Pod koniec czerwca całą Polską wstrząsnęła wiadomość o tragicznej śmierci matki i kilkuletniego dziecka w trakcie podróży promem Stena Spirit. Mimo podjęcia natychmiastowej akcji ratunkowej nie udało się ich uratować. Podczas śledztwa okazało się, że niestety nie było to wypadek, a funkcjonariusze zakwalifikowali sprawę jako morderstwo. Teraz na jaw wychodzą kolejne niepokojące i szokujące ustalenia. Dziennikarze „Faktu” ujawniają, że w rodzinie Pauliny od dawna nie działo się dobrze.
Szokujące fakty w sprawie utonięcia Pauliny i jej syna
Dramatem, jaki wydarzył się na promie z Gdyni do Karlskrony w Szwecji pod koniec czerwca tego roku, żyła cała Polska. W pewnym momencie rejsu pasażerowie usłyszeli przerażający alarm sygnalizujący, że ktoś znalazł się za burtą. Okazało się, że do wody wpadła 36-letnia kobieta i 7-letni chłopiec. Służby od razu ruszyły do akcji ratunkowej i tonących udało się wyciągnąć, ale oboje trafili do szpitala w stanie krytycznym i niestety ich życia nie udało się uratować.
Po zdarzeniu od razu wszczęto śledztwo zarówno w Polsce, jak i w Szwecji. Funkcjonariusze szybko ustalili, że tragedia wcale nie była wypadkiem, ale prawdopodobnie celowym działaniem i sprawa została zakwalifikowana jako morderstwo. Pod tym kątem prowadzone są dalsze działania śledczych.
W wyniku podjętych czynności przez Prokuraturę Okręgową w Gdańsku w sprawie dotyczącej śmierci dwojga polskich obywateli aktualnie śledztwo prowadzone jest w sprawie zabójstwa dziecka i targnięcia się na życie przez matkę
prok. Grażyna Wawryniuk, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, cytat za portalem „Fakt”
Dziennikarzom „Faktu” udało się dotrzeć do kolejnych szokujących ustaleń w tej sprawie. Okazuje się, że w rodzinie problemy pojawiły się już w 2018 roku. 36-letnia Paulina wychowywała syna samotnie, ojciec chłopca nie miał kontaktu z rodziną. Wiadomo, że opieka mogła nie być łatwa, ponieważ małego Leszka stwierdzono spektrum autyzmu.
„Niepokoił nas jednak stan mamy”
Dziennikarze „Faktu” rozmawiali z rzeczniczką urzędu miasta w Sopocie, ponieważ tam chłopiec zapisany był do przedszkola. Z relacji kobiety wynika, że przez wiele miesięcy z dzieckiem nie działo się nic niepokojącego, a kontakt z mamą był zupełnie prawidłowy.
Mama zapisała syna do jednego z sopockich przedszkoli we wrześniu 2022 r. Nigdy wcześniej chłopiec ani jego mama nie byli nam znani. Mama utrzymywała stały kontakt z placówką. Wielokrotnie rozmawiała z psychologiem przedszkolnym oraz wychowawcą. Stosowała się do zaleceń, współpracowała z przedszkolem
Izabela Heidrich, rzeczniczka Urzędu Miasta w Sopocie, w rozmowie z dziennikarzami „Faktu”
Z czasem pracowników przedszkola zaczął jednak niepokoić stan pani Pauliny. Jak wspomina rzecznika Izabela Heidrich, kobieta „sprawiała wrażenie osoby nieśmiałej i wycofanej, jakby przed czymś uciekała, ale jednocześnie bardzo stanowczej i konkretnej, jeśli chodzi o potrzeby syna”. Mimo że oferowano jej wsparcie psychologiczne, to nie skorzystała z pomocy. Zimą tego roku o sprawie poinformowany został sąd rodzinny.
W lutym 2023 r. przedszkole i Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej zwołały zespół interdyscyplinarny, który zdecydował o objęciu pomocą mamy, która mimo licznych prób kontaktu, pomocy nie chciała przyjąć. W związku z tym o sytuacji powiadomiliśmy sąd rodzinny
Izabela Heidrich, rzeczniczka Urzędu Miasta w Sopocie, w rozmowie z dziennikarzami „Faktu”
Według ustaleń „Faktu” pracownik socjalny niejednokrotnie próbował się kontaktować z kobietą, ale nie udało się. Nie mógł jej też zastać pod wskazanym adresem. O niepokojącej sytuacji ponownie powiadomiono sąd rodzinny, ale niestety prawdopodobnie za późno – dopiero na tydzień przed tragedią.
Sprawdź też: