Nauczanie w domu

Co myslicie o mozliwosci uczenia dziecka w domu? Dziala to tak, ze rodzic jest “nauczycielem”, musi w ciagu roku szkolnego “przejsc” przez konkretny material, ale dziecko nie chodzi do szkoly. Oczywiscie rodzic ma przydzielonego nauczyciela, ktory np. sprawdza testy lub pomaga w niektorych rzeczach, ale to od rodzica zalezy w jakim tempie i w jaki sposob wiedza jest przekazywana.
Zdecydowalybyscie sie na cos takiego? Co sie Wam nie podoba lub podoba w takim przypadku? Jakie widzicie plusy i minusy takiego systemu?

Ciekawa jestem Waszych opini, bo zastanawiam sie czy nie wybrac takiej edukacji dla Daniela. Mam jeszcze sporo czasu do namyslu, ale chodzi mi to po glowie :).
Pozdrawiam,

38 odpowiedzi na pytanie: Nauczanie w domu

  1. Nie zdecydowalabym sie i nie tylko dlatego ze zadna ze mnie nauczycielka, ale dla mnie szkola to nie tylko przerabianie materialu ale takze przystosowanie do zycia w spoleczenstwie.

    Moja szwagierka rozpatrywala te opcje, bo jedna z jej corek ma problemy z nauka… no ale ona jest nauczycielka, mimo to, sie nie zdecydowala.

    • Zamieszczone przez heksa
      Nie zdecydowalabym sie i nie tylko dlatego ze zadna ze mnie nauczycielka, ale dla mnie szkola to nie tylko przerabianie materialu ale takze przystosowanie do zycia w spoleczenstwie.

      Moja szwagierka rozpatrywala te opcje, bo jedna z jej corek ma problemy z nauka… no ale ona jest nauczycielka, mimo to, sie nie zdecydowala.

      Przystosowanie do zycia w spoleczenstwie nie odbywa sie TYLKO w szkole ;). Nauczanie w domu nie rownalo by sie z izolacja dziecka. Mysle, ze zapisanie dziecka na dodatkowe kursy (sportowe, taneczne, itp.) plus spotkania z innymi dziecmi nauczylyby wspolpracy w grupie, dyscyplicy, wspolzycia z innymi. A plus (choc moze dla niektorych minus) bylby taki, ze rodzic ma wieksza kontrole nad tym z kim i gdzie spotyka sie jego dziecko. Pisze to majac na mysli pewne zachowanie w grupie ktore doprowadzaja dzieci (coraz mlodsze zreszta) do depresji czy samobojstwa.

      • Zalety imho:
        – nie widzę zalet

        Wady imho:
        – brak rywalizacji przy zdobywaniu wiedzy
        – brak obycia w grupie rówieśniczej
        – brak umiejętności rozwiązywania konfliktów
        – brak umiejętności odnalezienia się w dużej grupie
        – izolacja od problemów świata dzieciaków w tym samym wieku
        – obawa co będzie, jak dziecko będzie w końcu musiało pójść do placówki publicznej (bo mi się wiedza skończy) i takie komplketnie nieprzygotowane na samodzielne radzenia sobie, wyląduje wśród okrzepniętych rówieśników
        – nuda dla mnie i dla dziecka
        – zdecydowanie zbyt mało stymulacji, któej niewątpliwie źródłem są rówieśnicy
        i mogłabym pewnie tak długo wyliczać różne rzeczy, które by mnie martwiły.

        Każdy z nas martwi się, czy dzieci dadzą radę.
        Ale one muszą nauczyć się radzić sobie samodzielnie wśród innych.
        A do tego muszą same w tej grupie rówieśniczej żyć, po te kilka godzin dziennie, nawiązywać przyjaźnie, zarażać się pasjami i pomysłami…
        Tak uważam.

