Skatowany przez rodziców umierał w męczarniach. Mieszkańcy Cieszyna wciąż pamiętają o Szymonku z Będzina. Na jego grobie kładą słodycze i zabawki

10 lat temu tą sprawą żyła cała Polska. Mały Szymonek z Będzina miał niecałe 2 lata, gdy został śmiertelnie pobity, a następnie przez kilka godzin umierał w męczarniach. To piekło zgotowali mu rodzice. Następnie zapakowali ciało syna do bagażnika samochodu i wyrzucili jak worek ze śmieciami do stawu w Cieszynie.

Ojciec pobił, matka nie pomogła. Dwulatek umierał w cierpieniach

Ta zbrodnia wstrząsnęła całą Polską. W lutym 2010 roku w Będzinie dwuletni Szymonek został brutalnie pobity przez własnego ojca. Silny cios w brzuch spowodował pęknięcie jelita i inne poważne obrażenia narządów wewnętrznych, które doprowadziły do zgonu. Sekcja zwłok wykazała, że maluch umierał przez kilka godzin w niewyobrażalnych cierpieniach.

Gdy nazajutrz po pobiciu okazało się, że Szymonek nie żyje, rodzice postanowili pozbyć się ciała. Najpierw chcieli je spalić lub zamurować. Ostatecznie zdecydowali się zapakować je do dużej torby i wywieźć z dala od swojego miejsca zamieszkania. Zwłoki porzucili jak niepotrzebny odpad w jednym ze stawów w Cieszynie.

Po okryciu ciała przez niemal dwa lata policji nie udało się wpaść na żaden trop, a sprawcy zbrodni pozostawali bezkarni. Nie wiadomo, jak długo jeszcze unikaliby sprawiedliwości, gdyby nie czujność jednej z sąsiadek. Mieszkająca piętro wyżej kobieta poinformowała służby, że od dwóch lat nie widziała syna pary. Wówczas dopiero policja zaczęła przyglądać się rodzinie.

Zobacz: Zaginęła w centrum miasta. Psy zgubiły trop, a 9-latki do dziś nie odnaleziono

Dziecko niczyje. W Cieszynie ma swoje miejsce

Okazało się, że rodzice Szymonka: Beata Ch. (49 l.) i Jarosław R. ( 50 l.) przez dwa lata opowiadali rodzinie i znajomym, że Szymonek przebywa u dziadków albo w szpitalu. Jednocześnie cały czas pobierali przysługujące na chłopca zasiłki. Matka nieżyjącego dwulatka wykorzystała nawet własnego wnuka, aby ukryć zbrodnię. Zabrała go do przychodni na szczepienie, informując, że to jej syn.

Beata Ch. i Jarosław R. mieli jeszcze dwie kilkuletnie córki. Szymonek był wyjątkowym dzieckiem, innym niż reszta rodzeństwa. Miał bardzo słabą odporność, często chorował, ponoć rozwijał się wolniej niż jego rówieśnicy. W dniu śmierci podobno źle się czuł i z tego powodu marudził i płakał. To miało zdenerwować ojca, który uderzył malucha. Matka nie zareagowała na przemoc, nie wezwała też pomocy, widząc, że Szymonek jest w coraz gorszym stanie. Zdaniem biegłych chłopiec miał szansę przeżyć, gdyby tylko wezwano pogotowie.

W maju 2018 roku Jarosław R. został skazany na 15 lat, a Beata Ch. na 13 lat więzienia.

Po odnalezieniu zwłok nie udało się zidentyfikować chłopca, dlatego pochowano go na cmentarzu w Cieszynie w bezimiennym grobie. Dopiero po dwóch latach, gdy ustalono oficjalnie jego tożsamość, na nagrobku pojawiła się tabliczka.

Szymonek z Będzina był dzieckiem niechcianym, niekochanym, którego rodzice pozbyli się jak przeszkody, porzucili jak psa. Straszny los chłopca poruszył jednak serca tysięcy Polaków, a przede wszystkim mieszkańców Cieszyna. Mimo że od śmierci chłopca upłynęło już ponad 10 lat wciąż o nim pamiętają, a na jego grobie cały czas pojawiają się znicze, kwiaty, a także słodkości i zabawki.

Sprawdź też:

Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
Logo