Ograniczenia związane z wprowadzeniem stanu epidemii tworzą rytm każdego dnia. My, ludzie XXI wieku, mający wszystko na wyciągnięcie ręki, zostaliśmy zmuszeni do minimalizmu. “Wszystkie kontakty międzyludzkie ograniczyć do tych niezbędnych, maksymalnie dwuosobowych spotkań. Wyjścia zminimalizować do tych podtrzymujących egzystencję” – powiedział na ostatniej konferencji Minister Zdrowia Łukasz Szumowski. Na skutek tej sytuacji całe rodziny zostały niejako zamknięte w domu. Jak na dzieci czy rodziców wpłynie ten czas? Czy nie zmęczą się wszyscy sobą nawzajem? Jak dać sobie wzajemne wsparcie? Na te, jak i wiele innych pytań odpowiedziała nam psychoterapeutka zajmująca się między innymi filmoterapią – Kaja Tomczyk.
Małgorzata Wiśniewska (Rodzice.pl): Pandemia zakłada, że populacja całego świata narażona jest na infekcję konkretnym wirusem. Definicja ta mówi również o tym, że prawdopodobnie część populacji świata już została zainfekowana wirusem i zachorowała na chorobę nim wywołaną. To najwyższy alert jaki może zastosować Światowa Organizacja Zdrowia. Czy tak duży status tego słowa oraz fakt, że większość rodzin została niemalże zamknięta w swoich domach może wpływać na nasze samopoczucie?
Kaja Tomczyk – psycholog i trener: Myślę, że tak. Wyobrażam sobie, że fakt ogłoszenia pandemii oraz to, że cały świat jest ogarnięty poważną epidemią, może budzić silną reakcję u każdego. Dla wielu osób sama świadomość tego, że w Polsce za naszego życia taka sytuacja dzieje się po raz pierwszy, powoduje wzrost znaczenia tego słowa. Nie da się przejść obok tej informacji obojętnie, to jest coś bardzo ważnego. Spodziewam się, że słowo pandemia największe reakcje może wywołać u osób, które mają skłonności lękowe, ale też u tych, którzy w ogóle żyją w takim poczuciu, że świat niesie zagrożenie. Teraz to zagrożenie jest jeszcze większe, co może powodować u tych osób izolację psychiczną, czyli chęci odcięcia się społecznie. A to może powodować, że osoba w dużym lęku zaczyna kompulsywnie szukać różnych informacji w internecie na temat związany z zagrożeniem. Może być też tak, że nie będzie ona szukać pomocy, gdy będzie jej naprawdę potrzebna. Takie działanie stwarza realne zagrożenie dla jej zdrowia.
„Niepewność” – to taka definicja obecnej rzeczywistości. Co może spowodować utrzymywanie się takiego stanu?
Zacznę od tego, że my ludzie mamy dużą potrzebę utrzymywania poczucia kontroli w naszym życiu. Większość z nas koniecznie chce wiedzieć o tym, w jakim stopniu ma wpływ na rzeczywistość, a w tej sytuacji epidemiologicznej mamy ograniczoną przestrzeń, gdzie możemy coś kontrolować. To może być ogromny dyskomfort, bo kiedy nie mamy kontroli i musimy się dostosować, to pojawia się poczucie bezradności, której na co dzień staramy się unikać. Najczęściej realizujemy to poprzez ucieczki. Uciekamy w różnego rodzaju używki, kompulsywne oglądanie filmów czy w przesadną dbałość o fizyczną formę. Czyli naszą uwagę przekierowujemy tam, gdzie mamy nad sytuacją kontrolę. Mając to wszystko na uwadze, kiedy tak myślę o tej bezradności, przychodzi mi do głowy, że może warto ją po prostu przyjąć, zaakceptować. Jesteśmy czasem w życiu bezradni.
W mediach społecznościowych organizowanych jest mnóstwo akcji, np. #zostanwdomu czy ostatnio furorę robi dziecięca piosenka o tym jak pokonać koronawirusa. Czy to próby zaakceptowania tej bezradności?
Wyrażanie swoich przeżyć i emocji w formie sztuki to powszechny sposób radzenia sobie z tymi doświadczeniami. Dlatego nie dziwią mnie powstające memy o koronawirusie, żarty czy właśnie piosenki. Śmiech to podobno najdojrzalszy mechanizm obronny. To jest bardzo wspierające, gdy możemy dołączyć do takiej akcji i poczuć, że nie jesteśmy w tym sami. Grupa w mediach społecznościowych, to dobre rozwiązanie, by porozmawiać ze sobą chociaż w tak symboliczny sposób. Dzięki temu można wymienić się różnymi sposobami na zagospodarowanie czasu w domu. Nie ma tu idealnego rozwiązania, ale takie małe działania pomagają oswoić tę bezradność.