        • Zamieszczone przez Figa123
          Zalety imho:
          – nie widzę zalet

          Wady imho:
          – brak rywalizacji przy zdobywaniu wiedzy-czy ta rywalizacja jest rzeczywiscie potrzebna? Jesli chodzi o oceny to tu nie ma stopni przez kilka pierwszych lat nauki
          – brak obycia w grupie rówieśniczej-to obycie dziecko moze zdobywac na zajeciach dodatkowych (np. sportowych) lub spotkaniach towarzyskich
          – brak umiejętności rozwiązywania konfliktów-czy nie wystarczy kontakt na zajeciach dodatkowych, kontaktach z sasiadami i znajomymi?
          – brak umiejętności odnalezienia się w dużej grupie- i tu znowu pytanie czy to az tak wazne? wlasciwie to od 3 lat Daniel MUSI sie przystosowywac do bycia w duzej grupie. Spotkanie kilku kolezanek i ich dzieci to grupa 16 dzieciakow (wiek od 3 miesiecy do 5 lat). I tu chyba wieksze pole do popisu bo dziecko musi sobie radzic z roznymi grupami wiekowymi.
          – izolacja od problemów świata dzieciaków w tym samym wieku-dziecko nie musi byc odizolowane, tylko sprawa nauki/zdobywania wiedzy bylaby w domu
          – obawa co będzie, jak dziecko będzie w końcu musiało pójść do placówki publicznej (bo mi się wiedza skończy) i takie komplketnie nieprzygotowane na samodzielne radzenia sobie, wyląduje wśród okrzepniętych rówieśników-wedlug tutejszych badan takie dzieci super radza sobie w zwyklej/publicznej szkole
          – nuda dla mnie i dla dziecka -wydaje mi sie ze w tym wypadku to raczej mniej nudy niz w zwyklej szkole. Dziecko dluzej uczy sie rzeczy z ktorymi ma trudnosci, a nie walkuje tego czego juz umie lub swietnie sobie radzi. Rodzic moze dopasowac sposob przekazywania wiedzy do zainteresowan dziecka
          – zdecydowanie zbyt mało stymulacji, któej niewątpliwie źródłem są rówieśnicy-bardzo czesto ta stymulacja lub wplyw jest negatywna
          i mogłabym pewnie tak długo wyliczać różne rzeczy, które by mnie martwiły.

          Każdy z nas martwi się, czy dzieci dadzą radę.
          Ale one muszą nauczyć się radzić sobie samodzielnie wśród innych.
          A do tego muszą same w tej grupie rówieśniczej żyć, po te kilka godzin dziennie, nawiązywać przyjaźnie, zarażać się pasjami i pomysłami…
          Tak uważam.

          Ogolnie rzecz biorac rece mi opadaja jak spotykam sie tu z ludzmi z bardzo ograniczona wiedza ogolna. W sumie to prawie kazdy konczy szkole srednia i w ciagu 12 lat nauki zdobywaja wiedze z polskiej podstawowki (8 lat). Wydaje mi sie to ogromna strata czasu.

          • ja tam mimo wszystko podpisze sie pod figa. dodam jeszcze od siebie, ze u moim wypadku nie do zrobienia. zbyt niesystematyczna jestem po prostu.
            jeszcze jedna rzecz, przy takiej nauce, trzeba scisle przestrzegac regul, czasu, potrzeba zelaznej konsekwencji, czego b. wielu rdzicom brakuje. trzeba bardzo dokladnie wiedziec co dziecku przekazac i w jaki sposob, zeby bylo to ciekawe, nie znudzilo i nie zniechecilo dzieciaka. trzeba w zwiazku z tym codziennie takie lekcje przemyslec i przygotowac (na to potrzeba czasu i pomyslow)

            ale owszem, w kanadzie jest to spotykana forma nauczania. slyszlam nawet, ze mamy edukujace w taki sposob dzieci, kontaktuja sie czesto ze soba, spotykaja, jest to jakas forma wsparcia.

            • Zamieszczone przez magdasz
              Ogolnie rzecz biorac rece mi opadaja jak spotykam sie tu z ludzmi z bardzo ograniczona wiedza ogolna. W sumie to prawie kazdy konczy szkole srednia i w ciagu 12 lat nauki zdobywaja wiedze z polskiej podstawowki (8 lat). Wydaje mi sie to ogromna strata czasu.

              Każdy ma swoje zdanie na temat.

              Ja uważam, że bywanie na zajęciach dodatkowych
              nie zastąpią codziennego wielogodzinnego przebywania w grupie rówieśniczej.
              Niby daje to samo,
              a tak naprawdę to daje liźnięcie zamiast jedzenia 😉
              Imo oczywiście.

              PS. Dziś ponad moje siły jest dyskutowanie z tyloma punktami naraz 😉
              Z większością się generalnie nie zgadzam,
              bo jestem przekonana, że mimo wszystko przebywanie wśród rówieśników i wynikająca z niego nauka “życia”
              od dziecka uodparnia i uczy wielu pożytecznych rzeczy, których mama nie nauczy.

              • Zamieszczone przez Figa123

                PS. Dziś ponad moje siły jest dyskutowanie z tyloma punktami naraz 😉
                Z większością się generalnie nie zgadzam,
                bo jestem przekonana, że mimo wszystko przebywanie wśród rówieśników i wynikająca z niego nauka “życia”
                od dziecka uodparnia i uczy wielu pożytecznych rzeczy, których mama nie nauczy.

