znów mamy w pełni funkcjonalny wózek dla jednego dziecka. W większości produktów dostępnych na rynku nie mamy takiej możliwości. Decydując się na wózek podwójny, nie jesteśmy w stanie zamienić go w wózek pojedynczy.
To jedna z największych zalet Thule Sleek.
Sprawdź: Recenzję spacerówki Thule Spring!
A jak się prowadzi takiego „kolosa”?
Muszę przyznać, że po jednoczesnym zamontowaniu siedziska i gondoli wózek zaczął wyglądać „poważnie”. Wystarczyło jednak zrobić z nim kilka kroków po niewielkim mieszkaniu, żeby przekonać się, że jest bardzo zwinny i prowadzi się super lekko.
Nie mogliśmy się oprzeć, żeby nie przetestować go w warunkach ekstremalnych, czyli podczas zakupów w centrum handlowym. Pamiętam jak bardzo męczyliśmy się trzy lata temu z naszym pierwszym wózkiem podczas slalomów między sklepowymi półkami.
Jak w takich warunkach spisał się Thule Sleek? Nie tylko wchodził w zakręty niczym Michał Kwiatkowski podczas Tour de Pologne, ale okazał się także bardzo pojemnym schowkiem na zakupy. Co ciekawe, koszt transportowy jest w pełni używalny, niezależnie od konfiguracji wózka. Dostęp do niego jest z trzech stron, a jeśli będzie nam brakowało w nim miejsca, jednym ruchem powiększamy jego pojemność o kolejne 9 litrów.
Z takim schowkiem nawet największe zakupy nie będą nam niestraszne.
Pamiętacie z mojej poprzedniej recenzji, że Thule specjalizuje się w produkcji wózków sportowych? Rozwiązania techniczne z tej dziedziny zostały z powodzeniem zaszczepione w Thule Sleek. Wózek ten posiada niezależne zawieszenie każdego koła, które świetnie neutralizuje nierówności. Koła, które posiadają szerokie otoki odblaskowe, mocno zwiększające bezpieczeństwo wieczorową porą.
Przy takim zawieszeniu, nawet z dwójką dzieci i pełnym koszem transportowym wózek prowadzi się niezwykle płynnie, zarówno po najwęższych alejkach sklepowych, jak również często nierównych chodnikach.
Duże możliwości w kompaktowym wózku
Jednym z elementów, które sprawiają, że jestem fanem marki Thule, to kompaktowość ich produktów (przed lub po ich złożeniu). Wszystko to, co właściciele mniejszych mieszkań oraz samochodów doceniają najbardziej można znaleźć także w wózku Thule Sleek.
Jeżeli nasze dziecko wyrosło już z gondoli, a wiemy, że w przyszłości się nam przyda, to w łatwy sposób możemy ją złożyć niemalże na płasko.
Kolejnym plusem, który docenią posiadacze mniejszych aut jest możliwość złożenia wózka bez konieczności odpinania siedziska. Jeżeli nadal miejsca w aucie będzie za mało, to siedzisko możemy w prosty sposób odpiąć, nie rozkładając przy tym ponownie całego wózka.
Bezpieczeństwo, bezpieczeństwo, bezpieczeństwo
Thule nie tylko stawia na funkcjonalność i design. Równie ważne (jeśli nie ważniejsze) dla firmy jest bezpieczeństwo osób, które korzystają z ich produktów. To, że wózek spełnia wszystkie normy bezpieczeństwa, które nakłada na producentów Unia Europejska jest oczywiste. Thule jednak idzie dużo dalej i swoim produktom wyznacza znacznie bardziej rygorystyczne normy niż te zewnętrzne, a każdy produkt (w tym także wózek Sleek) poddaje licznym testom (wytrzymałościowym, chemicznym, a także na specjalnym torze symulującym naturalne warunki na drodze) w swoim centrum testowym w Szwecji.
Zobaczcie sami jak to wygląda:
Podsumowanie
Jak zawsze w produktach Thule jedyną smutną dla mnie kwestią jest ich cena. Podstawowy zestaw Thule Sleek (bez gondoli) kosztuje 3619 zł. Musimy jednak wziąć pod uwagę, że to tak naprawdę jedyny wózek, jakiego będziemy potrzebować, nawet przy trójce dzieci.
W tej cenie otrzymujemy produkt wykonany z najlepszych i najbezpieczniejszych materiałów. Najwyższy standard nieprzepuszczalności promieni słonecznych (UPF50+), materiały bezuczuleniowe (PVC free) nawet na rączce, za którą trzyma rodzic lub dziecko na podstawce, materac oraz tapicerka wykonana z materiałów z bambusa, które są hipoalergiczne, antygrzybiczne i oddychających, a do tego mnóstwo funkcjonalnych szczegółów dopiętych na ostatni guzik.
Mi nie pozostaje nic innego, jak czekać na kolejne dziecko. Jeśli Wy natomiast spodziewacie się potomka, to szczerze polecam Wam Thule Sleek.
Przewiewny daszek ochronny z przezroczystym okienkiem i rozsuwaną osłoną przeciwsłoneczną.
UPF50+ to najwyższy standard nieprzepuszczalności promieni UV i my również spełniamy ten standard. Tylko 2% szkodliwego promieniowania UV przechodzi przez tkaninę wózka.
Siedzenie z regulowanym oparciem, które można ustawić w trzech pozycjach, zapewnia większą wygodę podczas snu i odpoczynku, a także w pozycji pionowej.
Poznajcie Pitera Klaksona
Interesuje Was temat wózków? Poznajcie Pitera Klaksona, czyli naszego redakcyjnego testera wózków dziecięcych. Na Youtubie właśnie pojawił się jego pierwszy film:
3 komentarze