Czy z bezradności powstaje panika?
Panika głównie powstaje z poczucia lęku i strachu. Strach powstaje gdy mamy konkretny bodziec (ogłoszenie pandemii) i reagujemy na niego. A lęk różni się od strachu tym, że ogólnie czujemy się zaniepokojeni. Bezradność, lęk, strach i panika są bardzo sobie bliskie.
W mediach trwa kampania informacyjna, która ma na celu uświadomienie ludziom, jakie objawy towarzyszą chorobie wywołanej koronawirusem. Czy to nie jest tak, że zaczynamy odczuwać objawy, których w rzeczywistości nie mamy?
Rzeczywiście, nasz organizm może zacząć reagować. Cała nasza psychosomatyka, czyli połączenie naszej psychiki z ciałem to system nierozerwalny. Więc jeżeli wczytujemy się w informacje serwowane nam przez dziennikarzy medycznych, rozmawiamy ze znajomymi o różnych dotykających ich objawach chorobowych, to nasze ciało zaczyna reagować. A my interpretujemy tę reakcję naszego organizmu i przypisujemy infekcji wywołanej koronawirusem. I tak, jeżeli boli nas głowa, to ten ból może być wywołany napięciem, które z kolei powstaje na skutek “brania na głowę” tych wszystkich informacji, które się wciąż pojawiają. To napięcie musi mieć gdzieś ujście, a my teraz nie mamy za bardzo gdzie go wypuścić, więc nasze ciało zaczyna cierpieć. Tu chcę też podkreślić, że te skumulowane napięcie może przejawiać się złością na nasze dzieci. Przestrzegałabym jednak przed takim sposobem rozładowywania emocji. Kwarantanna społeczna to dla dzieci również nowa sytuacja. Dla nas wszystkich jest to trudne.
Dlaczego?
Dla nas wszystkich ta sytuacja jest nowa, ponieważ zazwyczaj nasze dzieci oddajemy do szkoły, przedszkola czy żłobka. Ze względu na dużą liczbę dzieci, tam naturalnie panuje dość duży hałas. Teraz ten hałas przeniósł się do domu. Dobrze by było, żeby rodzice mieli świadomość, że narastające napięcie i pojawiająca się złość jest ok. Można temu na spokojnie zapobiegać, jeżeli stosunkowo wcześniej uchwycą oni moment, gdy zaczyna kiełkować napięcie. Mam na myśli takie sytuacje, gdzie np. na etapie przygotowywania obiadu jest już rodzicowi za głośno, to od razu powinien o tym informować. Wtedy rodzice mają szansę zadbać o to, by dzieci nie spotkały się z tą ich złością. To też jest taki środek zapobiegawczy przed pojawieniem się wyrzutów sumienia, że został podniesiony na dzieci głos, że źle została dopasowana reakcja do wydarzenia. Warto by rodzice mówili o tych granicach, tak by dzieci je znały.
Czy udzieli nam Pani wskazówki, jak taki komunikat zbudować?
Dla przedszkolaka taki komunikat może brzmieć:
Nasz dom jest teraz jak wyspa. Będziemy tu spędzać dużo czasu, a nie mamy aż tak dużo miejsca. Czasem spotka nas sztorm i szum, a czasem każdy z nas będzie potrzebował ciszy. Dlatego chcę się umówić na to,, kiedy będziemy się razem bawić, a kiedy chcę zostać sama. Pamiętaj, że bardzo chcę spędzać z Tobą czas. Zabawę ustalamy, gdy wskazówki będą tu, a do tej pory będę czytać książkę. W tym czasie też możesz czytać swoją książeczkę. Chcę, by było cicho, abym mogła się skupić, dobrze?
Natomiast dla nastolatka wyobrażam sobie, że można użyć takiego komunikatu:
Słuchaj to jest dla mnie nowa sytuacja, dla Ciebie również. Teraz jesteśmy wszyscy razem w domu i bardzo bym chciała żebyśmy się szanowali i szanowali swoją wspólną przestrzeń. Zaczyna być dla mnie za głośno, ponieważ boli mnie głowa Chciałbym teraz przez godzinę pobyć w swoim pokoju, by poczytać książkę. Później do was wrócę.