                Wpadłam na to jak moje dziecko miało 2,5 roku. Wówczas wyraźnie zaczęło się ze mną nudzić i wykazywało potrzebę zabawy z kimś atrakcyjniejszym niż mama – czyli z rówieśnikami.
                Takie kontakty są dziecku potrzebne i niezbędne by mogło się prawidłowo kształtować i w przyszłości potrafiło odnaleźć wśród ludzi.

                • Zamieszczone przez magdasz
                  Przystosowanie do zycia w spoleczenstwie nie odbywa sie TYLKO w szkole ;). Nauczanie w domu nie rownalo by sie z izolacja dziecka. Mysle, ze zapisanie dziecka na dodatkowe kursy (sportowe, taneczne, itp.) plus spotkania z innymi dziecmi nauczylyby wspolpracy w grupie, dyscyplicy, wspolzycia z innymi. A plus (choc moze dla niektorych minus) bylby taki, ze rodzic ma wieksza kontrole nad tym z kim i gdzie spotyka sie jego dziecko. Pisze to majac na mysli pewne zachowanie w grupie ktore doprowadzaja dzieci (coraz mlodsze zreszta) do depresji czy samobojstwa.

                  Myślę, że to poczucie kontroli to nietrafiony strzał i pozór.
                  Daj dziecku podstawy, dobry kręgosłup (wzorce), wytłumacz zasady i pozwól żyć. Kursy sportowe, taneczne ok, ale to własnie w szkolnej ławie, na podwórku nawiązuje się przyjaźnie, czasem na całe życie, rzadziej na takich kursach.
                  Bądź nauczycielem – ucz swoje dziecko rozumieć świat, ucz miłości i innych wartości, a matematykę i języki zostaw nauczycielom w szkole.

                  • Zamieszczone przez magdasz
                    Przystosowanie do zycia w spoleczenstwie nie odbywa sie TYLKO w szkole ;). Nauczanie w domu nie rownalo by sie z izolacja dziecka. Mysle, ze zapisanie dziecka na dodatkowe kursy (sportowe, taneczne, itp.) plus spotkania z innymi dziecmi nauczylyby wspolpracy w grupie, dyscyplicy, wspolzycia z innymi. A plus (choc moze dla niektorych minus) bylby taki, ze rodzic ma wieksza kontrole nad tym z kim i gdzie spotyka sie jego dziecko. Pisze to majac na mysli pewne zachowanie w grupie ktore doprowadzaja dzieci (coraz mlodsze zreszta) do depresji czy samobojstwa.

                    A znasz program nauczania, masz kwalifikacje?
                    Sophie w szkole uczy sie literek spiewajac specjalnie wymyslone piosenki, wspomagane jezykiem migowym (Tuckera, czy cos takiego), do tego inne specyficznie opracowane dla 5-latka cwiczenia… W zyciu nie bylabym w stanie tego wszystkiego wymyslec. Moim zdaniem to nie takie proste. Trzeba po prostu byc wyksztalconym w tym kierunku.

                    • zdecydowane nie
                      z tych samych wzgledów dlaczego dziecko powinno chodzic do przedszkola.

                      • Zamieszczone przez magdasz
                        Przystosowanie do zycia w spoleczenstwie nie odbywa sie TYLKO w szkole ;). Nauczanie w domu nie rownalo by sie z izolacja dziecka. Mysle, ze zapisanie dziecka na dodatkowe kursy (sportowe, taneczne, itp.) plus spotkania z innymi dziecmi nauczylyby wspolpracy w grupie, dyscyplicy, wspolzycia z innymi. A plus (choc moze dla niektorych minus) bylby taki, ze rodzic ma wieksza kontrole nad tym z kim i gdzie spotyka sie jego dziecko. Pisze to majac na mysli pewne zachowanie w grupie ktore doprowadzaja dzieci (coraz mlodsze zreszta) do depresji czy samobojstwa.

                        Ale w wiekszej cześci uspołecznianie odbywa sie w grupie rówieśniczej.
                        Nie posyłajac go do szkoły, nie uodpornisz go na sytuacje trudne.
                        Dalej bedzie pod kloszem mamusi.
                        Dziecko musi sie stykac z takimi sytuacjami aby nabrac własnie odpornosci i nie być podatnym na choroby psychiczne równiez.
                        Kontroli całkowitej nad dzieckiem i tak nie bedziesz miec i nawet nie powinnaś mieć, on ma przejmowac ją w coraz wiekszym stopniu aby powoli wkraczać w zycie dorosłe z poczuciem odpowiedzialnosci za swoje zycie i za swoje czyny.
                        Matka w tym okresie ma byc obok dziecka, wspierac, czuwac, byc bezpieczna bazą, dziecko ma wyjsc do grupy rówiesniczej i sie rozwijać nawet jak to czasami jest dla niego trudne.
                        Mogłabym tak bez konca.
                        Powiem dosyc ostro – nie rób kaleki społecznej i emocjonalnej ze swojego dziecka. Daj mu powoli dorastac 😀
                        Nie zastapisz mu grupy rówiesniczej zebys nawet bardzo chciała.

