Jak zaprojektować bezpieczną przestrzeń dla dziecka? – rozmowa z mamą i architektką, bogną olejarz jak sie nie sparzy 2

Jak zaprojektować bezpieczną przestrzeń dla dziecka? – rozmowa z mamą i architektką, Bogną Olejarz

Od czego zacząć urządzanie pokoju dziecka? Na czym polega praca babyproofera? Czy domowa przestrzeń powinna być dostosowana jedynie do potrzeb dziecka? I dlaczego idealny dom jest nie tylko bezpieczny, ale i ładny? O tym wszystkim opowiada Bogna Olejarz – architektka, która projektuje z myślą o dzieciach i o rodzinach.

Jak przedstawiłabyś się naszym Czytelniczkom i Czytelnikom?

Jestem przede wszystkim mamą, a potem – panią architekt. Zajmuję się projektowaniem przestrzeni dla małych i dużych dzieci. Chodzi o pomieszczenia domowe, przedszkolne, ale i place zabaw. Ogromną radość sprawia mi możliwość wspólnego tworzenia przestrzeni, czy to z rodzicami, czy z placówkami wychowawczymi. Jeżeli miałabym wskazać ideę przyświecającą wszystkim moim projektom, to jest nią stwarzanie dzieciom przestrzeni, która pozostawia im możliwie jak najwięcej samodzielności, adekwatnie do ich wieku i etapu rozwoju. Acha, i jeszcze natura! Wszystkie moje projekty wpisane są w kontakt z naturą i rodzicielstwo bliskości.

To rodzicielstwo bliskości można projektować?

Nie tyle projektować, ile dbać o to, aby miejsce, w którym żyjemy, pomagało i wspierało dzieci.

Czy można zatem nazwać Cię babyprooferem? W prasie angielskojęzycznej pojawia się takie określenie specjalisty, który bazując na wiedzy i doświadczeniu, pomaga młodym rodzicom zabezpieczyć dom tak, aby zminimalizować ryzyko wystąpienia domowych wypadków z udziałem dzieci. Czy Ty pracujesz podobnie?

I tak i nie. Najwięcej osób przychodzi do mnie po poradę przed urodzeniem pierwszego dziecka. To głównie kobiety, które ostatnie tygodnie ciąży, a czasem nawet i miesiące, spędzają w domu (zwolnienie, zmęczenie, różnie to bywa) i wtedy robią research, czytają, można powiedzieć, że zajmują się „wiciem gniazda”. Czasem niestety ulegają szaleństwu zakupowemu, kupują wszystko, co ktoś poleci. Co więcej, dochodzi jeszcze społeczeństwo, które lubi dawać rady, a to może prowadzić do dezorientacji. Przyszłe mamy są bombardowane informacjami, więc zwracają się po pomoc. Moja praca nie kończy się jednak na etapie zabezpieczenia przestrzeni z myślą o małym dziecku.

Jaką pomoc oferujesz?

Moją rolą jest stworzenie projektu dostosowanego do potrzeb dziecka, ale całej rodziny. Czasem to całościowy projekt mieszkania, innym razem jedynie pokoju dziecięcego, wreszcie mogą to być rady na temat małych zmian, np. tuż przed przyjściem dziecka na świat. Zdarza się również, że o pomoc proszą mnie rodzice, którzy spodziewają się kolejnego dziecka.

To od czego zacząć taką przemianę mieszkania? Co kupić?

Spokojnie. Na sam początek, zaraz po urodzeniu dziecka, nie trzeba kupować wielu rzeczy. Zabawki nie są potrzebne w pierwszych dniach życia dziecka. Maluch potrzebuje mamy i taty. Trzeba słuchać instynktu, który jest w nas, naprawdę większość rodziców wie, jak opiekować się dzieckiem. Wsłuchanie się w siebie pomoże odnaleźć się w nowej sytuacji. To, co się na pewno przyda to… wyprana pościel. Tak naprawdę to tu zaczyna się temat bezpieczeństwa i komfortu noworodka. Upewnijmy się, że nie pachnie dziwnymi płynami do zmiękczania, które mogą podrażniać skórę i być uciążliwe dla malucha.