Chodzi o to, by dać dzieciom bardzo wyraźny komunikat na poziomie planu. Niestety często bywa tak, że rzucamy komunikat “dobra, idź się zajmij sobą”, który oznacza dla dziecka tyle, że jego obecność dla rodzica jest już uciążliwa. A to może być na tyle przykry komunikat, że z dzieckiem zostanie.
Chciałabym się teraz zatrzymać przy kolejnej niecodziennej sytuacji, czyli nauce w domu. Ministerstwo Edukacji przy wsparciu rządu wprowadziło rozporządzenie stanowiące o tym, że nauka będzie się przez jakiś czas odbywać zdalnie. Jak to może wpłynąć na relację rodzic – dziecko?
Rodzic wchodzi teraz w rolę multitaskingowego managera. Oprócz własnej pracy zdalnej, musi ustalić plan dnia z dzieckiem, przygotować posiłki, sprawdzić lekcje dziecka, pomóc w nauce, ustalić limit na granie na komputerze. Jego tryb funkcjonowania będzie bardzo zadaniowy, co może przygasić emocjonalne zaangażowanie, empatię. Może skupić się na odpowiedniej organizacji, a brak posłuszeństwa u dziecka może go złościć. W takim wypadku polecam zatrzymać się i zapytać siebie, co się stanie, jeżeli plan nie zostanie dopięty na ostatni guzik? Czy moje napięcie ma teraz sens?
Co jeszcze może okazać się trudnością w kontaktach z dziećmi w obecnej sytuacji?
Należy pamiętać o tym, że frustracja dzieci też może być bardzo silna. Nie mogą przecież wyjść, spotkać się z koleżankami i kolegami. To może wpływać na reakcję rodziców. To, co zazwyczaj my dorośli próbujemy w tej sytuacji zrobić, to odwrócić to i zdarza nam się mówić: “no nie narzekaj”; “przecież wiesz, że jest kwarantanna”. Ja tak sobie myślę, że tu wystarczy powiedzieć “rozumiem cię”. Dajmy sobie nawzajem empatię.
Internet zatrząsł się od pomysłów na to, w jaki sposób zagospodarować czas dzieciom w domu. Ostatnio jedna z psycholożek rozwojowych, działająca w sieci zamieściła wymowny wpis, który dotyczył tego, że rodzice wcale nie muszą być kreatywni. Spotkał się on z niebywałym odzewem. Co to może oznaczać?
Absolutnie zgadzam się z tym przekazem. Nuda to przestrzeń na twórczy rozkwit lub zwyczajny odpoczynek dla umysłu. Mnożąc 100 pomysłów na ciekawy dzień nieustannie pobudzamy dzieci do aktywności i pozbawiamy ich możliwości kreatywnego wymyślania. Gdy przestaniemy mieć energię, dziecko przyjdzie z oczekiwaniem, że zajmiemy mu czas. Niestety, sami się do tego przyczyniamy. Myślę, że odzew wynika z tego, że istnieje obecnie ogromna presja bycia “świetnym rodzicem”. Kiedyś trzeba było być, zająć się i zadbać. Teraz wymagania rosną od pielęgnacji, przez dietę po idealne wsparcie psychologiczne. Życzę rodzicom, aby byli wystarczająco dobrzy. Dziecku nie potrzeba więcej.
Jak ta obecna sytuacja może na nas – rodziny zadziałać w przyszłości?
Mam taką refleksję, która może być trudna. Wydaje mi się, że będziemy teraz się zderzać z tym, co budowaliśmy przez te wszystkie lata tworzenia rodziny. Otóż, spotykamy się wszyscy o tym samym czasie i przebywamy ze sobą w jednym miejscu. Wcześniej była możliwość wychodzenia z domu i nasz kontakt z rodzina był rozproszony. Bo przecież wychodziliśmy do pracy, szkoły, do kina czy na siłownię. Obecny stan może być trudny z tego względu, że możemy niezwykle intensywnie przyglądać się, czy my w ogóle dobrze czujemy się ze swoją rodziną, czy umiemy rozmawiać z partnerem, czy potrafimy zaaranżować czas by starczało go dla nas, naszych dzieci i firmy. To jest ogromna kumulacja. Zderzenie się z rzeczywistością może okazać się dla niektórych bardzo szokujące. Moim zdaniem może to pójść w dwie strony. Pierwszy kierunek to kierunek naprawczy: ok, nie jest najlepiej, ale może trzeba robić to inaczej. Nie oczekiwałabym, że te zmiany dokonają się w tydzień. Tu potrzeba czasu.