                        P. S
                        a okazjonalne kursy i spotkania z innymi dziecmi to nie to samo co jednolita, spójna klasa szkolna rządząca sie własnymi prawami.

                        • Zamieszczone przez magdasz
                          Co myslicie o mozliwosci uczenia dziecka w domu? Dziala to tak, ze rodzic jest “nauczycielem”, musi w ciagu roku szkolnego “przejsc” przez konkretny material, ale dziecko nie chodzi do szkoly. Oczywiscie rodzic ma przydzielonego nauczyciela, ktory np. sprawdza testy lub pomaga w niektorych rzeczach, ale to od rodzica zalezy w jakim tempie i w jaki sposob wiedza jest przekazywana.
                          Zdecydowalybyscie sie na cos takiego? Co sie Wam nie podoba lub podoba w takim przypadku? Jakie widzicie plusy i minusy takiego systemu?

                          Ciekawa jestem Waszych opini, bo zastanawiam sie czy nie wybrac takiej edukacji dla Daniela. Mam jeszcze sporo czasu do namyslu, ale chodzi mi to po glowie :).
                          Pozdrawiam,

                          moja przyjaciolka prowadzi takie nauczanie swoich 2 synkow od roku teraz obecnie drugi rok zaczela,Jej dzieci sa z programem o rok do przodu,co jakis czas jezdzi do Warszawy w celu sprawdzenia poprzez testy i rozmowy dzieci ich poziom,chłopcy wypadaja znakomicie.ja tez chcialam wziac przyklad z mojej przyjaciolki,ale niestety moj maz pedagog nie wyrazil zgody,a wyrazic ja musza oboje rodzice.sama widze, ze jak dzieci sa chore i ucze je w domu to szybciej i lepiej przyswajaja wiedze a czesto jest tak, ze wracaja ze szkoly i nic nie wiedza,niczego sie nie nauczyly,bo na lekcji byly rozkojarzone i tak siedze z Paula calymi godzinami nad lekcjami,materialem,bo mam z Nia problemy a do tego zalamuja mnie dzieci w szkole ich zachowania,teksty,to jak rania inne dzieci,ale co tu winic je?to rodzice ksztaltuja swoje pociechy,jak sie je ksztaltuje wychowuje takie one sa.dodam, ze dzieki nauczaniu w domu,moja przyjaciolka ma wiecej czasu,by realizowac inne plany -dzieci rozwijaja sie sportowo plastycznie muzycznie(maja na to duzo wiecej czasu) takze maja kontakt z innymi dzieci

                          • ja jestem na nie zdecydowanie.

                            • Nie dam rady wgryzc sie w temat teraz (wydaje mi sie, ze byly jakies watki juz o tym i chyba sporo opinii bylo), ale tak ogolnie: nauczanie w domu nie zastapi wszystkiego, co zyskuje sie w szkole. Nie da rady – mimo ze generalnie jest to forma, ktora sie interesowalam troche i nie jestem na nie bo tak i koniec.
                              Pomijajac aspakt spoleczny, chcialabym dodac, ze wiele atrakcyjnych (wydajnych, urozmaicajacych, ksztalcacych) metod nauczania wymaga udzialu wiekszej grupy dzieci.

                              A mi sie tak z troche innej beczki – marzy w szkole wiecej zajec praktycznych, wczesniejsze wydzielenie tego, czego uczen chce sie uczyc (dobieranie zajec do zainteresowan) – profilowanie gimnazjow z uwzglednieniem tych osob, ktore nie chca dluzej sie uczyc i wola wczesniej pracowac, przygotowywac sie do pracy. Dzieciom nie wolno pracowac? A moga za to na sile siedziec w szkolej lawie i zakuwac fizyke?

                              Wiem, nie na temat. Przeprawszam, przegrzanie zwojow.

                              • podpiszę się pod Figą i ciapą – myślę że to niemożliwe żeby takie dziecko doświadczyło kontaktu z rówieśnikami i życia w grupie w takim stopniu co chodząc normalnie do szkoły, przez kilka godzin w różnych sytuacjach spędzając czas w grupie. Zajęcia dodatkowe czy spotkania z rówieśnikami to nie to samo.
                                Figa fajnie napisała że to tylko liźnięcie.
                                Dla mnie to faktycznie robienie z dziecka kaleki społecznej….