Kiedy już o to zadbamy, możemy zaopatrzyć się w specjalną dostawkę do łóżka lub kosz Mojżesza. Dostawka do łóżka to idealne rozwiązanie dla tych rodziców, którzy obawiają się wspólnego spania z dzieckiem, ale jednocześnie chcą być blisko. Kosz Mojżesza polecam dlatego, że w nim dziecko też czuje się dobrze, a jednocześnie taki kosz łatwo jest przenosić.

Pamiętajmy tylko, żeby nigdy nie obkładać dziecka milionem maskotek czy innych przedmiotów. Śmierć łóżeczkowa może być efektem braku tlenu, nie zabierajmy więc noworodkowi powietrza.

Jak sama wiesz, czas pędzi i z leżącego, wodzącego oczyma maluszka, dziecko szybko zmienia się w pełzającego i poznającego świat szkraba. Tutaj pojawia się pytanie: jak zabezpieczyć dom?

Rodzice muszą przejść całe mieszkanie na czworaka. Z tej perspektywy zauważamy to, co wcześniej nam umknęło.

Jak zacząć?

Są takie trzy, czasem cztery, newralgiczne miejsca w domu. To łazienka, kuchnia, salon i, jeżeli mamy dom albo mieszkanie wielopoziomowe, jeszcze schody.

To może zacznijmy od schodów, bo chyba je najprościej jest zabezpieczyć?

Tak. Uważam, że zakup specjalnej bramki jest świetnym pomysłem. To rozwiązanie pozwoli nam spokojnie przejść do innego pomieszczenia i nie zamartwiać się, czy dziecko spadnie ze schodów. Dodatkowo, jeżeli schody w naszym domu mają duże prześwity, trzeba zabezpieczyć stopnie specjalną siatką, taką, którą zabezpieczamy balkon, gdy mamy kota albo papugę.

Idźmy dalej, co z kolejnymi pomieszczeniami?

We wszystkich pomieszczeniach należy sprawdzić, czy meble są przymocowane do ścian. Czy gdzieś nie zwisają kable, bardzo interesujące dla dziecka, albo coś innego, co maluch może na siebie ściągnąć. Dodatkowo zabezpieczamy zaślepkami wszystkie kontakty.

W kuchni przekładamy rzeczy ostre i tłukące (np. szklanki z cienkiego szkła) do wyższych szafek. Jednocześnie w szufladach, do których np. pełzające dziecko ma dostęp, zostawiamy rzeczy niestwarzające zagrożenia – maluch będzie mógł je poznawać. Dajmy dziecku dostęp do prawdziwych przedmiotów!

Co z kuchenką?

Uczmy dziecko, że jest gorąca. Niektórzy rodzice nie chcą używać słowa „nie”, więc niech mówią w sposób wyraźny i jednoznaczny dla dziecka – „stop”, tak by maluch wiedział, że ma się zatrzymać, bo może się oparzyć.
Nie chodzi o to, żeby dziecko od wszystkiego odgradzać. Ważne jest to, żeby uczyło się brać czynny udział w życiu rodzinnym i wiedziało, czym jest sprawczość. Oczywiście od nas rodziców wymaga to dużej cierpliwości. Angażujmy jednak dzieci do prac domowych. Wycieranie, odkładanie… W kuchni przystosowanej dla dzieci przyda się więc taboret albo bezpieczny schodek (tzw. kitchen helper), na którym maluch będzie mógł stanąć i pomagać nam na tyle, na ile może i umie. My natomiast możemy być bardziej towarzyszami niż tylko osobą podającą, wykonującą czynności za dziecko.

Domyślam się, że są rodzice, którzy chcą zabezpieczyć wszystko, co się da i z mieszkania czy domu zrobić twierdzę. Uprzedzić każdy pomysł malucha…

Oczywiście, ale ja wtedy tłumaczę, że nie zabezpieczymy dżungli przed dzieckiem.

Dżungli? Mówimy o mieszkaniu!

I tak i nie, przecież Indianie, wychowujący swoje dzieci w Amazonii, nie są w stanie zabezpieczyć całej dżungli i uczynić ją inną. Podobnie jest z mieszkaniem, możemy pomóc sobie w życiu, usprawnić nasze funkcjonowanie. Na przykład, dzięki wspomnianej bramce na schodach, nie martwić się o upadek z półpiętra. Nie damy jednak rady zabezpieczyć wszystkiego! Dlatego musimy uczyć dziecko dbania o siebie i cały czas tłumaczyć, jakie konsekwencje ma dane działanie.

Masz rację, to jak już zaopiekowaliśmy się naszym maluchem w salonie. Wiemy, że nie spadnie na niego meblościanka, ani nie ściągnie telewizora z komody. W kuchni też jesteśmy spokojni o ostre przedmioty i naczynia ze szkła. To jeszcze została nam łazienka.

Tutaj nie będę specjalnie oryginalna – po pierwsze substancje chemiczne muszą znaleźć się poza zasięgiem małych łapek. Tu nie ma miejsca na kompromisy. Polecam za to rodzicom wszelkie konstrukcje, dzięki którym dziecko będzie bardziej samodzielne: nakładka na wannę to dla dziecka umywalka, dzięki niej możliwe jest samodzielne umycie rąk; schodek (ważne, żeby w przypadku małych dzieci miał on dodatkową poręcz) umożliwia korzystanie z toalety; na wieszaczkach, które umieścimy niżej, maluch będzie mógł sam odwiesić swój ręcznik. Ważnym drobiazgiem jest lusterko na wysokości oczu dziecka. Jeżeli rodzice obawiają się, że może się potłuc, są na rynku znajdą bezpieczną alternatywę, czyli lustra akrylowe.

Czasem, kiedy odwiedzam kogoś, kto małe dziecko, to czuje się, jakbym przyszła do przedszkola, wszystko jest podporządkowane maluchowi…

Wiem, o czym mówisz, to taki salon, w którym są same zabawki i nie ma miejsca na nic innego. Przestrzeń domowa to nie plac zabaw. Mieszkanie jest dla wszystkich domowników, każdy z nich jest tak samo ważny. Dom nie powinien być zdominowany przez dziecko. Chodzi jedynie o ułatwienia i bezpieczeństwo. W salonie, w którym często przebywamy z dziećmi, znajdzie się miejsce na specjalny kosz czy półkę na ich zabawki.

Pozostaje jeszcze kwestia bałaganu…

Zgadza się. Nie róbmy bałaganu, porządek jest bardzo ważny. Mieszkanie nie powinno przypominać składu zabawek. To, że brakuje przestrzeni, a mieszkanie jest za małe, często jest wymówką. Zwykle to my mamy za dużo rzeczy. Pomocne bywa wprowadzenie dobrych nawyków, np. systematycznie selekcjonować rzeczy, nie przynosić niepotrzebnych przedmiotów. Nie wynośmy też rzeczy do piwnicy czy na strych, bo zostaną tam na zawsze. Nie tędy droga do porządku!

No i jeszcze ten kurz…

Im więcej rzeczy, tym trudniej o czystość. Dlatego zabawkową drobnicę zawsze radzę trzymać w pudłach.

Powiedz, co jeszcze radzisz rodzicom, gdy planują z Tobą dziecinne pokoje?

Dbam o to, żeby pomieszczenia były i funkcjonalne i bezpieczne, odpowiednie dla rozwoju dziecka, ale również ładne. To zresztą zasada obowiązująca w całym domu. Zwykle staram się szukać naturalnych kolorów, które będą nas cieszyć, one wspierają dom. Nie zapominajmy o tym, żeby razem było nam w nim miło i dobrze.

Bogna Olejarz

Architektka, która układa chaos w prostą i przyjazną przestrzeń. Pracuje dla rodziców i pedagogów zalanych przez bałagan i nadmiar obowiązków, którzy szukają miejsca do wspólnego spędzania czasu i budowania więzi, ale też do odpoczynku.
Więcej: https://www.qlala.pl/o-mnie/

Autorka wywiadu:

Dota Szymborska – od kilkunastu lat radzi i wspiera rodziców najmłodszych dzieci. Przeprowadziła kilkadziesiąt kursów wczesnego edukacji, swoje teksty publikowała w: Mam Dziecko, Gazeta Wyborcza, Kikimora, Bliżej Przedszkola. Prywatnie triathlonistka i entuzjastka sportów wszelakich.

Partnerem ważnego tematu „Bezpieczny dom dla dziecka” jest marka Baby Dan – duński producent bramek ochronnych i zabezpieczeń dla dzieci.