A ta druga droga?
To droga w stronę ogromnej frustracji. Zderzenie się z tym, w jaki sposób budowaliśmy swoje relacje może być tak bardzo trudne, że powrót do rzeczywistości będzie dużą ulgą. Wyobrażam sobie, że ten czas kwarantanny to dla każdego z nas dobry moment do refleksji nad kondycją naszej rodziny.
Czy odbywając kwarantannę, można się sobą po prostu zmęczyć?
Jak najbardziej. Zmęczenie się sobą, to jednak nie to samo co niezadowolenie ze związku i tu warto rozdzielić te dwie sprawy.
Doszły do mnie słuchy, że niektórzy traktują okres kwarantanny jako “stratę czasu”. Jak taka informacja brzmi dla Pani?
Taki komunikat mówi o dotychczasowych przekonaniach ludzi, którzy w ten sposób myślą. Mają oni poczucie “straty czasu”, bo ich wartością jest wykonywanie określonych zadań. Dla mnie, jako psychologa ważne jest, by uświadomić ludziom, że oni nie są tylko tym co robią. Jesteśmy nauczeni, że powinniśmy być produktywni, bo tylko wtedy jesteśmy coś warci. Tymczasem samo bycie człowiekiem to jest już ogromna wartość. Podczas kwarantanny można poszukać wartości w innych miejscach, np. w relacjach z dziećmi, w czasie na porządkowanie domu albo zwyczajnego odpoczynku przy relaksacyjnej muzyce. Ważne jest, by mieć świadomość, że wykonując te czynności ludzie są tak samo wartościowi jak w momencie, gdy chodzą do pracy.
Czyli szukać pozytywnych stron tej sytuacji?
To co mi się rzuciło w oczy w grupie dla kobiet w mediach społecznościowych, to post, który zachęcił obserwatorki do napisania tego, co pozytywnego dzieje się w związku z kwarantanną społeczną. Podanych zostało 120 bardzo ciekawych odpowiedzi i każda z nich była inna. To pokazuje, że jesteśmy w stanie znaleźć dobre strony tej sytuacji. Mam nadzieję, że to będzie taki czas gdzie rodziny będą mogły odnaleźć dla siebie wspólną przestrzeń i poznać się lepiej.
W jednym z wywiadów znana psychoterapeutka zaproponowała czytelnikom, by potraktowali ten czas kwarantanny jako prezent. Zgadza się Pani z takim stwierdzeniem?
Ważne, by zaznaczyć, że ten prezent dla niektórych jest niechcianym prezentem. Samo to sformułowanie nie jest mi bliskie. Ja bym podeszła do tego jak do ciekawego doświadczenia w moim życiu, którego dotychczas nie miałem. Może to być pomocne, gdy powiemy sobie: “Aha! to jest moje życie, w takiej ciekawej formie!”.
Są takie stwierdzenia, które nam nie pomagają, np.”nie panikuj”. Dlaczego? Jestem za tym, żeby ludziom nie mówić czego nie mają nie czuć. Gdy słyszę słowa “nie panikuj”, “nie smuć się”, “nie ciesz się”, to myślę sobie, że to absolutnie nigdy nie pomaga. To co w takim wypadku może pomóc, to wysłuchanie tej osoby, by miała szansę opowiedzieć o tym, co ją bardzo boli. Zdecydowanie dobrym pomysłem jest pobyć przez chwilę przy takiej osobie, bez oceniania jej odczuć. Każdy ma prawo czuć, to co czuje.
Jak zadbać o siebie, gdy nawet wyjście na spacer z dziećmi wzbudza w innych przychodniach niepokój?
Rzeczywiście, wczoraj byłam na spacerze w lesie i nawet zwykłe “dzień dobry” budzi zupełnie inne reakcje niż dotychczas, ludzie przyglądają się sobie i traktują z dystansem. Jednak nie w każdym wypadku. Obserwuję również znacznie przyjaźniejsze nastawienie ludzi wobec siebie. Bywa równie. Natomiast, w moim odczuciu, kwestia dbanie o siebie wiąże się z akceptacją obecnej sytuacji. A żeby osiągnąć taki spokój, to można sobie najpierw zwyczajnie poprzeżywać, to znaczy: płakać czy zwyczajnie złościć się (w bezpieczny sposób dla innych). W dbaniu o siebie widzę również tę część o wyznaczaniu granic. Ważne jest, by odbyło się to na zasadzie informacji, spokojnej rozmowy. Myślę też, że ten czas kwarantanny może być doskonałym momentem, by sprawdzić czy wszystko to co mówiliśmy do tej pory da się zrobić. Chodzi mi o takie komunikaty jak np. “jakbym miał więcej czasu, to bym uczył się japońskiego”. Może okazać się, że mamy teraz dużo przestrzeni na aktywności na które zazwyczaj tego czasu nie było.
