W przedszkolach i żłobkach istne zatrzęsienie chorych dzieci. Mimo kataru i kaszlu nadal przyprowadzane są do placówek. Rodzice tłumaczą to alergią. Jednak zazwyczaj te „alergie” roznoszą się na inne dzieci…
Sezon katarków, kaszelków i gorączek w pełni. Kolejki w przychodniach, w aptekach i na teleporadach nie ułatwiają sytuacji. Jednak nikogo to nie zaskakuje, ponieważ październik i listopad co roku jest okresem wzmożonej zachorowalności dzieci. To inny fakt wzbudza zaskoczenie i zdenerwowanie – przyprowadzanie do szkół dzieci „syropkowych”.
„Syropkowe” dzieci w przedszkolach. Jedna łyżeczka z rana i już po problemie
Niejednokrotnie można zauważyć na korytarzach przedszkoli, że rodzic podaje dziecku na odchodne łyżeczkę syropu. To nic takiego prawda? Przecież dziecko dostało lek, może iść się bawić, gorączka nie wróci przez ten krótki okres pobytu w placówce. Dodatkowo, najlepiej jak dziecko wykaszle się jeszcze przed wejściem do sali. Wtedy już na pewno będzie dobrze. Tacy rodzice bardzo usilnie próbują zakłamać rzeczywistość. Chore dziecko to chore dziecko. Zaraża i roznosi wirusy nawet chwilę po przebytej chorobie, nie mówiąc już o czynnym kaszlu i katarze.
Katar i kaszel? To nic, to tylko alergia. Przedszkola wychodzą naprzeciw takim przekrętom
Ogromną popularnością ostatnich lat cieszy się wyjaśnienie „na alergika”. Kaszel, który silnie odrywa coś od płuc i żółty katar na pewno są objawami alergii. Szczególnie, że pojawia się ona właśnie w okresie chorobowym. Co więcej, okazuje się być to alergia zaraźliwa. Jak to możliwe? Ponieważ te objawy nie są żadną alergią, a pospolitym przeziębieniem, które w oczywisty i szybki sposób rozprzestrzenia się na resztę podopiecznych. Jak uchronić nasze dziecko przed tak nierozsądnymi rodzicami innych dzieci? Wiele przedszkoli uzbraja się w nowe przepisy w regulaminie. Mówią one o tym, że dziecko z alergią musi mieć aktualne zaświadczenie od alergologa. Jeśli takiego zaświadczenia nie ma, odsyłają dziecko do domu.
Kto cierpi w tym wszystkim? Przebiegłość rodziców uderza nie tylko w inne dzieci
Najbardziej bulwersujące jest to, że w tej sytuacji nie tylko cierpią dzieci, które zdrowe przychodzą do przedszkola i zarażają się od innych. Tutaj najbardziej cierpi to chore dziecko wypchnięte do przedszkola z syropkiem na łyżce. Chore dziecko ma obniżoną odporność, przez co oprócz swojej infekcji może złapać wiele innych i przejść je naprawdę ciężko. Oczywistym jest również fakt, że przyprowadzenie chorego dziecka nie pomoże mu wyzdrowieć, wręcz pogorszy sytuację i może doprowadzić do powikłań jak zapalenie płuc, grypa czy inne o wiele cięższe choroby niż pierwotne przeziębienie. Komu pomaga taki rodzic? Tylko sobie pozbywając się na chwilę chorego dziecka.