Dzisiaj poszliśmy na szczepienie… Miałam wziąć wózek, ale przyjechał po nas mój mąż i zawiózł nas samochodem…bo pogoda brzydka, bo będzie wygodniej…
Zabraliśmy małego w fotelik samochodowy. Po szczepieniu ubrałam Tomaszka i wsadziłam do nosidełka a nosidełko postawiłam na krześle w poczekalni…obok mnie stał mój mąż. Chciałam tylko zabrać torbę i wystarczyło, że się odwróciłam a mały razem z nosidełkiem spadł na podłogę. Nikt nie zdążył go złapać. Na szczęście lekarka od razu go zbadała czy nigdzie nie ma siniaka, guza itd. Nie muszę mówić, że Tomaszek strasznie płakał, ale bardziej chyba ze strachu niż bólu bo nic mu się nie stało. Fotelik zamortyzował upadek… Ale moj przerażenie było ogromne. Zawsze myślałam, że moje dziecko nigdy z niczego mi nie spadnie, że zawsze go będę pilnować, że potrafię przewidzieć…Kiedy sama chodziłam z nim na szczepienie też stawiałam fotelik na krzesłach, bo na przewijaku nie wolno, ale wtedy chyba bardziej byłam nastawiona na to, że muszę go pilnować. Kiedy poszłam z mężem podświadomie myślałam, że on też będzie pilnował, aby nic się nie stało… Mam straszne wyrzuty sumienia, rozbolała mnie głowa i tylko “czekam” na spanikowany telefon od teściowej, bo na pewno mój mąż od razu wszystko opowiedział mamusi….brrrr….. Mam dosyć dzisiejszego dnia…
Wioletta i Tomaszek 24.11.03
Edited by Nena75 on 2004/05/25 15:18.
2 odpowiedzi na pytanie: Nasz pierwszy upadek…
Re: Nasz pierwszy upadek…
Ja tez myslalm ze Kacpero uniknie upadkow przynajmniej zanim zacznie chodzic, no bo pozniej to chyba juz niemozliwe…. do ostatnbiej niedzieli tak myslalam…. ale…. bylismy w TESCO na zakupach z rodzicami no i idziemy alejka a tam stoi sobie samochodzik, taki jezdzik dla maluszkow no i tesciowa do tatusia : “Posadz go na tym posadz” chcialam powiedziec ze za maly, no ale niech bedzie no i mam za swoje, tatus posadzil Kacperka : “O jak ladnie siedzi” i puscil…. no i Kacper bęc! Na szczescie na but dziadka a nie na posadzcke z kafelkow, dziadek puscil wiazanke przeklenstw pod adresem swojego syna, spojrzal dziwnym wzrokiem na babcie a ja tylko zakrylam oczy…. Kacper oczywiscie sie rozplakal, ale tez chyba tylko ze strachu, bo jak go wzielam na rece i zaczelismy wchac zapachowa swieczke to odrazu przestal…… ale co sie nacierpial to jego… Ehhhhhhh…
Alicja i Kacperek 10.12.2003
Re: Nasz pierwszy upadek…
dobrze ze sie nic nie stalo…. Na takie rzeczy od razu wlosy mi staja na glowie….. sami mielismy”wypadek” w ubiegly piatek, my niestety raczej naszego nie moglismy przewidziec…. ale i tak mamy obydwoja wyrzuty sumienia
Ewa i Jaś – 10 miesięcy!
Znasz odpowiedź na pytanie: Nasz pierwszy upadek…