Rozmawialiśmy o sytuacji, gdy rodzice zostają w domu ze względu na możliwość pracy zdalnej. Ale są też takie zawody, które wymagają “wyjścia do pracy”. Jak w takiej sytuacji o siebie zadbać?
Myślę, że w takim wypadku mamy możliwość jedynie zadbać o należytą higienę i poszukać innych możliwości dotarcia do pracy (zamiast metrem to pojechać swoim samochodem). W ten sposób tworzymy taką bezpieczną przestrzeń, na którą mamy wpływ. Na całą resztę go nie mamy.
A co zrobić gdy jednak sobie nie radzimy z tymi dotykającymi nas emocjami?
Większość psychoterapeutów działa teraz on-line. Ja też teraz prowadzę takie konsultacje z moimi klientami. W obecnej sytuacji taki sposób na realizację spotkania jest niezwykle pomocny. Wielu ludzi potrzebuje takiego specjalistycznego wsparcia. Dobrze, że mamy takie rozwiązania.
Zapytam teraz trochę przekornie: czy taka sytuacja kwarantanny społecznej łączy ludzi?
Tak, takie sytuacje łączą ludzi. Możemy teraz przyjrzeć się, że ludzie mówią: “Polska zamyka granice”, “Polacy zadecydowali o danej rzeczy”. Dzięki takiej narracji, nie mamy rozdziału pt. “po której stronie stoję”, tylko my Polacy wykonujemy to, co nasz rząd ustalił. Mam takie poczucie, że jesteśmy znacznie bardziej złączeni w tej jednej sprawie. Widać to również w mediach społecznościowych. Tworzą się takie inicjatywy, gdzie ludzie informują się o tym kto potrzebuje pomocy przy zakupach. Z drugiej strony na poziomie jednostkowym, dystansujemy się. Żyjemy w poczuciu zagrożenia i przyglądamy się czy ktoś nie kichnie.
Odnosząc się do Pani doświadczeń z filmoterapią. Co ona nam, jako rodzinom może teraz dać? Co teraz można oglądać?
Z mojej perspektywy warto teraz oglądać filmy, które są przyjemne i łagodne. Od razu na myśl przychodzi mi cała seria z Harrym Potterem albo bajki Disneya. Oglądając je razem dajemy sobie szansę na rozmowę. Możemy po takim seansie wymienić się spostrzeżeniami na temat fabuły takiej bajki czy filmu. To jest bardzo bezpieczna forma rozmowy na poziomie identyfikacji z bohaterami. Dzieci, jak i rodzice mogą dzielić się swoimi odczuciami: tym co im się podobało, a co wzbudziło irytację. Daje to rodzicom szansę zobaczyć swoje dziecko zupełnie inaczej, może ono być bardziej otwarte na rozmowę niż podczas standardowego ping-ponga “a co tam w szkole?”.
Tytuły filmów i bajek, które poleca Pani Kaja Tomczyk:
W głowie się nie mieści
Mały Książę
Zaplątani
Kraina Lodu
Captain Fantastic
Czas na miłość
Pan od muzyki
Lato 1993
Mój piękny syn
Lady Bird
Gorzka Siedemnastka
Gwiazd naszych wina
Bez miłości ani słowa
Nietykalni
Kaja Tomczyk – psycholog, certyfikowany trener umiejętności interpersonalny dorosłych i młodzieży w Ośrodku Pomocy i Edukacji Psychologicznej INTRA. Prowadzi warsztaty psychologiczne oraz wsparcie psychologiczne w Pracowni Psychologicznej Polskiego Towarzystwa Psychologicznego oraz autorskie warsztaty filmoterapii. Stworzyła projekt Seansów Psychologicznych w Kinie Muranów w Warszawie. Prowadzi Wieczory Filmów Psychologicznych i Kobiecy Krąg Filmowy w Poradni „Terapeutyczna”. Współprowadzi treningi interpersonalne.