                                Pomijając już to że bałabym się podjąć nauczania w domu ponieważ ciężko jest być nauczycielem od wszystkiego, ciężko zapewnić dziecku naukę na takim poziomie czy w takiej formie co dobra szkoła z każdego przedmiotu.
                                Ja uczę angielskiego, jakieś przygotowanie pedagogiczne posiadam, ale nie podjęłabym się uczenia dziecka matematyki

                                Kontrola… Nie chodzi chyba o to żeby kontrolować dziecko w każdej dziedzinie, wybierać mu kolegów i koleżanki, wypuszczać spod swoich skrzydeł tylko w miejscach które sami mu wybierzemy. Moim zdaniem rzecz w tym żeby dać dzieciakowi takie podstawy żeby sam wybierał dobrze, dać wolność żeby mógł tych wyborów dokonywać, pozwolić czasem uczyć się na błędach….
                                Jestem zdecydowanie na nie.

                                • Nie!
                                  Wytłumaczyć niczego nie potrafię nikomu. Nerwy mnie ponoszą. Nauczycielka ze mnie żadna. Poza tym dziecko w szkole ma kontakt z rówieśnikami.

                                  • Zamieszczone przez wobysk
                                    Nie!
                                    Wytłumaczyć niczego nie potrafię nikomu. Nerwy mnie ponoszą. Nauczycielka ze mnie żadna. Poza tym dziecko w szkole ma kontakt z rówieśnikami.

                                    To tak jak ja. Zaraz mi sie ciesnienie podnosi, jak ktos czegos nie rozumie.

                                    • Zamieszczone przez Lea
                                      marzy w szkole wiecej zajec praktycznych, wczesniejsze wydzielenie tego, czego uczen chce sie uczyc (dobieranie zajec do zainteresowan) – profilowanie gimnazjow z uwzglednieniem tych osob, ktore nie chca dluzej sie uczyc i wola wczesniej pracowac, przygotowywac sie do pracy. Dzieciom nie wolno pracowac? A moga za to na sile siedziec w szkolej lawie i zakuwac fizyke?

                                      mam podobne marzenia 😀

                                      • Zamieszczone przez magdasz
                                        Co myslicie o mozliwosci uczenia dziecka w domu? Dziala to tak, ze rodzic jest “nauczycielem”, musi w ciagu roku szkolnego “przejsc” przez konkretny material, ale dziecko nie chodzi do szkoly. Oczywiscie rodzic ma przydzielonego nauczyciela, ktory np. sprawdza testy lub pomaga w niektorych rzeczach, ale to od rodzica zalezy w jakim tempie i w jaki sposob wiedza jest przekazywana.
                                        Zdecydowalybyscie sie na cos takiego? Co sie Wam nie podoba lub podoba w takim przypadku? Jakie widzicie plusy i minusy takiego systemu?

                                        Ciekawa jestem Waszych opini, bo zastanawiam sie czy nie wybrac takiej edukacji dla Daniela. Mam jeszcze sporo czasu do namyslu, ale chodzi mi to po glowie :).
                                        Pozdrawiam,

                                        W zyciu bym sie na to nie zdecydowala. Niestety nie naleze do tych systematycznych i wystarczy mi, ze ucze Malgosie polskich literek. Poza tym idac do szkoly dziecko, poza nauka, uczy sie funkcjonowania w grupie, no i matka ma troche spokoju w domu 😉 Z tego samego powodu tez moje dzieci chodza do przedszkola. Jak sa w domu to nikomu to nie sluzy: ani im, ani mnie.

                                        • nie
                                          za wyjątkiem gdybym mieszkała w dżungli, środku Australii ewentualnie w dzikim lesie

                                          Znasz odpowiedź na pytanie: Nauczanie w domu

                                          Dodaj komentarz

                                          Angina u dwulatka

                                          Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                                          Czytaj dalej →

                                          Mozarella w ciąży

                                          Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                                          Czytaj dalej →

                                          Ile kosztuje żłobek?

                                          Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                                          Czytaj dalej →

                                          Dziewczyny po cc – dreny

                                          Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                                          Czytaj dalej →

                                          Meskie imie miedzynarodowe.

                                          Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                                          Czytaj dalej →

                                          Wielotorbielowatość nerek

                                          W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                                          Czytaj dalej →

                                          Ruchome kolano

                                          Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                                          Czytaj dalej →
                                          Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                                          Logo
                                          Enable registration in settings - general